Li: wreszcie to zrobiłam

/ Antoni Cichy , źródło: wtatennis.com/własne, foto: AFP

Na Li za trzecim podejściem udało się zwyciężyć w Australian Open, co doskonale odzwierciedla użyte przez nią samą słowo „wreszcie”. Mimo porażki minione dwa tygodnie bardzo miło wspominać będzie Dominika Cibulkova.

Chinka po raz trzeci doszła do finału Australian Open. W 2011 roku uległa Kim Clijsters, a przed rokiem musiała uznać wyższość Wiktorii Azarenki. – Wreszcie to zrobiłam. Ostatnimi dwoma razy było naprawdę blisko. Na samym początku chciałabym jednak pogratulować Domi. Rozegrałaś bardzo dobry turniej i życzę ci wszystkiego najlepszego w przyszłości – zwróciła się do swojej przeciwniczki triumfatorka finału.

Australian Open to jedyny turniej Wielkiego Szlema, w którym 31-latce wiedzie się od lat tak dobrze. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat tylko raz nie doszła przynajmniej do półfinału. – Muszę przyznać, że to mój ulubiony turniej wielkoszlemowy. Nie mogę się już doczekać powrotu – zakończyła filigranowa Chinka.

W znakomitym nastroju Melbourne opuści także Dominika Cibulkova. Słowaczka nie ukrywała swojej radości z udanego Australian Open, mimo że w finale musiała przełknąć gorycz porażki. – To były wspaniałe dwa tygodnie mojego życia. Chyba się zaraz rozpłaczę. To znaczy tak wiele dla naszego kraju. Jestem szczęśliwa, mogąc reprezentować tu Słowację. Chciałabym również pogratulować Na Li – rozegrała wspaniały turniej i w pełni zasłużyła na zwycięstwo – mówiła ze łzami w oczach przeszczęśliwa 23-latka, która jako pierwsza Słowaczka w historii osiągnęła finał turnieju wielkoszlemowego.