Korespondencja z Buadapesztu. Strzelanie pod okiem Puskasa

/ Szymon Adamski , źródło: korespondencja z Budapesztu, foto: AFP

 Wysiadam na stacji metra Ferenca Puskasa, za chwilę przechodzę koło stadionu imienia Ferenca Puskasa, aż wreszcie docieram na turniej… WTA. Tenisistki chyba zdają sobie sprawę z nadzwyczajnego otoczenia. Strzelają aż miło.

W głównej mierze nawiązuję do Georginy Garcii-Perez, która w drugiej rundzie eliminacji mierzyła się z 39-letnią Patty Schnyder. Z całym szacunkiem dla utytułowanej Szwajcarki, ale nie jest tajemnicą, że refleks pogarsza się wraz z przeżytymi wiosnami. Trudno więc wymagać odpowiedniej reakcji na serwis osiągający prędkość 220 kilometrów na godzinę. Dla jasności, rekordową prędkość. Nawet jeśli ktoś uzna, że węgierskie prędkościomierze nie są do końca wiarygodne, to serwis przekraczający 220 kilometrów na godzinę w wydaniu kobiecym jest tylko kwestią czasu. 

A skoro o rekordowych prędkościach mowa… Kilka godzin później odbył się mecz 1. rundy turnieju głównego z udziałem Sabine Lisicki. Niemka polskiego pochodzenia przegrała pierwszego seta 0:6, w drugiej odsłonie rywalizacji też nie było kolorowo. Od stanu 3:4 wygrała jednak trzy gemy z rzędu, a w decydującej partii wszystko poszło jak z płatka. Pauline Parmentier ma czego żałować, zaprzepaściła niezłą szansę na odbicie się od dna. W obecnym sezonie jeden mecz wygrała, dziewięć przegrała. ,,Jeden z dziesięciu" w wersji francuskiej.

Potężnymi strzałami była też wypełniona rywalizacja Petry Martić i Antonii Lottner, która w turnieju głównym wystąpiła dzięki ,,dzikiej karcie". Warunki fizyczne obu pań mówią same za siebie – Martić 181 centymetrów, Lottner jeszcze o cztery więcej. Przed pierwszą wymianą było wiadomo, że serwis będzie miał olbrzymie znaczenie. ,,Wiedziałam, że każdy gem, w którym Petra wywalczy przełamanie będzie naprawdę cenny. Mecz znacznie różnił się od przeciętnego kobiecego spotkania, gdzie przełamanie goni przełamanie. Tutaj każdy break był na wagę złota." – powiedziała po spotkaniu Sandra Zaniewska, trenerka Petry Martic. 

A co powiedziała Sandra Zaniewska swojej podopiecznej, gdy ta poprosiła ją o wizytę w trakcie przerwy po dziewięciu rozegranych gemach? – Powiedziałam, że ma dalej zachować zimną głowę i robić to, co robiła do tej pory. Zaproponowałam też małą zmianę przy serwisie, bo Lottner była ustawiona na tyle daleko od linii końcowej, że nie zawsze trzeba było serwować z pełną mocą. – zdradziła Zaniewska. Porady zaowocowały okazałym zwycięstwem Chorwatki. Martić ani razu nie dała się przełamać i zasłużenie wygrala 6:4, 6:2.

Korespondencja z Budapesztu, Szymon Adamski

 


Wyniki

 Pierwsza runda singla:

Mona Barthel (Niemcy) – Kateryna Kozłowa (Ukraina) 7:6(3), 5:7, 6:0

Petra Martic (Chorwacja) – Antonia Lottner (Niemcy) 6:4, 6:2

Sabine Lisicki (Niemcy) – Pauline Parmentier (Francja) 0:6, 6:4, 6:2

Alison Van Uytvanck (Belgia) – Oceane Dodin (Francja) 6:3, 6:2