Puchar Davisa wraca do Queen’s Clubu

/ Krzysztof Sawala , źródło: daviscup.com/własne, foto: AFP

Władze The Lawn Tennis Association, a więc organizatora trawiastych turniejów na Wyspach Brytyjskich ogłosiły we wtorek, że ćwierćfinałowe starcie w Pucharze Davisa pomiędzy gospodarzami a Francją odbędzie się na kortach londyńskiego Queen’s Clubu.

Narodowa reprezentacja wraca na „królewskie” obiekty po 25 latach przerwy. Co ciekawe, w 1990 roku, kiedy ostatni raz tenisiści rywalizowali w Queen’s Clubie w ramach rozgrywek o najcenniejsze drużynowe trofeum, również ich rywalami byli Francuzi. Brytyjczycy nie powinni jednak zbyt długo wspominać tamtego spotkania, bowiem przyjezdni rozgromili ich wtedy 5:0.

Pojedynek, który zostanie rozegrany w dniach 17-19 lipca, a więc tydzień po zakończeniu zmagań na Wimbledonie, to dla gospodarzy pierwsza okazja do rywalizacji na kortach otwartych we własnym kraju od 2010 roku. Pięć lat temu jednak areną starcia z Turcją, jeszcze na szczeblu II Grupy Strefy Euroafrykańskiej, były korty Devonshire Park w Eastbourne. Do Londynu reprezentacja powróci po siedmiu latach, kiedy to na Wimbledonie uległa 2:3 Austriakom.

Spotkanie z finalistami zeszłorocznej edycji Pucharu Davisa – przypomnijmy, że w listopadzie, w decydującym o tytule meczu „Trójkolorowi” ulegli przed własną publicznością w Lille Szwajcarom – odbędzie się na trawie, a więc nawierzchni, która powinna premiować Brytyjczyków. Ma tego pełną świadomość kapitan Wyspiarzy Leon Smith. – Korty trawiaste w Queen’s Clubie należą do najlepiej przygotowanych na świecie. Chcemy, by ta doskonała nawierzchnia, a także wspaniała atmosfera i wsparcie kibiców w Londynie były naszą ogromną przewagą – stwierdził Smith.

Gospodarze wywalczyli sobie prawo gry o półfinał dzięki wygranej 3:2 w Glasgow nad zespołem Stanów Zjednoczonych. Widzom szczególnie zapadł w pamięć ówczesny występ Jamesa Warda, który pierwszego dnia rywalizacji po heroicznej walce odwrócił losy meczu z Johnem Isnerem od stanu 0:2 w setach i triumfował 15:13 w piątej partii. Jego zwycięstwo dało wtedy Brytyjczykom komfortowe prowadzenie po dwóch spotkaniach.

Francuzi w pierwszej rundzie dość spokojnie poradzili sobie z reprezentacją Niemiec. Starcie rozpoczęło się dla nich niełatwo, bowiem Gilles Simon potrzebował aż pięciu setów, by pokonać Jana-Lennarda Struffa w meczu otwarcia, ale później podopieczni Arnaud Clementa pewnie wygrali dwa kolejne pojedynki i po sobotnim deblu mieli już zapewnione miejsce w ćwierćfinale.