Stambuł: celowanie w finał

/ Tomasz Krasoń , źródło: wtatennis.com/własne, foto: AFP

Sobotnie półfinały turnieju mistrzyń w Stambule to przedostatni akord tegorocznego cyklu WTA. I choć w tym roku zabraknie w nich Agnieszki Radwańskiej, to i tak możemy liczyć na spore emocje.

Pierwsze singlowy półfinał rozpocznie się o 14 czasu polskiego. Zmierzą się w nim Na Li i Petra Kvitova. Obie mają o co walczyć. W obliczu tureckiej klęski Agnieszki Radwańskiej Chinka stanęła bowiem przed wielką szansą wskoczenia na trzecie miejsce w rankingu WTA. I do tego celu brakuje jej naprawdę niedużo – półfinałowa wygrana z Kvitovą zapewni jej awans przed Radwańską i przed nieobecną w Stambule Marię Szarapową, a w konsekwencji najwyższą rankingową pozycję w karierze i zakończenie sezonu na podium. Z kolei Czeszka walczy o nawiązanie do pięknych wspomnień sprzed 2 lat. Przypomnijmy, w 2011 roku Kvitova, startująca w Stambule jako aktualna mistrzyni Wimbledonu, w pięknym stylu wygrała całą imprezę. Wówczas okrzykniętą ją najlepszą tenisistką świata i zwiastowano, że w kolejnych latach zdominuje kobiece rozgrywki. Tak się jednak nie stało. Kvitova systematycznie obniżała loty. Obecny rok, choć bardzo równy i solidny, nie przyniósł jej żadnych spektakularnych sukcesów – w największych imprezach musiała zadowolić się ćwierćfinałem Wimbledonu i półfinałem Pekinu. Trochę mało. Teraz ma szansę na dużo, dużo więcej.

O wskazanie faworytki w tym meczu jest bardzo trudno. Zadania nie ułatwia historii bezpośrednich pojedynków – bilans jest remisowy, 3-3. Każdego roku, poczynając od sezonu 2011, walczyły ze sobą dwukrotnie i dzieliły się zwycięstwami. W tym roku Li wygrała w Stuttgarcie, a Kvitova w Pekinie. Z grupy z kompletem zwycięstw wyszła Chinka, ale Czeszka przegrała tylko z Sereną Williams. Sprawa jest otwarta.

Dużo bardziej jednostronny wydaje się drugi półfinał. Serena Williams, absolutna dominatorka, zagra z Jeleną Janković. I choć Amerykanka ostatnio nie zawodzi (w tym roku przegrała tylko cztery mecze), to miłośnicy długich i zażartych spotkań mają prawo mieć odrobinę nadziei. Bo ze wszystkich uczestniczek tegorocznego turnieju mistrzyń, to właśnie Jelena Janković najczęściej wygrywała z Sereną. Bilans ma oczywiście ujemny, ale 4 wygrane przy 7 porażkach nie wyglądają tak strasznie jak statystyki Azarenki, Radwańskiej czy Li. Serbka ma bowiem walory, które stanowią pewne zagrożenie dla Williams – dużą regularność i wystarczającą siłę uderzeń. Właśnie z tych powodów młodsza z amerykańskich sióstr wielokrotnie męczyła się z Jeleną Diemientiewą i Jennifer Capriati. Janković, oczywiście będąca w szczytowej formie, gra podobnie. Pytanie tylko, czy Serbka będzie w stanie zagrać swój najlepszy tenis. Wiara w powtórkę z Australian Open 2008 albo z Rzymu 2010 wydaje się być złudna, gdyż świeży ślad w pamięci pozostawiła gładka wygrana Williams podczas finału tegorocznego China Open.

W sobotę do rywalizacji w mistrzostwach WTA przystąpią również najlepsze pary deblowe świata. Cztery duety zmagania rozpoczną od razu od walki o finał. Najpierw Nadia Pietrowa i Katarina Srebotnik zmierzą się z Su-Wei Hsieh i Shuai Peng, a na koniec dnia Sara Errani i Roberta Vinci zagrają z Jekatariną Makarową i Jeleną Wiesniną.

Plan gier na sobotę:
12.00: N.Pietrowa, K.Srebotnik – S.W.Hsieh, S.Peng
Nie przed 14.00: Na Li – Petra Kvitova
Po tym meczu: Serena Williams – Jelena Janković
Po tym meczu: S.Errani, R.Vinci – J.Makarowa, J.Wiesnina