Dominic Thiem w „amerykańskiej bańce”: Nie widzimy stąd miasta
Zawodnicy z całego świata przybyli już do nowojorskiego kompleksu, w którym od jutra odbywać mają się zawody Western & Southern Open, a niedługo potem wyczekiwanego US Open. O panujących tam pandemicznych restrykcjach austriackim dziennikarzom opowiedział Dominic Thiem.
Notowany w rankingu ATP na trzecim miejscu Austriak przynajmniej teoretycznie stanąć ma niedługo przed większą niż kiedykolwiek szansą na pierwszy wielkoszlemowy tytuł. Nie dziwi więc, że mimo szczególnych okoliczności rozstawiony w obu zbliżających się turniejach z numerem drugim Thiem, z przyjazdu do Stanów Zjednoczonych nie zrezygnował. Z dziennikarzami Kleine Zeitung tenisista podzielił się wrażeniami po pierwszych dniach pobytu na terenie przystosowanego do warunków pandemii kompleksu.
– Przebywamy w hotelu i jest bardzo miło. Mamy fajny pokój z balkonem, który w Nowym Jorku jest akurat prawdziwym skarbem. Dennis Novak także znajduje się w tym hotelu, ale nie spotkaliśmy się jeszcze, ponieważ w dniu przyjazdu przeszliśmy test na obecność koronawirusa. Teraz na nadgarstkach nosimy informujące o oczekiwaniu na wynik niebieskie opaski – relacjonował kilka dni temu Thiem – Gdy tylko wynik badania będzie negatywny zmienimy je na zielone i staną się one naszą „przepustką” do zrobienia tu czegokolwiek. Dopiero wtedy możliwy będzie oczywiście pierwszy trening.
Wkrótce po tej wypowiedzi Dominic Thiem dopuszczony został do swojego pierwszego nowojorskiego treningu. Organizatorów zawodów już niedługo czeka natomiast test umiejętności zapewnienia uczestnikom obiecywanego od tygodni najwyższego standardu bezpieczeństwa. Jednym z kluczowych, podejmowanych w tym celu kroków ma być rywalizacja w warunkach całkowitego odcięcia od świata zewnętrznego. Informacje przekazane przez zamkniętego w tej wielkoszlemowej „bańce” Thiema pozwalają wierzyć, że gospodarze są przygotowani do realizacji swoich deklaracji.
– Znajdujemy się w odległości 30 mil od miasta i nawet go stąd nie widzimy – wyjaśniał Austriak – Lotnisko było zupełnie puste. Po przyjeździe przetransportowano nas samochodami do głównego hotelu, w którym przeszliśmy test na obecność koronawirusa. Potem przewieziono nas do innego hotelu. Następnie spędziliśmy 14 godzin w pokojach. Przez najbliższe trzy, cztery tygodnie jedynym co zobaczymy, będzie hotelowy kompleks – dodał.