Mistrzostwa WTA: zeszłoroczna mistrzyni pokonana na starcie

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: sonyericssonwtatour.com, foto: AFP

Ambicja, wiara w siebie i walka do samego końca. Wydaje się, że te trzy hasła były dziś zakodowane w głowie Jeleny Diemientiewej podczas spotkania z Venus Williams. Rosjanka przegrywała 3:6 i 1:3, ale nie pozwoliła Amerykance odnieść siódmego z rzędu i dziesiątego w karierze zwycięstwa w ich bezpośrednich konfrontacjach. Po 2 godzinach i 41 minutach to Rosjanka zeszła z kortu szczęśliwa. Nastroje w rodzinie Williamsów poprawiła Serena, która po ciężkim boju pokonała Swietłanę Kuzniecową, a debiutująca w turnieju mistrzyń Victoria Azarenka nie dała szans Jelenie Janković.

Jako pierwsze na kort wyszły Białorusinka i Serbka. 20-letnia Azarenka ani przez chwilę nie wydawała się stremowana rangą spotkania i faktem, że po raz pierwszy walczy w mistrzostwach WTA. Potrzebowała godziny i dwudziestu dwóch minut, aby odnieść szybkie zwycięstwo 6:2, 6:3 i objąć prowadzenie w grupie białej.

„Miałam przygotowany dobry plan na ten mecz i stosowałam się do niego. Byłam też wypoczęta, bo nie grałam przez ostatnie tygodnie, co pozwoliło mi zaprezentować najlepszy tenis przeciwko niej”, powiedziała po spotkaniu Białorusinka. Żadnego pozytywu w swojej postawie nie mogła z kolei znaleźć Janković. „Z trudem walczyłam na korcie, popełniałam mnóstwo błędów, a moja gra była całkowicie zła”, skwitowała Serbka.

Dużo więcej działo się w spotkaniu grupy brązowej. Przez długi czas wszystko wskazywało na to, że Venus Williams, która wygrała dziewięć z jedenastu spotkań z Jeleną Diemientiewą, w tym sześć ostatnich, dołoży siódmą wygraną z rzędu, a dziesiątą w ogóle. Pierwszego seta wygrała 6:3, a w drugim prowadziła już 3:1. Wtedy Rosjanka się poderwała i „wyrwała” Amerykance seta, triumfując w zaciętym tie breaku. Trzecia odsłona należała już do Diemientiewej, której w odniesieniu końcowego zwycięstwa nie przeszkodziło nawet 15 podwójnych błędów serwisowych.

„Starałam się walczyć o każdy punkt i wciąż myśleć pozytywnie. Bardzo ważne było to, że udało mi się wrócić do gry w drugim secie i wygrać tie breaka. Myślę, że Venus była nieco rozczarowana na początku trzeciej partii i pozwoliła mi zyskać przewagę, co ułatwiło mi skończenie meczu”, powiedziała uradowana Rosjanka. „Ciągle walczyła, ciągle zostawała w grze. Wykonała świetną robotę. Ja po prostu nie trafiłam w kort wystarczającej liczby piłek. W drugim secie było bardzo blisko, a ja miałam kilka okazji na prowadzenie nawet wyższe niż to, które sobie wypracowałam, ale jeśli nie trafiasz w kort, nic nie pomoże. To przykra porażka”, skomentowała pojedynek Venus Williams, która broni tytuły wywalczonego przed rokiem.

Równie ciężką przeprawę miała młodsza z amerykańskich sióstr. Jednak Serena, mimo że miała chwile słabości, swoje spotkanie zakończyła sukcesem. Znajdującą się ostatnio w bardzo dobrej formie, ale może też nieco zmęczoną licznymi startami, Swietłanę Kuzniecową pokonała 7:6(6), 7:5. Williams dużo lepiej serwowała, notując lepszą skuteczność obu podań i posyłając aż 11 asów. W drugim secie Rosjanka prowadziła już 3:1, ale długo z przewagi się nie cieszyła. W końcówce Serena znów przycisnęła i wygrała.  

Grupa biała:
Victoria Azarenka (Białoruś, 6) – Jelena Janković (Serbia, 8) 6:2, 6:3

Grupa brązowa:
Jelena Diemientiewa (Rosja, 5) – Venus Williams (USA, 7) 3:6, 7:6(6), 6:2
Serena Williams (USA, 2) – Swietłana Kuzniecowa (Rosja, 3) 7:6(6), 7:5