Korupcyjne tsunami w tenisie

/ Antoni Cichy , źródło: własne/nytimes.com/espn.com, foto: AFP

Tsunami – to słowo, którym panel badający przez dwa lata proceder ustawiania meczów opisał zjawisko. Są już pierwsze zalecenia: zerwać ze szczegółowymi danymi przekazywanymi na żywo ze spotkań niższego szczebla. Czołowi tenisiści do korupcji tak skłonni nie są.

Dwa lata temu światem tenisa wstrząsnęły doniesienia BBC i BuzzFeed, które demaskowały czarną stronę sportu dotychczas uważanego za biały. Niezależny panel pod nazwą Independent Review of Integrity in Tennis pod przewodnictwem Adama Lewisa QC przez ponad dwa lata rozmawiał z tenisistami, analizował i zbierał wnioski. Koszty sięgnęły 28 milionów dolarów, a efektem pracy jest raport opublikowany 25 kwietnia.

Obserwacje poparte badaniami potwierdzają to, o czym mówiło się od dawna. Najbardziej skażone są turnieje niższej rangi, z niskimi pulami nagród. – Pierwszym wnioskiem to, że charakter i zakres problemu uczciwości, przed którym staje tenis, jest poważny i istotny, w szczególności na niższych szczeblach tego sportu – czytamy w raporcie.

Co gorsza, zjawisko przybiera na sile. W 2012 roku na poziomie popularnych „futuresów” tylko trzy mecze uznano za alarmujące. W ciągu 4 lat liczba wzrosła nie kilkukrotnie, a kilkudziesięciokrotnie – do 240 podejrzanych spotkań. Od 2009 do 2017 roku konfrontacje z udziałem mężczyzn stanowiły aż 83% wszystkich, które odnotowało T.I.U. – organ powołany do tropienia m.in. korupcji w tenisie. W samym pierwszym kwartale 2018 roku przebieg 38 meczów bił na alarm, z czego do 23 doszło w męskim ITF Futures Tour.

Raport zawiera 12 zaleceń. Pierwsze wiąże się z ograniczeniem danymi rozprowadzanymi na żywo. W 2015 roku ITF zawarło 5-letnią umowę ze szwajcarską firmą Sportradar, która zajmuje się zbieraniem danych m.in. z rozgrywek o Puchar Davisa, ale i męskich „futuresów”. Kontrakt powiększył zasoby konta Międzynarodowej Federacji Tenisowej o 70 milionów dolarów, ale szczegółowe informacje ze spotkań mogły pobudzić rynek bukmacherski i proceder korupcyjny.

Podczas gdy umowy generowały znaczne fundusze, wyraźnie rozszerzyły również dostęp do obstawiania meczów na najniższych poziomach zawodowego tenisa – podkreślono w raporcie. – ITF nie dokonało odpowiedniej oceny potencjalnych niekorzystnych skutków takiej decyzji przed jej podjęciem – zauważa panel. I radzi: – Zaprzestanie sprzedaży oficjalnych danych na najniższych poziomach tenisa jest koniecznym, pragmatycznym i skutecznym podejściem do zachowania uczciwości związanej z zakładami.

Prezes ITF David Haggerty zajmuje inne stanowisko niż panel powołany do zbadania sprawy. Twierdzi, że umowa ze Sportradar właśnie pomaga zwiększyć nadzór nad zakładami bukmacherskimi, że wyeliminowanie korupcji leży zarówno w interesie tenisa, jak i firm oferujących zakłady.

Rzecznik Sportrada, Alex Inglot, uważa, że to i tak nie powstrzyma tych, którzy będą chcieli dorobić się w nielegalny sposób. Wręcz przeciwnie. – Zakaz kontraktów związanych z danymi ze spotkań nie zatrzyma obstawiania meczów na żywo bądź w inny sposób ani też nie zniesie zagrożenia korupcją. Przedmeczowe obstawianie wciąż będzie dostępne, dane będą zbierane nieoficjalnie, generalnie dostępne statystyki meczowe mogą być wykorzystywane przez zakłady bukmacherskie. Ryzyko oszustw związanych z informacjami i meczami duchami wzrośnie, nie będzie też jasnych podstaw umownych, na podstawie których operatorzy musieliby przestrzegać wymogów dotyczących sprawozdawczości i przejrzystości. To prawie na pewno zachęci do działania na czarnym rynku – mówi.

„Ghost matches”, czyli mecze duchy, o których wspomina się w raporcie, to znane pojęcie. Problemem w piłce nożnej zajęła się już FIFA. Chodzi o wielką mistyfikację, spotkania, które tak naprawdę w ogóle się nie odbywają, ale można obstawiać ich rezultat. Jak? W przypadku piłki zatrudnione osoby (kibice) muszą przekazywać informacje o meczu – rzekomo go oglądają z trybun stadionu – tożsame z tymi u bukmachera. To nie tylko strzelone bramki, ale i żółte czy czerwone kartki.

Część raportu poświęcono najważniejszym tenisowym organizacjom. Umieszczono zalecenia, by zreorganizować Tennis Integrity Unit i uniezależnić ten organ od ITF, ATP, WTA i czterech turniejów wielkoszlemowych. Oświadczenie wystosowane w imieniu ciał decyzyjnych wskazuje na aprobatę. – Potwierdzamy naszą zgodę co do badań i rekomendacji – brzmi odpowiedź na zalecenia panelu. Jednocześnie nie stwierdzono, by organizacje przymykały oko na korupcję. Ale bez winy nie są. – Panel podczas śledztwa nie znalazł żadnych dowodów parasola ochronnego ze strony międzynarodowych ciał decyzyjnych, TIU lub żadnego innego. Jednakże panel odkrył to, co uważa za błędy i niewykorzystane szanse tenisa w odniesieniu do omawianej materii – opisuje raport.

Panel poświęcił sporo uwagi TIU. Radzi, żeby funkcjonowanie tegoż organu było bardziej transparentne, lepiej współpracował z organami ścigania. Wytknięto też brak osób specjalizujących się w zakładach bukmacherskich czy tenisie, gdyż wielu z zatrudnionych to byli oficerowie policji. Część zaleceń z raportu pokrywa się z rekomendacjami Richarda Ingsa z 2005 roku, kiedy zajął się sprawą korupcji i ustawiania meczów na zlecenie ATP.

Udziału czołowych tenisistów w nagannym procederze się nie doszukano, ale pewne zmiany mogą dotknąć również nich. Na przykład propozycja, by startowe upubliczniać. Albo karać popularne „tankowanie”, czyli odpuszczanie meczu, nawet jeśli nie jest świadomym ukłonem w stronę obstawiających mecze. Od 2019 roku tenis czeka restrukturyzacja. ITF wprowadza Transition Tour, a liczba zawodników ze statusem „pro” zmaleje do 750. Badania mówią, że na zarobki może liczyć 250-350 tenisistów, a teoretycznie zawodowo gra kilkanaście tysięcy. Niektórych na niższym szczeblu skłaniało to do szukania pieniędzy w procederze ustawiania meczów.