Brisbane: niewiarygodny finał!

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: sonyericssonwtatour.com, foto: AFP

Trzeba słać wielkie podziękowania dwóm belgijskim gwiazdom tenisa za to, że zdecydowały się wznowić swoje kariery. Drugi finał turnieju WTA w 2010 roku może stać się najlepszym w całym sezonie. Kim Clijsters i Justine Henin stworzyły niezapomniane dwuipółgodzinne widowisko, w którym minimalnie lepsza, po obronie dwóch meczboli, była ta pierwsza, wygrywając 6:3, 4:6, 7:6(6).

Gdy Kim Clijsters prowadziła 6:3 i 4:1 z dwoma przełamaniami, nikt chyba nie przypuszczał, że ten mecz potrwa jeszcze tak długo i dostarczy tylu wrażeń. Obie tenisistki pokazały jednak, że to sport nieprzewidywalny, szczególnie w wykonaniu kobiet. Od tego momentu mecz tak naprawdę dopiero się rozpoczął…

To był inny tenisowy świat. Finał marzeń rzeczywiście był finałem, o jakim marzyłby każdy kibic „białego sportu”. Mieliśmy w nim wszystko: przepiękne i długie wymiany, zaskakujące zwroty akcje, walkę o każdy punkt, a nawet pełny szpagat w wykonaniu Kim Clijsters. Już dawno nie byliśmy świadkami tak znakomitego spotkania w kobiecym tenisie, w którym błędów i momentów słabości było naprawdę niewiele.

Nie da się grać na niebotycznym poziomie przez pełne dwie i pół godziny. Obok kapitalnych kątowych wymian, świetnych akcji przy siatce i widowiskowych skrótów, pojawiały się proste błędy i chwile gorszej gry z obu stron. Jednak w świetle tego, co dziś pokazały obie tenisistki, z całą pewnością można na to przymknąć oko.

Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Clijsters, która szybko objęła prowadzenie 2:0, ale równie szybko je straciła. Od początku byliśmy świadkami długich i zaciętych gemów, w których lepiej prezentowała się 26-latka z Bree. Zdobyła kolejne przełamanie i tym razem utrzymała przewagę do końca, zwyciężając 6:3.

Henin miała wyraźne problemy z wyrzutem piłki. Popełniała wiele podwójnych błędów serwisowych i miała przeciętną skuteczność obu podań. Nienajlepsze wprowadzanie piłki do gry starała się nadrabiać walką z głębi kortu. Jednak na początku drugiego seta, wydawało się, że Clijsters dominuje jeszcze bardziej. Henin niejednokrotnie nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na potężne i precyzyjne forhendy i bekhendy rywalki. Dość szybko przegrała dwa następne własne gemy i przegrywała już 1:4. Wydawało się, że jest już po meczu. Nic bardziej mylnego, bo właśnie od tego momentu Henin wygrała osiem gemów z rzędu! Najpierw rozluźniona Clijsters oddała własne podanie „na sucho”, a chwilę potem Henin zapisała na swoim koncie kolejnego gema i zmniejszyła straty. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Kim stanęła, a popularna Juju wygrywała gema za gemem.

3:0 w decydującej partii mogło sugerować, że powracająca do tenisa Henin ma już opanowaną sytuację i kompletnie zrezygnowaną rywalkę. Clijsters nie poddała się jednak i wreszcie się ocknęła, odrabiając straty i doprowadzając do remisu. A potem Juju ponownie odskoczyła na dwa gemy i prowadziła już 5:3. W dziesiątym gemie miała dwie piłki meczowe przy podaniu przeciwniczki, ale ich nie wykorzystała. Wszystkie znaki wskazywały, że to spotkanie musi zakończyć się tie breakiem. I tak też było, a w decydującym gemie emocji też nie brakowało. Clijsters rozpoczęła ostatnie starcie imponująco i wyszła na prowadzenie 5:1. Chwilę później zrobiło się 6:3, ale emocje dopiero miały się rozpocząć. Przy drugiej piłce meczowej Kim zagrała fantastyczny bekhend po linii, do którego rywalka nawet nie ruszyła. Uniosła ręce w geście triumfu, ale sędzia wywołał aut. Ponieważ w Brisbane nie funkcjonuje system „sokolego oka” Belgijka musiała pogodzić się z decyzją arbitrów. Sytuacja jest dyskusyjna, a powtórki nie przekonały jednoznacznie, czy piłka była dobra, czy nie. Trzeciego meczbola Clijsters też zmarnowała, ale czwartego, którego otrzymała w prezencie po podwójnym błędzie Henin, już wykorzystała, odnosząc drugie turniejowe zwycięstwo po powrocie na korty!

Finał w Brisbane był przedsmakiem tego, co może nas czekać w Australii. Belgijki już w pierwszym turnieju zawiesiły niezwykle wysoko poprzeczkę w walce o najlepszy mecz sezonu. Największym mankamentem gry obu pań był dziś serwis. Clijsters popełniała 9, a Henin aż 11 podwójnych błędów.

Było to 23. spotkanie między Belgijkami i 11. wygrana Kim.  

Wynik finału:
Kim Clijsters (Belgia, 1) – Justine Henin (Belgia, WC) 6:3, 4:6, 7:6(6)