Indian Wells. Ten sam mecz siedemnaście lat później

/ Antoni Cichy , źródło: własne/espn.com/usatoday.com, foto: AFP

Serena Williams kontra Venus Williams – to będzie najbardziej wyczekiwany mecz trzeciej rundy Indian Wells, kto wie, czy nie w całej historii turnieju. Mecz, który miał się odbyć już w 2001 roku.

Historię bardzo szorstkiej przyjaźni, żeby nie napisać wrogości, sióstr Williams z turniejem w Indian Wells z powodzeniem ktoś mógłby zamknąć między stroną tytułową a końcową książki. To jeden z najciekawszych rozdziałów – a do tego wspólny – w karierach Sereny i Venus, który rozpoczął się w 2001 roku, a kropki doczeka się na dobrą sprawę dopiero teraz. Kiedy wreszcie obie rozegrają mecz, na który wszyscy ostrzyli sobie zęby siedemnaście lat temu. Zamiast widowiska były gwizdy i atmosfera skandalu ciągnąca się przez długie lata za siostrami Williams i wrogą amerykańską publicznością.

„Tenis ucierpiał bardziej niż turniej”
Preludium sprawy, której niejako kronikarzem został Joel Drucker, była konferencja prasowa 14 marca. Wcale nie z Venus ani Sereną.
Jakieś przewidywania co do półfinału między siostrami Williams? – zapytał reporter.
Nie wiem, co o tym myśli Richard Williams. Wydaje mi się, że to on zdecyduje, która jutro wygra – odpowiedziała Jelena Dementiewa, którą kilka chwil wcześniej z turnieju wyrzuciła Venus.

Rosjanka dodała, że właśnie takie towarzyszą jej odczucia, że to rodzina niczym przy zielonym stoliku rozstrzyga poza kortem: Serena czy Venus. – Pamiętam, jak grały w Lipton. Gdybyście widzieli ten mecz, był tak śmieszny – rzuciła jeszcze Dementiewa. Jej słowa idealnie wpasowały się w oskarżenia amerykańskiego brukowca National Enquirer, które pojawiły się w tym samym tygodniu, że siostrzany półfinał Wimbledonu w 2000 roku został ustawiony. Czyli wygrała ta, co miała, bo tak uznał Richard Williams.

Moment, który na lata odcisnął piętno na Indian Wells, wydarzył się jednak dzień później. Cztery minuty przed czwartkowym półfinałem. Nie pięć, nie trzy. Cztery minuty przed wyjściem na kort wówczas 19-letniej Sereny i 20-letniej Venus gruchnęła wiadomość, że starsza z nich wycofała się z turnieju. Powód? Zapalenie ścięgien. Dyrektor turnieju Charlie Pasarell mógł tylko lamentować: chciałbym, żeby choć podjęła próbę. Tenis ucierpiał na tym bardziej niż sam turniej.

Rasistowskie podteksty, Dementiewa tylko żartowała
W sobotę tłum w liczbie 15 938 widzów sprzysiągł się przeciwko Serenie, która w finale skrzyżowała rakiety z Kim Clijsters. Nawet jeśli znalazłaby w tłumie kilku popleczników, byli w zdecydowanej mniejszości. Wychodziła na kort przy akompaniamencie buczenia. Ona i Richard Williams mieli tego dnia 15 tysięcy rywali. Wygrali. Serena z Belgijką, jej ojciec z rzeszą krytyków zebranych na trybunach, rywalami całej rodziny tak licznymi jak nigdy przedtem i pewnie nigdy potem w jednym miejscu.


Kiedy Richard Williams wchodził z Venus na trybuny, o serdecznym powitaniu nie było mowy.

Na buczenie, celebrując triumf córki, Richard Williams odpowiedział gestem prosto z książek do historii, z encyklopedii sportu. Podniósł zaciśniętą pięść jak czarnoskórzy sprinterzy Tommie Smith i John Carlos na igrzyskach w 1968 roku w mieście Meksyk.

Wyszłam na kort, a tłum natychmiast zaczął kpić, buczeć. W poprzednim meczu, w półfinale, miałam grać z siostrą, ale Venus dopadło zapalenie ścięgien, musiała się wycofać. To najwidoczniej rozjuszyło fanów. Przez całą karierę uczciwość była dla mnie wszystkim. Tak samo dla Venus. Fałszywe oskarżenia odnośnie rzekomego ustawiania naszych meczów zabolały mnie, zadały głęboką ranę. Rasistowskie podteksty były bolesne, pokręcone i niesprawiedliwe. W sporcie, który kochałam całym sercem, na jednym z ukochanych turniejów, nagle poczułam się niemile widziana, samotna i przestraszona – wspominała tamten dzień 23-krotna mistrzyni wielkoszlemowa.

""
Tak Richard Williams odpowiedział publiczności. (Fot. AFP)

 

Rana piekła, ale po finale Serena o długoletniej banicji dla Indian Wells w swym kalendarzu nic nie mówiła. – Mam do obrony tytuł. Prawdopodobnie za rok mnie zobaczycie – odpowiadała dziennikarzom na konferencji. Burza jakby przycichła. Ze swych słów zaczęła się nagle wycofywać Dementiewa. Pod koniec marca w Key Biscayne zbagatelizowała oskarżenia sprzed dwóch tygodni. – Ja tylko żartowałam – odpowiadała dziennikarzom pytana o wypowiedzi z Indian Wells. Sama przyznała, że aż takiego zamieszania wywołanego jej słowami się nie spodziewała.

Przegrana walka o równość i przeprosiny
Ból był jednak nie do zniesienia. W sezonie 2002 Indian Wells odbywał się bez sióstr Williams. W 2003, 2004 i kolejnych także. – Trudno wyrzucić z pamięci godziny spędzone na płaczu w szatni w Indian Wells po zwycięstwie w 2001 roku, uczucie towarzyszące podczas jazdy powrotnej do Los Angeles, jak gdybym przegrała najważniejszy mecz w życiu, nie tenisowy, ale ważniejszy, bo walkę o równość – zwierzała się Serena. Decyzję podtrzymywała przez lata. – Nie zamierzam grać w Indian Wells. Wydarzyło się tam wiele rzeczy, które zmieniły moje życie. Powiedziałam Larry’emu Scottowi, że doszło do zdarzeń, do których dojść nie powinno, zwłaszcza w stosunku do Afroamerykanki – tłumaczyła dosadnie kilka sezonów później.

Lata upływały, mijały rocznice scen z 17 marca 2001 roku, do historii trafiały kolejne mistrzynie Indian Wells. Siostry Williams pozostawały nieugięte. W 2009 Serena dała upust swej zawziętości w biografii. – Rozgrywki zyskały rangę Mandatory, to znaczy, że WTA może ukarać każdą zawodniczkę, jeśli nie zagra. Ale nie dbam o to, mogą mi kazać płacić milion dolarów grzywny, i tak tam nie zagram z powrotem – napisała.

Przełom przyszedł w 2015 roku. Młodsza z sióstr miała wrócić rozliczyć się z demonami przeszłości, kiedy uzna, że jest gotowa. Wreszcie była. Obie były. – Indian Wells zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. To tam wygrałam pierwszy zawodowy mecz, ale też tam utraciłam kawałek siebie. Przed długi czas nie mogłam sobie wyobrazić powrotu w miejsce, w którym rozegrały się najczarniejsze chwile mojej kariery. Przez lata niesłychanie dorosłam jako tenisistka, ale co ważniejsze, jako człowiek. Właśnie dlatego zdecydowałam się wrócić do Indian Wells – przyznała na łamach magazynu „Time”, motywując decyzję o powrocie.

""
Po siedemnastu latach Serena cieszy się grą w Indian Wells. To tu wrócila do touru po urodzeniu córeczki. (Fot. AFP)

Mecz, który czekał 17 lat
O 2001 roku dziś przypomina zadra w sercu sióstr, co jakiś czas teksty prasowe i wspomnienia co starszych bądź lubujących się w kronikach kibiców. Historia obrała taki kurs, że to scenę tak bolesnego przestawienia Serena wybrała na miejsce definitywnego powrotu do touru po urodzeniu dziecka. Że w pierwszym turnieju po wznowieniu kariery zagra z Venus, która miała po drugiej stronie siatki, kiedy przed obwieszczeniem ciąży triumfowała w Australian Open 2018. Że w tych okolicznościach spotkają się po raz 29 w karierze, by rozegrać pewien mecz. Nie tylko o czwartą rundę. Mecz, który czekał na nie 17 lat.

Antoni Cichy