Wimbledon oczkiem Rolaka: będzie sojusz z Niemcami

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja własna, foto: AFP

Czekam na to od 21 lat. Widziałem już Polki i Polaków w finałach Wimbledonu, trzy z nich nawet zdobyły tytuł mistrzowski. Ale, niczego im nie ujmując, były tylko juniorkami. Jutro, czyli w czwartek, o finał The Championships w kategorii Ladies zagra Agnieszka Radwańska.

Ile było zamieszania z jej ćwierćfinałowym pojedynkiem przeciwko Marii Kirilenko, kibice dobrze już wiedzą. Może warto dodać tylko, że po raz pierwszy w historii turnieju mecz został przeniesiony na inny kort. Zaskoczeni tym faktem byli nawet dziennikarze ze znacznie dłuższym wimbledońskim stażem niż mój.

Na konferencję prasową Polki po meczu z Heather Watson przyszedł dosłownie jeden nie-polski dziennikarz. Po ćwierćfinale z Rosjanką – czterech. Tym razem mieli dobrą wymówkę, bo gdy organizatorzy oficjalnie przenieśli mecz na środę, a potem w ostatniej chwili zmienili zdanie i kazali grać dalej, w biurze prasowym było już pustawo.

Nic więc dziwnego, że w środowych gazetach próżno szukać relacji z meczu, który okazał się wydarzeniem poprzedniego dnia. Tylko w dwóch dziennikach widać po nim ślad na papierze, a nie tylko w internecie. W Rosji jeszcze gorzej, ale trzeba wziąć pod uwagę różnicę aż trzech godzin. Wysłannik „Sowieckiego Sportu” podał wynik sprzed zmiany kortu, w dwóch zdaniach pozachwycał się urodą tenisistek i poziomem meczu, by w drugim akapicie przejść do wcześniej odbytej rozmowy z Kirilenko. Wniosek z niej przede wszystkim taki, że Sasza (Owieczkin) bardzo pomógł Maszy swą obecnością nie tylko na Wimbledonie, ale w ogóle w jej życiu.

Niemieccy koledzy przyznali natomiast, że nie poinformowali swych czytelników o tym, kto będzie następną rywalką Andżeliki Kerber, ponieważ gazety, dla których pracują, mają bardzo wczesny „deadline”. Przyznali natomiast, że sympatyzują z Kerber, bo Sabina Lisicka nosi głowę za wysoko i po prostu nie pozwala się polubić.

W sprawie pojedynku pomiędzy „polskimi” Niemkami osiągnęliśmy więc jednogłośne porozumienie. Delikatnie poróżniliśmy się „w temacie” półfinału, ale niezależnie od jego wyniku w finale znów będziemy po tej samej stronie.