Rio: Williams rozprawiła się z francuskim katem

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

Po trzech latach Serena Williams wreszcie pokonała Alize Cornet i awansowała do trzeciej rundy turnieju olimpijskiego. Francuzka szanse też miała, ale nie wykorzystała piłek setowych.

Spotkanie Amerykanki z rywalką z końca Top 50 nie powinno budzić wielkich emocji, ale kiedy po drugiej stronie siatki staje Cornet jest inaczej. Żartobliwe komentarze pojawiły się już po losowaniu, które zetknęło obie zawodniczki na kursie kolizyjnym w drugiej rundzie. Kto jak kto, ale francuska tenisistka na Serenę ma patent. Wygrała z nią trzy ostatnie pojedynki, jako jedna z nielicznych w tourze nie była w momencie losowania na minusie w konfrontacjach z 22-krotną mistrzynią turniejów wielkoszlemowych.

Williams zaczęła mecz, tak jakby chciała jak najszybciej rozprawić się z demonami z przeszłości. Wyszła na prowadzenie 3:0 z podwójnym przełamaniem. Francuzki to jednak nie zdeprymowało. Odłamała, obroniła cztery break pointy w piątym gemie, a w ósmym doprowadziła do remisu. Szala zaczęła się przechylać w jej stronę, przechyliła się nawet bardzo mocno, kiedy przy prowadzeniu 5:4 miała dwie piłki setowe. Wtedy faworytka turnieju olimpijskiego wyciągnęła niczym asy z rękawa dwa znakomite serwisy i odparła ataki swojej nemezis.

Cornet się pogubiła, po niewykorzystanych szansach straciła podanie, ale Williams na wolnym korcie nie była w stanie zamknąć seta. Też dała się przełamać. Rozstrzygał tie break – także wyrównany, pełen zwrotów, przegranych serwisów. Amerykanka w przeciwieństwie do rywalki, kiedy już wypracowała sobie piłkę setową, skorzystała z niej i wygrała 7-5.

W drugim secie tylu emocji nie było. Jak to bywa w przypadku sympatycznej Francuzki, po przegranej zaciętej partii, w drugiej czasem nie może się otrząsnąć. Z pierwszych sześciu gemów aż pięć trafiło na konto Williams. Skończyło się 6:2, bo przy 5:1 Amerykanka nie utrzymała jeszcze podania. Ale Cornet także.

Na pozostałych kortach też obeszło się bez niespodzianek. Trzeciego dnia turnieju olimpijskiego zgodnie wygrywały wszystkie rozstawione. Wyłamała się tylko pogromczyni Magdy Linette Anastazja Pawluczenkowa, która uległa Monice Puig. Saisai Zheng, która wyeliminowała Agnieszkę Radwańską, też już nie gra. Ją pokonała Daria Kasatkina.

W dwóch spotkaniach czołowych rakiet z finalistkami turniejów wielkoszlemowych Angelique Kerber wygrała 6:4, 6:2 z Eugenie Bouchard, a Petra Kvitova 6:2, 6:4 z Caroline Wozniacki. O ile meczem turnieju mężczyzn niewątpliwie okrzyknięty będzie pojedynek Novaka Dżokovicia z Juanem Martinem del Potro, to w żeńskich zmaganiach kandydaturę zgłosiły Madison Keys i Kristina Mladenovic. Rozstawiona z „7” Amerykanka zwyciężyła Francuzkę 7:5, 6:7(4) i 7:6(5).