Kerber dla Tenisklubu: jestem wdzięczna za to, czego się nauczyłam

/ Antoni Cichy , źródło: Korespondencja z Zhuhai, foto: WTA Elite Trophy

Nie ma w Zhuhai bardziej utytułowanej tenisistki niż Angelique Kerber. Bohaterka minionego sezonu w rozmowie z Tenisklubem opowiada, dlaczego poprzedni rok był tak wspaniały i jak ocenia ten, słabszy od poprzedniego.

W zeszłym roku była wręcz nie do powstrzymania. Poskromiła dwa turnieje wielkoszlemowe, grała w finale Wimbledonu. To jej Steffi Graf może podziękować, że jeszcze dzieli z Sereną Williams rekord w liczbie tygodni spędzonych na prowadzeniu w rankingu WTA. Poprzedni sezon w wykonaniu Kerber był niczym ze snu.

Tegoroczny jest słabszy, ale mistrzyni Australian Open i US Open dostrzega pozytywy. Jak sama podkreśliła i przypomniała, biletu do Zhuhai za darmo nie otrzymała. Też musiała wywalczyć kwalifikację, a ten sezon to kolejny cenny bagaż doświadczeń.

Z Angelique Kerber w Zhuhai rozmawia Antoni Cichy

Jak podsumowałaby pani sezon? Pewnie nie jest tak udany jak ten poprzedni.
Na pewno nie jest taki jak poprzedni. Ale muszę przyznać, że to był nowy rok z całkiem innymi oczekiwaniami. Z mojej strony zrobiłam wszystko. Wiadomo, chciałabym, żeby może lepiej ułożył się ten sezon. I tak jestem wdzięczna za to, czego nauczyłam się przez ostatnie dwa lata, za to, co wygrałam. Jestem tutaj, rok jeszcze się nie skończył, na razie koncentruję się na tym turnieju, a dopiero po nim zrobię podsumowanie, co można zrobić lepiej już pod kątem przyszłego sezonu.

Spodziewała się pani, że po najlepszym sezonie w karierze może przyjść słabszy?
Myślę, że to oczywiste, że nie da się cały czas utrzymywać najwyższego poziomu. Zawsze pojawiają się górki i dołki, ale najważniejsze, żeby wyciągać naukę, co zrobić lepiej w przyszłym roku. Właśnie to także będzie moim celem na sezon 2018.

Wracając do 2016, co się stało, że nagle wskoczyła pani na szczyt?
Myślę, że trudno odpowiedzieć na to pytanie. W sumie to od lat należę do „dziesiątki”. Moim zdaniem w zeszłym roku wszystko zgrało się razem. W ogóle uwierzyłam w siebie, uwierzyłam w grupę otaczających mnie ludzi, bo bez tych ludzi nie osiągnęłabym tego, co osiągnęłam.

Zmieniła pani coś w przygotowaniach? Pod względem przygotowania fizycznego, a może czysto tenisowego?
Zawsze przygotowuję się jak najlepiej. Najważniejsze jest oczywiście przygotowanie fizyczne, aby być mocną fizycznie, bo sezon trwa bardzo długo. Trzeba grać przez całych dziesięć miesięcy na wysokim poziomie. To dla mnie zawsze najważniejsze, obojętne, czy mowa o przyszłym roku, o tym czy jeszcze poprzednich latach.

Czuje się pani wyjątkowo, będąc jak na razie ostatnią tenisistką, która zdetronizowała Serenę Williams?
Muszę przyznać, że moim celem zawsze było wygranie szlema. W zeszłym roku wygrałam dwa, byłam w finale. Właśnie o tym myślałam.

Jest mecz z zeszłego sezonu, którego pani żałuje? Finał igrzysk w Rio z Moniką Puig?
Znaczy się, żałować, to nie żałuję. W każdym meczu daję z siebie wszystko, ale przeciwniczka oczywiście też. Zawsze wygrać może tylko jedna. Muszę powiedzieć, że w finale w Rio Monika zagrała wspaniały mecz. W ogóle cały turniej zagrała dobrze, na końcu wygrała. Tak więc nie żałują żadnego spotkania. W domu mam medal, a to zawsze było moim celem. Obojętnie jaki medal. Ja mam srebro.

Czy patrząc przez pryzmat poprzedniego sezonu, kiedy posmakowałam Singapuru, trudniej teraz grać tak naprawdę poziom niżej na zakończenie roku?
Znaczy się, trudno czy nie…. Wiem, jak to jest w Singapurze, wiem jak to jest być nawet w finale, bo w zeszłym roku byłam. Ale tutaj też są najlepsze tenisistki z „dwudziestki”. Chcąc się zakwalifikować, żeby tutaj przyjechać, też trzeba było rozegrać dobry rok. Dla mnie najważniejsze, bym zagrała tu jak najlepiej, bym dobrze zakończyła rok i z dobrymi odczuciami pojechała do domu.

Co było głównym powodem, dla którego przyjechała pani do Zhuhai? Niektóre tenisistki zrezygnowały z WTA Elite Trophy. Chodziło głównie o punkty, może o pozytywne nastawienie przed przyszłym sezonem?
Dla mnie jest ważne, żebym dobrze zakończyła rok. Właśnie to był powód, dla którego tu przyjechałam.

Jakie byłoby to dobre zakończenie roku?
Oczywiście, wygrać wszystkie możliwe mecze, wyjechać ze świadomością, że dałam z siebie wszystko i że zakończyłam sezon jak najlepiej.

W Chinach odbywa się coraz więcej turniejów, być może za dwa lata odbędą się WTA Finals. Jak się tutaj pani czuje? Nie brak zawodniczek, które lubią grać w Chinach.
Generalnie mówiąc, jest inaczej. To także ostatni wyjazd po całym roku, więc na pewno trochę trudniej. Ale już się przyzwyczaiłam. To mój nie pierwszy raz w Chinach. Wiem, jak tu jest, dobrze też tu grałam, więc mam miłe wspomnienia.

Potrafiłaby pani wyróżnić coś, co szczególnie lubi, coś co jest w Chinach, a nie ma w Europie? A może coś, co jest tylko tu i przeszkadza?
W ten sposób o tym nie myślałam. Oczywiście, jest inaczej. Może tu również zwiedzać wiele innych miejsc poza graniem. To inny kraj.

Czy zostaje w ogóle czas na zwiedzanie? Turniejowy grafik jest bardzo napięty.
Jak się chce, zawsze ma się czas. (śmiech)

W Zhuhai upatrzyła już pani sobie coś do zwiedzenia?
Jeszcze nie. Dopiero przyjechaliśmy dwa dni temu. Na razie koncentruję się na tym, żeby dobrze potrenować, żeby znaleźć swój rytm i w pełni skupić się tutaj na graniu.

Plany na wakacje już są? Puszczykowo?
W Puszczykowie na pewno będę się przygotowywać do następnego sezonu. Co do wakacji, zawsze podejmuję decyzję last minute.