Wuhan: koncertowy finał Kvitovej

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

 

Petra Kvitova we wzbudzającym podziw stylu sięgnęła po drugi tytuł w Wuhan. Czeszka znokautowała w finale Dominikę Cibulkovą. Zwyciężyła 6:1, 6:1 w ledwie 62 minuty!

 

Dwukrotna mistrzyni Wimbledonu zbliżyła się do tego, co można nazwać turniejem marzeń. W finale oddała tylko dwa gemy, wcześniej w półfinale pokonała 6:1, 6:2 Simonę Halep, a jeszcze wcześniej po tenisowym maratonie wyeliminowała numer jeden na świecie Angelique Kerber. Nie zostało jej nic innego jak zwieńczyć dzieło, a sobotni pojedynek był niczym innym jak słodką wisienką na torcie.

Kvitova wygrała po raz piąty w siódmej konfrontacji ze Słowaczką. Dwie ostatnie kończyły się zwycięstwami „Domi”, ale podtrzymanie passy przy tak grającej 26-latce graniczyło z cudem. Mistrzyni z Wuhan sprzed dwóch lat zdobyła dwa razy więcej punktów od Cibulkovej. A nawet ponad dwa razy więcej, bo uzbierała ich 57, a tenisistka z Bratysławy jedynie 28.

Obecnie 16. tenisistka świata od pierwszej piłki grała jak z nut. Po czterech gemach prowadziła 4:0 z dwoma przełamaniami, a po drodze zgubiła tylko punkt. Mimo trzech obronionych break pointów straciła podanie, ale to był tylko przerywnik. Odłamała na 5:1 i kontynuowała popisy, kończąc seta serwisem na 6:1.

W drugim secie wcześniej zdołała wygrać gema. Utrzymała podanie na 2:1. I na tym skończyła się jej zdobycz. Kvitova niczym buldożer torowała sobie drogę do osiemnastego tytułu w karierze, a pierwszego w tym sezonie. Wygrała serwis, przełamała, obroniła break pointa i na koniec jeszcze raz przełamała Cibulkovą.

Podwójna triumfatorka Wimbledonu wywalczyła tytuł, ale dopisała do swojego konta równie cenne punkty. W rankingu WTA awansuje na 11. miejsce, a co dla niej ważniejsze, ma mocniejszą kartę w grze o Singapur. Wciąż jednak traci ponad 600 punktów do ósmej Madison Keys, która zajmuje ostatnią pozycję premiowaną występem w WTA Finals.

 


Wyniki

Finał singla:
Petra Kvitova (Czechy, 14) – Dominika Cibulkova (Słowacja, 10) 6:1, 6:1