Praga: Barthel skradła show

/ Maciej Pietrasik , źródło: Korespondencja z Pragi, foto: Olimpia Dudek/Tenisklub

Nie tak czescy kibice wyobrażali sobie finał turnieju WTA w Pradze. Choć długo wszystko układało się po ich myśli, to po mistrzowski tytuł nie sięgnęła Kristyna Pliszkova, ale Mona Barthel, która wygrała 2:6, 7:5, 6:2.

Gdy w poniedziałek, w Święto Pracy, rozpoczynał się turniej WTA w Pradze, pisaliśmy o tym, że siostry Pliszkove powodów do świętowania nie mają wcale. Karolina, choć najwyżej rozstawiona, odpadła już w pierwszej rundzie singla, Kristyna przegrała w deblu. Od wtorku niżej notowanej z sióstr wiodło się jednak znakomicie i wydawało się, że pędzi po mistrzowski tytuł – trzeci dla Czech w trzeciej edycji turnieju.

Mecz z Moną Barthel, która do turnieju głównego przebijała się przez eliminacje, Czeszka rozpoczęła znakomicie. Pomogła jej też w tym rywalka, bo już w pierwszym gemie dała się przełamać po popełnieniu dwóch podwójnych błędów serwisowych z rzędu. Potem przewaga Pliszkovej tylko rosła, a efektem była wygrana 6:2 w zaledwie pół godziny.

Czeszka mogła liczyć na wsparcie wypełnionych do ostatniego miejsca trybun i długo nic nie wskazywało na to, że przegra ten mecz, nawet wtedy, gdy drugą partię rozpoczęła od straty serwisu i stanu 0:2. Breaka natychmiast odrobiła, a gdy przełamała Barthel raz jeszcze i wyszła na prowadzenie 4:3, wydawało się, że zaraz będzie po meczu.

Wówczas wszystko zmieniło się jednak o 180 stopni – Pliszkova zaczęła popełniać proste błędy, a Barthel umiejętnie to wykorzystywała. Z każdym gemem z reprezentantki gospodarzy ulatywała pewność siebie z początku meczu meczu, a Niemka zyskiwała przewagę. Efekt to break powrotny, a kilkanaście minut później kolejne przełamanie dla Barthel, która wygrała 7:5.

Ważny dla losów meczu był pierwszy gem trzeciego seta, w którym Pliszkova nie wykorzystała stanu 0-40. Później sama z trudem utrzymała serwis, broniąc trzech break pointów. Do stanu 2:2 mecz był wyrównany, lecz później powtórzył się scenariusz z drugiej partii – kolejne błędy Czeszki sprawiały, że Barthel była coraz bliżej zakończenia meczu. I kilkanaście minut później było już po wszystkim – Niemka wygrała 2:6, 7:5, 6:2 i zgarnęła swój czwarty singlowy tytuł w cyklu WTA.

Po raz pierwszy w Pradze turnieju singla nie wygrała reprezentantka gospodarzy – wcześniej udawało się to Karolinie Pliszkovej i Lucie Szafarzovej. Nie pomogło wsparcie kibiców i Petry Kvitovej, która zagościła na korcie centralnym. Gdy Kristyna Pliszkova przemawiała do publiczności, łamał się jej głos i miała łzy w oczach. Nie tak miało być, lecz trzeba przyznać, że Barthel w pełni na ten tytuł zasłużyła. A pomyśleć, że była o krok od odpadnięcia w drugiej rundzie eliminacji.

Z Pragi, Maciej Pietrasik


Wyniki

Finał singla:
Mona Barthel (Niemcy, Q) – Kristyna Pliszkova (Czechy) 2:6, 7:5, 6:2