Jarosław Kuźniar – kwestionariusz

Maciej Weber , foto: Archiwum Tenisklubu

Maciej Weber

Opowiada Jarosław Kuźniar 

Notował Artur St. Rolak 

 W 2009 roku dostał pan „Wiktora” w kategorii „Odkrycie”. A kiedy tenis odkrył pana?

– Później. Było mnie coraz więcej. Od Agnieszki Cegielskiej usłyszałem, że jej mężowi tenis bardzo dobrze robi. To mój sposób na zrzucenie kilku kilogramów i szansa nauczenia się czegoś nowego. Aga poleciła mi trenera Wojtka Batorskiego i tak od roku rozmawiamy sobie o życiu i trochę gramy w tenisa. Czasami dosłownie w takich proporcjach.

Nie prościej byłoby kupić nowy garnitur?

 – Na miarę szyją tylko gwiazdorom. Ja jestem jeszcze na dorobku (uśmiech), więc wolałem kupić rakietę. Wyszło taniej.

Czyli to jest pana pierwsza w życiu rakieta?

– A nie. Kiedyś miałem „polsporta”, ale to było lata świetlne temu, w czasach dziecinnego przebijania piłki nad siateczką. Czasy takie, że ludzie nie chcą się chwalić, że grają w tenisa albo golfa.

A pan przyznał się do tego na wizji i wcale nie przed komisją śledczą.

– Też tak słyszałem… Nikt mi tego nie finansuje, żaden sponsor nie zaprasza mnie na turnieje ani nie leje darmowego wina. Za wszystko płacę sam, więc czuję się fair i nie mam czego się wstydzić.

Co fajnego jest w tym sporcie poza tym, że w przyjemny sposób można zrzucić kilka kilogramów?

– Robiąc coś od podstaw, ciągle się uczę i widzę tego efekty. I tak jak mówiłem na początku, Wojtek jest tak fajnym człowiekiem, że możemy i pogadać, i pograć. To ciekawsze niż wyjście z domu na rower i mniej kontuzjogenne niż piłka nożna, którą też próbowałem się amatorsko zajmować. Łatwiej umówić się na tenisa, bo wystarczy tylko dwóch czy dwoje, a nie cała drużyna. No i przede wszystkim tenis zapewnia mi dobre samopoczucie, co jest bardzo istotne w każdej pracy.

O czwartej rano woli pan wstawać czy kłaść się spać?

– Kłaść… Po trzech i pół roku wstawania o tej porze bardzo spodobała mi się odmiana.

Kiedy ma pan więcej czasu na grę?

– W sumie to bez znaczenia, choć więcej czasu mam wtedy, gdy pracuję wieczorem. A jeśli rano, to staram się wpaść na kort zaraz po dyżurze. Emocje po programie i zmęczenie po tenisie szybciutko ze mnie wychodzą i śpię jak dzieciak.  „Rozmowa bardzo polityczna” sama narzuca temat, natomiast „Poranek” ma bardziej otwartą formułę.

Woli pan rozmawiać z politykami czy np. satyrykami?

– Lubię rozmawiać i z jednymi, i z drugimi. A najbardziej – z politykami w sposób satyryczny.

Dziennikarstwo sportowe nigdy pana nie pociągało? Przecież to takie proste – wystarczy spytać „Co pan czuł, kiedy strzelał bramkę?” albo „Co pan czuł, kiedy rywal zadał nokautujący cios?”…

 – Albo „Dlaczego ten kort panu nie służy”… Bo to najprostsze i najgłupsze pytanie, jakie można zadać. Czy w piłkę, czy w tenisa grywam amatorsko i kompletnie nie kojarzę, kto jest z jakiej drużyny. Żeby być dziennikarzem sportowym, trzeba znać się na sporcie, a ja się nie znam. Moja wiedza o futbolu opiera się na esemesie, którego przeczytałem podczas „Szkła kontaktowego”: „Kamerun ma Eto’o, a my mamy etopirynę”.

O co zapytałby pan Agnieszkę Radwańską i Łukasza Kubota, gdyby byli gośćmi „Poranka”?

– Pewnie o okolice tenisa, o ich życie… Co robią z pieniędzmi, a czego nie robią… Co ich denerwuje, a co cieszy… A dopiero po programie, po zejściu z anteny, o forhend i bekhend.

Jest pan kibicem?

– Takim telewizyjnym. Nigdy nie byłem na stadionie z szalikiem. Na turnieju tenisowym też nie, ale oglądam tenis na ekranie. Wojtek mi radzi, abym skupił się na jednym zawodniku i śledził, co i jak on robi, bo to też sposób, żeby trochę się podszkolić.

Czy już pan wie, co będzie pana atutem na korcie, a co najdłużej będzie sprawiało kłopoty?

– Nie wiem. Na razie Wojtek po każdym uderzeniu mówi „Dobrze, dobrze”, ale kompletnie nie wychodzi mi serwis. Największy kłopot sprawia mi wyrzut piłki. Jak się ma pięć czy siedem lat i po raz pierwszy bierze rakietę do ręki, to się ma jakiegoś idola.

A po „trzydziestce”?

– Podobają mi się kobiety na korcie, ale tenis kobiecy jest chyba troszkę inny niż ten nasz… Na nikim się nie wzoruję, bo to nie ma sensu.

Z kim chciałby pan zagrać debla albo miksta?

– Za krótko się uczę, aby się porywać na grę z kimś innym niż trener.

Może chociaż z Anitą Werner?

– Ona to robi znacznie dłużej i lepiej, więc mógłbym najwyżej pozbierać piłki albo podać jej ręcznik. Ewentualnie rozmasować kark, gdyby jej narzeczony się zgodził.

Pan jest kawalerem…

– W schyłkowej fazie. …

Trzeba więc pospieszyć się z pytaniem o tenisistkę, z którą najchętniej by się pan umówił na rozmowę i ani razu nie wspomniał o pracy – swojej i jej. Oglądanie telewizji dozwolone…

 – Oglądałem niedawno zdjęcia tenisistek, które kiedyś grały na Warszawiance. Najsympatyczniejsza wydaje mi się Anna Kurnikowa.

Ale ona już nie gra.

– Nie szkodzi. Przecież mielibyśmy oglądać telewizję.
 

JAROSŁAW KUŹNIAR 
Urodził się 29 stycznia 1978 r. w Bielawie. Ukończył Uniwersytet Wrocławski. Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiał w lokalnym Radiu Sudety. Obecnie pracuje w TVN24, prowadzi program poranny „Wstajesz i wiesz” oraz „Rozmowę bardzo polityczną”.