Zza kulis AO: obiady z dziewczynami, brat mojego chłopaka

/ Anna Wilma , źródło: australianopen.com, foto: australianopen.com

W trzecim dniu wielkoszlemowego Australian Open Yen-Hsun Lu pokonał Davida Nalbandiana. I oczywiście stał się bohaterem Melbourne. Tymczasem dziennikarze uświadomili sobie, że tak naprawdę niewiele wiadomo o tenisie w Tajwanie, stąd szereg interesujących pytań do niespodziewanego zwycięzcy. W dzisiejszym meldunku zza kulis również o tym, dlaczego Marat Safin nie kibicuje bezpośrednio swojej siostrze oraz jaki wpływ na karierę Jeleny Dokic ma… jej przyszły szwagier.

Fragmenty konferencji prasowej z Yen-Hsun Lu (21.01)

Mógłbyś coś powiedzieć na temat tego sportu w swoim kraju? Jak zacząłeś grać? Czy tam gdzie mieszkasz jest to bardzo popularne?

Y. H. L. Tenis?

Tak.

Teraz jest bardzo popularny. Nie jest pierwszym sportem w moim państwie. Jest może trzeci albo czwarty. Baseball jest u nas sportem narodowym. Jestem szczęśliwy, bo wygrałem mecz, który pokazywali w Tajwanie, co też mnie cieszy. Myślę, że można bardziej wspierać zawodników z Tajwanu.

Mówiłeś o swoich przyjaciołach. Czy oglądali cię w Tajwanie?

Tak, myślę że oglądają sport na ESPN.

Czy to zwycięstwo było lepsze niż wygrana nad Andym Murrayem na igrzyskach olimpijskich?

Myślę, że ma to dla mnie dwa zupełnie różne znaczenia, bo na igrzyskach gram dla swojego państwa. A teraz jest co innego niż igrzyska, bo to Wielki Szlem. Myślę, że dla mnie to najważniejsze wydarzenie tenisowe. Więc są to dwa zupełnie różne turnieje. Nie mógłbym porównywać, bo było lepsze. Te dwa zwycięstwa to dla mnie piękne wspomnienie i naprawdę dobre doświadczenie. Więc jestem z nich bardzo zadowolony.

Jesteś najlepszym zawodnikiem z Tajwanu, czy znasz jakichś lepszych z historii? Jaka jest historia tenisa w Tajwanie? Dlaczego wybrałeś tenis?

Jak na razie jestem jedynym reprezentantem Tajwanu w czołowej setce rankingu ATP. Wcześniej był jeszcze ktoś, ale na razie jest poza tym gronem. Jesteśmy pierwszymi dwoma tenisistami w Top 100 z naszego kraju.

Jak się nazywał?

Pan Wang. Wybrałem tenis, bo mój tata w Tajwanie bardzo lubił go oglądać. Kiedyś pomyślał, że może pewnego dnia uda mi się zagrać w Wielkim Szlemie, więc jest szczęśliwy. Dostałem szansę, bo moja szkoła chciała utworzyć nową drużynę. Więc dołączyłem do nich i zacząłem trenować. Naprawdę lubię udoskonalać mój tenis. Kiedy byłem juniorem, miałem sponsora, razem z ojcem i rodziną. Chciałem zostać profesjonalnym tenisistą, więc…

Czy twój tata też gra w tenisa?

Nie.

A czy twoja rodzina jest bogata? Stać was było na wszystkie wydatki?

Nie. Nie jesteśmy bogaci, raczej średnio zamożni. Jestem szczęśliwy, bo gdy byłem juniorem, podróżowałem z drużyną Międzynarodowej Federacji Tenisowej i oni opłacali większość kosztów, co pozwoliło mi zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy. Powodem było to, że po juniorach też miałem sponsora, więc zdecydowaliśmy, że można zająć się tym profesjonalnie. Pewnie gdyby nie sponsor, wszystko potoczyłoby się inaczej…

Tajwan ma naprawdę rewelacyjną małą ligę baseballową. Czy ktoś próbował cię do niej zaciągnąć?

Nie sądzę. Nie wiem. Nie jestem pewien. Wiem tylko, że nasza narodowa reprezentacja przyjedzie do Australii, aby przygotowywać się przed Pucharem Świata w Stanach Zjednoczonych. Mają zamiar zagrać kilka towarzyskich spotkań z australijską ekipą. Ale nie wiem. Uwielbiam oglądać baseball, ale nie mamy prawdziwego kontaktu. Tak, zawodnicy, ale moi trenerzy znają się na baseballu, więc słyszałem kilka ciekawych historii.

Czy wszyscy twoi nauczyciele byli z Tajwanu? Uczyłeś się gry w tenisa z jakimś międzynarodowym trenerem? Ile było trenerów w Tajwanie, gdy ty grałeś?

Ostatnio trenowałem w Niemczech z coachem Rainiera Schuettlera, Dirkiem Hordoffem. On pomógł mi również bardzo, gdy w 2003 występowałem w profesjonalnych rozgrywkach. Zawsze z nim trenuję i jeżeli ma czas to mówi mi, co mogę jeszcze poprawić. Dzisiaj podczas meczu siedział i obserwował grę. Dyskutowaliśmy o meczu. Tak, bardzo mi pomógł.

Był jakiś zawodnik, którego lubiłeś oglądać, kiedy dorastałeś?

Śledziłem kilku. Stefana Edberga, Pete’a Samprasa, Andre Agassiego, Jima Couriera i Michaela Changa. Byli bardzo popularni w Tajwanie w czasie swoich karier. Nie wiem, czy chciałbym stać się którymś z nich. Chciałbym być sobą, być w Wielkim Szlemie i grać mecze.

Czy Chang był na Tajwanie bardziej popularny niż ktokolwiek inny?

Jest jedynym chińskim zawodnikiem, który był w pierwszej piątce rankingu i wygrał Wielkiego Szlema, więc każdy go zna. Wiem, że jego pierwszy sponsor jest z tajwańskiej firmy dziennikarskiej, więc wielu ludzi go obserwowało.

Spotkałeś go? Rozmawiałeś z nim kiedyś?

Właściwie spotykałem go w challengerach. Rozmawialiśmy raz czy dwa razy. Ale rozmawiałem z jego ojcem. Jest bardzo miły.

Czy masz jakieś relacje z chińskimi tenisistkami, także tymi, które wygrały igrzyska olimpijskie?

Jasne, znamy się wzajemnie. Z dziewczynami, z tymi z Tajwanu też, często jemy wspólnie obiady. Jeżeli się spotkamy, normalnie i po przyjacielsku rozmawiamy. Nie mamy dystansu, więc nie ma problemu.

Gdybyś miał grać debla z Chińczykiem, dostałbyś na to zgodę? Pytam, czy nie ma żadnych politycznych problemów, żeby grać razem?

Teraz dużo dziewczyn z Chin i Tajwanu tak robi. Myślę, że to nie jest problem, bo grasz dla siebie. To nie Wielki Szlem. Co innego, gdy gracz dla państwa. Ale w Wielkim Szlemie i profesjonalnym tenisie…

Fragmenty konferencji prasowej z Maratem Safinem (21.01)

Ty i twoja siostra macie mecze razem. Czy będziesz śledził jej mecz w wolnym czasie?

Nie, bo myślę, że jest tam wystarczająco dużo ludzi, martwiących się o jej karierę. Ona mnie tam nie potrzebuje. Wie, co ma robić. Jest dorosła. Jest profesjonalistką. Robi świetną pracę. Myślę, że nawet czuje teraz dużą presję, ale spisuje się dobrze.

Fragmenty konferencji prasowej z Jeleną Dokic (21.01)

Jaką rolę w twojej karierze odgrywają chłopak i jego brat?

Jak wcześniej powiedziałam, trudno jest zerwać ze wszystkimi prywatnymi powiązaniami. Mój chłopak zawsze jest tam dla mnie. Właściwie dzisiaj obchodzimy pięć i pół roku naszego związku. Zawsze dajemy sobie coś wzajemnie, a to jest dzisiaj mój prezent dla niego. On odgrywa ogromną rolę we wszystkim. Kiedy masz załamanie, stajesz się słabsza. A potem niełatwo jest wrócić i rywalizować. Jest ciężko. Staram się nad tym pracować.

Dlaczego kilka razy powiedziałaś, że chcesz grać dla Włoch? Dlatego, że wygrałaś w Rzymie i tam się dobrze przygotowywałaś? Jakieś psychologiczne powody?

Czuję się dobrze we Włoszech. Dobrze tam grałam. Nie ma pytań, bo to był mój pierwszy tytuł. Mączka nie jest moją ulubioną nawierzchnią, więc chciałam tam grać i trochę poprawić formę. Nawierzchnia mi nie odpowiada. Wymiany są długie, mecze też. To było w Europie, trochę tam trenowałam. Myślę, że naprawdę mi to pomogło.