Leszek Malinowski: Blue Brothers
Najbogatszy Rumun na świecie Ion Tiriac postuluje zmianę koloru mączki ceglanej na niebieski. Szef turnieju w Madrycie twierdzi, że nie ma innej drogi, gdyż błękit znacznie lepiej ogląda się w telewizji. Właściciele czerwonych kortów mają więc powody do niepokoju, bo skąd wziąć niebieskie cegły na przemiał?
Felieton Leszka Malinowskiego
Może będą mączkę malowali? Zwiększy to jednak koszty turniejów. Zanim rozpocznie się rozgrzewka, na kort wejdą malarze z pistoletami natryskowymi, aby przemalować wszystko na niebiesko. Majątek Tiriaca, wg Forbesa, jest oceniany na 2,2 mld dolarów. To usprawiedliwia trochę skłonności do rewolucyjnych pomysłów. Przy takiej kasie wszystko może przyjść człowiekowi do głowy. Gdyby pan Ion kapnął mi 1 procent ze swojej fortuny, to gwarantuję całą garść nowych pomysłów na tenisa.
Proponuję na przykład rozgrywki w tenisie wodnym. Kort byłby rodzajem basenu wypełnionym wodą, a najważniejszą umiejętnością tenisistów byłoby pływanie. Serwować można by było z brzegu, po czym tenisista z rakietą rzucałby się do basenu, aby odbijać piłkę wykonaną ze styropianu, żeby przypadkiem nie utonęła. Woda byłaby, rzecz jasna, niebieska, a na Wimbledonie Wodnym – wyjątkowo zielona. Ten kolor wody byłby, jak przypuszczam, bardzo popularny w Polsce, gdzie otwarte baseny bardzo szybko przybierają ten kolor. Dzieci, zamiast na ściankach, mogłyby trenować w fontannach i zbiornikach przeciwpożarowych.
Pan Tiriac, który ma zdolność przekonywania, załatwił dobry termin dla turnieju madryckiego, co pozwoliło podnieść jego rangę i przygotować pulę nagród przekraczającą 7 mln dolarów. Takie umiejętności, być może, spowodują wprowadzenie w życie innego jego pomysłu – powiększenia piłek o 10-15 proc. Ta zmiana sprzyjałaby tym, którzy w tenisie używają więcej techniki, a mniej siły, co zdaniem Rumuna podniosłoby walory widowiska. Powiększanie piłek to w tenisie (w tym także stołowym) pomysł nienowy. Byleby nie skończyło się to tak, że za kilkadziesiąt la zawodnicy będą grali piłką wielkości futbolówki, odbijając ją rakietami wielkości łopaty.
Nie wydaje mi się, że jakiekolwiek zmiany piłek wyeliminują tenis siłowy, gdyż sport tak ma, że zawodnicy chcą wygrać nieważne jak – ładnie czy brzydko. Pieniądze oferowane za zwycięstwo ułatwiają wyciąganie prostych wniosków, o czym Tiriac powinien najlepiej wiedzieć. Kiedyś znanego trenera zapytano, jaka jest jego recepta na zwycięstwo. „Walić z całej siły po rogach!”. Ot i cała tajemnica.
Oryginalne pomysły wywołują mnóstwo spekulacji. Zmiana piłek będzie dobrą wiadomością dla producentów. W nowe piłki będzie się musiał zaopatrzyć cały świat. Nie zdziwiłbym się, gdyby Tiriac miał udziały w fabrykach produkujących piłki i niebieską farbę. Swego czasu jeden z naszych posłów wyskoczył z wnioskiem o zakaz handlu w niedzielę dla sklepów powyżej 250 m kw. Potem wyszło na jaw, że poseł jest współwłaścicielem dużej sieci sklepów, które dziwnym trafem miały mniej niż 250 metrów.
Myślę jednak, że pan Ion już swoje pieniądze zarobił i niepotrzebne mu dodatkowe profity. Teraz chce wejść do historii światowego tenisa jako wielki reformator – człowiek, który poczuł bluesa. Swoją siłą przebicia może dużo osiągnąć. Wówczas żony tenisistów będą miały do rozwiązania nie lada zagadkę – skąd w przedpokoju niebieskie ślady?! Aż pojawi się nowy milioner, który stwierdzi, że jeszcze lepiej wychodzi w telewizorze kolor fioletowy. Pojawi się problem fioletowych cegieł i… kolejny felieton w „Tenisklubie”.