Gabaszwili: era ,,Wielkiej Trójki” trwa za długo

/ Szymon Adamski , źródło: własne / Punto de break , foto: AFP

Jeszcze pięć lat temu Tejmuraz Gabaszwili był najwyżej notowanym rosyjskim tenisistą. W wywiadzie dla Punto de break podsumował dobiegającą końca karierę i podzielił się opiniami na temat ,,Wielkiej Trójki” oraz swojego rodaka, Daniiła Miedwiediewa.

Na przykładzie Gabaszwiliego widać, jak rozkwitł w ostatnich latach męski tenis w Rosji. Pięć lat temu to właśnie urodzony w Gruzji zawodnik stał na jego czele wespół z Andriej Kuzniecowem. Dziś obaj rywalizują głównie w rozgrywkach challengerowych. Przez wiele lat grali jednak w głównym cyklu, lecz łącznie odnieśli zaledwie sześć zwycięstw w meczach z zawodnikami z pierwszej dziesiątki. Dziś Rosjanie sami mają dwóch tenisistów w tym elitarnym gronie, a Karen Chaczanow i Asłan Karacew znajdują się niewiele niżej.

Gabaszwili przewiduje, że po odejściu na emeryturę ,,Wielkiej Trójki” utworzy się grupa około dziesięciu graczy, którzy będą rywalizować o największe trofea. – Wróci Thiem, wróci Czorić, coraz lepsi będą Rublow i Auger-Aliassime – zaczął wymieniać 36-latek… Jednak na dłużej zatrzymał się przy Daniiłu Miedwiediewie. Jego zdaniem aktualny mistrz US Open ma wszystko, by stać się najlepszym tenisistą w historii Rosji. – Został mistrzem później niż Marat Safin i nie był jeszcze liderem jak Marat czy Jewgienij Kafelnikow.  Myślę, że może to jednak wkrótce zrobić. A już na pewno, gdy Dżoković i Nadal przejdą na emeryturę. Różnica jest niewielka, ale Miedwiediew zaznaczył już swoją przewagę nad Zverevem, Rublowem czy Tsitsipasem. Jest od nich solidniejszy i regularniejszy. Musiałby wygrać jeszcze dwa Wielkie Szlemy, żeby być najlepszym Rosjaninem w historii i ja w to wierzę. W cztery lub pięć wygranych szlemów również – powiedział Gabaszwili.

W trakcie długiej kariery 36-latek potrafił nawiązać walkę z najlepszymi tenisistami, a nawet cieszył się ze zwycięstw nad Murray’em i Ferrerem. Opisując dominację w ostatnich 20-letach używa jednak zwrotu ,,Wielka Trójka”, a nie ,,Wielka Czwórka” jak niektórzy kibice. Co ciekawe, tak długi czas panowania Federera, Nadala i Dżokovicia nie uważa za dobry dla dyscypliny. Wręcz przeciwnie.

– Przez dwadzieścia lat mieliśmy tylko trzech zwycięzców – to bardzo źle. Popularność tenisa spada, gdy zawsze wygrywają ci sami ludzie, kibice są tym przytłoczeni, chcą czegoś nowego, ale tak się nie dzieje, bo tamci są zbyt dobrzy – przeanalizował Rosjanin. – Przy takiej dominacji wąskiej grupy problem polega na tym, że promowanie innych staje się trudniejsze, prawie niemożliwe. Dwadzieścia lat to po prostu za długi okres. Przecież Rafa mógłby być ojcem Alcaraza. To za dużo – dodał Gabaszwili z odrobiną humoru.

36-latek przyznał, że sam jest u schyłku kariery. Stan jego ciała, a także finansów nie pozwala mu marzyć o powrocie do grona najlepszych i rywalizacji w największych turniejach. Pozostają mu jedynie piękne wspomnienia. Za życiowy sukces uznaje zwycięstwo nad Fernando Gonzalezem w US Open, gdy wygrał pięciosetową batalię, mimo że grał ze złamanym palcem.

Wyniki w ostatnich latach nie są już powodem do dumy, lecz Gabaszwili nie traci dobrego humoru. Na pytanie, który mecz by skasował, żeby jego dzieci nigdy go nie obejrzały, rozbrajająco odpowiedział, że każdy z ostatnich trzech lat… Aktualnie zajmuje 267. miejsce w rankingu ATP. Najwyżej był na 43. pozycji.