Tenisowe Melbourne trzyma się mocno

/ Aleksandra Depowska , źródło: Korespondencja z Melbourne, foto: AFP

Rafael Nadal był blisko dołączenia do Novaka Dżokovicia, ale – jak stwierdził – wyszedł z opresji dzięki doświadczeniu. Fani tenisa nie przestraszyli się piątkowej tragedii. W sobotę padł kolejny rekord frekwencji.

Rafa przebrnął przez maraton z Sashą Zverevem mimo silnych skurczy. – Przydarzyły mi się nie po raz pierwszy, więc tym razem nie spanikowałem, tylko wiedziałem, co robić, – tłumaczył dziennikarzom. Na pytanie, jak pojawienie się Carlosa Moyi w teamie wpłynęło na grę, uciął, że za wcześnie, żeby wyciągać jakiekolwiek wnioski. Zapewnił, że Carlos doskonale dogaduje się z wujkiem Tonim i wprowadza do zespołu nową perspektywę.

Pod miejscem piątkowej tragedii z centrum Melbourne, w której liczba ofiar wzrosła do czterech, pojawiły się setki kwiatów, przyniesione spontanicznie w geście solidarności z ofiarami. W Melbourne Park jedynym znakiem, że tuż obok zdarzyło się coś złego, są przechadzający się między kortami policjanci. Tragedia nie przestraszyła ludzi i frekwencja w Australian Open wciąż dopisuje. W sobotę padł kolejny rekord – na korty w sesji dziennej przyszło ponad 58 tysięcy osób. To o ponad 3 tysiące więcej od dotychczasowego rekordu frekwencji w pierwszą sobotę.

Po pięciu dniach tenis zadomowił się w Melbourne na dobre, o czym świadczą nie tylko widoczne w całym centrum miasta samochody turniejowe. W popularnym barze w najbardziej hipsterskiej dzielnicy Melbourne, Fitzroyu, przy lunchu spotkałam Amerykankę Jill Craybas. Moi sąsiedzi, fani tenisa, do rana w ogródku prowadzą dysputy na temat meczów. Sądząc po moich rozmowach z przyjezdnymi z Sydney, Gold Coast i Perth, styczeń to jedyny moment w roku, gdy każdy Australijczyk interesuje się tenisem.

Aleksandra Depowska, Melbourne Park