Charleston: wielki mecz Bouchard, rewelacyjna Bencic

/ Antoni Cichy , źródło: wtatennis.com/własne, foto: AFP

Eugenie Bouchard wzniosła się na wyżyny swoich możliwości i pokonała w ćwierćfinale rozgrywek w Charleston Jelenę Janković. O finał powalczy się z Lucie Safarovią. Z rozgrywkami pożegnała się Sara Errani. Włoszkę wyeliminowała 17-letnia kwalifkantka ze Szwajcarii, Belinda Bencic.

Konfrontacja Bouchard z Janković na długo zapadnie w pamięci kibiców, którym na korcie centralnym dane było podziwiać wspaniałą walkę obfitującą w długie wymiany. Ręce same składały się do oklasków po returnach 20-letniej Kanadyjki czy świetnych uderzeniach rozstawionej z „dwójką” Serbki.

Pierwszą partię spotkania po dwóch przełamaniach zapisała na swoim koncie Bouchard. W drugim secie dwudziesta rakieta świata była na najlepszej drodze, żeby szybko rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Rozstawiona z „szóstką” półfinalistka Australian Open przełamała ósmą rakietę świata na 4:3. Serbka wykazała się jednak stalowymi nerwami i pokazała klasę, wygrywając trzy kolejne gemy. Trzecia partia – przynajmniej na papierze – to kopia pierwszej. Dwa wykorzystane break pointy przez Bouchard i wynik 6:3.

Dla młodej Kanadyjki zwycięstwo nad Janković miało wyjątkowe znaczenie. 20-latka nie tylko awansowała do półfinału Family Circle Cup – pokonała także najwyżej notowaną zawodniczkę w całej swojej karierze. Wcześniej trzykrotnie wygrywała z tenisistkami z czołowej „10” rankingu WTA, ale żadna z nich nie zajmowała tak wysokiej pozycji, jak Serbka.

Turniejowa „szóstka”, co potwierdziła, zagubiła się nieco w drugim secie. Zmusiła ją do tego grająca kombinacyjnie Janković. Kanadyjce udało się mimo wszystko odzyskać wcześniejszy błysk. – Wiem, że w drugim secie nie grałam swojego tenisa. Myślę, że rywalka spisała się wtedy dobrze, przejmując kontrolę nad spotkaniem. Często zmieniała także kierunek, przez co musiałam sporo biegać. W porządku, ale nie o to mi chodzi. Musiałam wrócić do mojej gry – opisywała po meczu Bouchard.

20-latkę czeka w sobotę batalia o drugi w karierze finał turnieju WTA. Jej przeciwniczką będzie Andrea Petkovic. Rozstawiona z „czternastką” Niemka wyeliminowała wyżej notowaną Lucie Safarovą.

Petkovic wygrała pierwszego seta do trzech, jednak w drugiej partii inicjatywę przejęła Czeszka. Turniejowa „dziewiątka” oddała rywalce tylko jednego gema i kiedy wydawało się, że złapała wiatr w żagle, Petkovic popisała się piorunującą odpowiedzią w trzecim secie. Niemka wykorzystała trzy z pięciu break pointów, sama obroniła wszystkie cztery, które miała Safarova, i również zwyciężyła 6:1.

Ogromną sensację sprawiła w ćwierćfinałach Belinda Bencic. 17-letnia Szwajcarka, która do turnieju głównego przedzierała się przez kwalifikacje, była skazywana na porażkę z rozstawioną z „trójką” Sarą Errani. Mecz rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami – ton nadawała Włoszka i to ona zapisała na swoim koncie pierwszego seta.

Począwszy od piątego gema drugiej partii na korcie doszło do całkowitej zmiany ról i układu sił. Bencic po prostu zaczęła punktować, żeby nie powiedzieć nieustannie nokautować Errani. Od stanu 2:2 młodziutka Szwajcarka wygrała dziewięć kolejnych gemów – zwyciężyła w drugim secie i objęła prowadzenie 5:0 w trzecim. Takiej przewagi jedenasta rakieta świata nie była już w stanie zniwelować i ugrała tylko jednego gema.

To na pewno moje największe zwycięstwo. Nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę uwierzyć, że gram tu w półfinale, a zaczęłam w kwalifikacjach. Nie wiedziałam, że przyjdą takie rezultaty, ale miałam nadzieję i wierzyłam, że któregoś dnia to się stanie. Jestem naprawdę szczęśliwa, że doszło do tego w Charleston – mówiła podekscytowana 17-latka.

Bencic na gorąco przeanalizowała przebieg spotkania. Jak sama zauważa, potrzebowała trochę czasu, żeby przystosować się do nowej sytuacji. – Grała naprawdę dobrze. Miałam problemy na początku, ponieważ spotkałyśmy się po raz pierwszy i nie znałam jej gry za bardzo. Później się przystosowałam. Starałam się koncentrować na każdej kolejnej piłce, nie na wyniku. Udało mi się grać coraz to agresywniej i stopniowo wchodzić w meczu. To był klucz. Później zaczęłam także serwować lepiej, niż robiłam to w pierwszym secie – zdradziła tajemnicę sukcesu największa rewelacja Family Circle Cup.

Trwa także sen Jany Cepelovej. To 20-letnia Słowaczka, która wcześniej wyeliminowała Serenę Williams i Jelenę Wiesninę, a teraz gładko pokonała 6:2, 6:1 Danielę Hantuchovą, będzie półfinałową rywalką Bencic. – Jestem naprawdę szczęśliwa. To był trudny mecz. Daniela to dobra zawodniczka i moja dobra przyjaciółka, więc zawsze, kiedy gramy przeciwko sobie, jest ciężko – powiedziała kolejna rewelacja rozgrywek w Charleston.

Bez względu na to, kto po ostatniej piłce półfinału podniesie ręce w geście triumfu, osiągnie największy sukces w karierze. Ani Cepelova, ani Bencic nie grały jeszcze nigdy w półfinale. A tym bardziej w finale turnieju o randze WTA.