Australian Open: Williams kontra Luczić- Baroni 19 lat później

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com, foto: AFP

Niesamowita historia Mirjany Luczić-Baroni w Melbourne wciąż trwa. W środę 34-letnia tenisistka w trzech setach pokonała Karolinę Pliszkovą i o finał Australian Open powalczy z Sereną Williams. Amerykanka wyeliminowała Johannę Kontę.

Jako pierwsze na korcie pojawiły się Chorwatka i praworęczna z sióstr Pliszkovych. W pierwszej partii 34-letnia tenisistka okazała się lepsza o jedno przełamanie. W drugiej odsłonie meczu zawodniczka rozstawiona z numerem 5 wygrała 6:3, ale w decydującym secie Luczić-Baroni ponownie zapisała na swoim koncie o jednego „breaka” więcej.

Czeszka słynie z agresywnej linii końcowej, ale w środę Chorwatka w żaden sposób nie ustępowała w tym elemencie wyższej sklasyfikowanej rywalce. Obie zawodniczki zakończyły to spotkania z dodatnim bilansem uderzeń wygrywających do błędów, reprezentantka naszych południowych sąsiadów 23-21, a pogromczyni Agnieszki Radwańskiej 42-35. Zarówno Pliszkova jak i Luczić-Baroni należą do światowej czołówki, jeśli chodzi o serwis, ale tym razem to uderzenie nie odrywało aż tak dużej roli. Obie tenisistki siedmiokrotnie przełamywały serwis rywalki w tym meczu.

Ona grała dzisiaj naprawdę dobrze, uderzała piłkę bardzo szybko, wchodziła w kort i z pełną mocą atakowała mój serwis – wyjaśniła na konferencji prasowej turniejowa „piątka”. – Ja nie mogę tyle razy oddawać podania w meczu. Gdy nie trafiałam pierwszy serwisem, ona od razu mnie naciskała, więc starałam się to robić. Z jednej strony słońce mocno świeciło w oczy, więc w trzecim secie obie traciłyśmy podanie z prawej strony. Myślę, że ona sobie ze wszystkimi trudnościami na korcie poradziła trochę lepiej niż ja, była bardziej agresywna i dlatego wygrała – podsumowała Pliszkova.

W trakcie pomeczowego wywiadu na korcie Mirjana Luczić-Baroni nie była w stanie opanować emocji. Chorwatka awansowała do drugiego w karierze półfinału wielkoszlemowego. Pierwszy raz udało je się to w 1999 roku podczas Wimbledonu.

To jest to, o czym śniłam – powiedziała na konferencji prasowej była podopieczna Maciej Synówki. – Po to tyle trenowałam. W wieku 34-lat mam wspaniały dom, jestem szczęśliwą żoną i byłabym bardzo szczęśliwa również wtedy, gdybym siedziała w domu razem z rodziną. Gdzieś głęboko w sobie, czułam jednak, że cały czas stać mnie na wspaniałe rezultaty. To, że mogę być tutaj i przeżywać te chwilę, to coś wspaniałego.

Bardzo interesująco zapowiadał się również drugi ćwierćfinałowy pojedynek. Serena Williams miała zmierzyć się z będącą w świetnej formie Johanną Kontą. Wielu ekspertów tenisowych uważało, że Brytyjka może być najtrudniejszą przeszkodą dla Amerykanki na drodze po 23 tytuł wielkoszlemowy. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Turniejowa „dwójka” rozegrała zdecydowanie najlepszy mecz w turnieju i oddała reprezentantce Wielkiej Brytanii tylko pięć gemów.

Mój pierwszy serwis nie był dzisiaj najlepszy, ale ostatnio naprawdę dużo pracowałam nad drugim podaniem – wyjaśniła po meczu amerykańska gwiazda. – Przez cały turniej nie był najlepszy, więc musiałam polegać na drugim serwisie i uderzeniach z głębi kortu. Mój return również był na wysokim poziomie. Ona jest zawodniczką, która bardzo dobrze spisuje się w każdej części kortu, więc ja dzisiaj również musiałam być wszędzie.

Młodsza z sióstr Williams rywalizowała z Mirjaną Luczić-Baroni dwukrotnie, ale oba spotkania miały miejsce w 1998 roku, ostatnie w drugiej rundzie Wimbledonu.

Pamiętam, że grałyśmy na korcie centralnym, to wszystko co pamiętam – powiedziała 22-krotna mistrzyni turniejów wielkoszlemowych. – Pamiętam, że wygrałam. Byłam bardzo podekscytowana, bo byłam bardzo młoda. Ona oczywiście również była super młoda. Szczerze mówiąc, obie gramy teraz zupełnie inaczej. Obie przeszłyśmy dużo. Obie przetrwałyśmy i teraz jesteśmy tutaj, to naprawdę wspaniała historia.
 


Wyniki

Ćwierćfinał singla
Serena Williams (USA, 2) – Johanna Konta (Wlk. Brytania, 9) 6:2 6:3
Mirjana Luczić-Baroni (Chorwacja) – Karolina Pliszkova (Czechy, 5) 6:4 3:6 6:4