Federer: marzę o wygraniu Wimbledonu

/ Krzysztof Sawala , źródło: emirates247.com/własne, foto: AFP

Choć ostatnie wielkoszlemowe trofeum podnosił ponad dwa i pół roku temu, Roger Federer nie przestaje wierzyć, że wciąż ma szanse powiększyć swoją bogatą kolekcję. Przyznaje, że najbardziej zależy mu na Wimbledonie.

Wielokrotnie pojawiały się w tenisowym światku głosy, że Szwajcar prawdopodobnie już nigdy nie sięgnie po zwycięstwo w jednym z czterech najważniejszych turniejów w sezonie. Za każdym razem jednak Federer po gorszym okresie wracał i ponownie kazał o sobie myśleć jako o kandydacie do zdobycia tytułu w wielkoszlemowej imprezie. Podobnie jest teraz – po słabym w jego wykonaniu Australian Open, gdzie odpadł już w trzeciej rundzie w starciu z Andreasem Seppim, w kapitalnym stylu wygrał turniej w Dubaju, pokonując w finale Novaka Dżokovicia. Federer chce jeszcze raz poczuć się wielkoszlemowym zwycięzcą i tego nie ukrywa. Jego głównym celem jest w tej materii Wimbledon.

Jeżeli bym mógł wybierać, to właśnie tam chciałbym znowu okazać się najlepszym. Marzę, by po raz ósmy sięgnąć po tytuł w Londynie i myślę, że jest to dla mnie osiągalne. Triumf na Wimbledonie jest dla mnie jednak nieco bardziej wyjątkowy niż wygrana w pozostałych imprezach. Nie tylko zresztą dla mnie, ale też dla mojego zespołu oraz kibiców w Szwajcarii – stwierdził tenisista z Bazylei. Federer ma na koncie siedem zwycięstw na londyńskiej trawie, dokładnie tyle samo, ile Pete Sampras oraz W.C. Renshaw.

Kolejna wygrana w All England Club pozwoliłaby 33-latkowi jeszcze bardziej wyśrubować rekord w liczbie wielkoszlemowych tytułów. „Maestro” ma ich na razie w dorobku 17 i o trzy wyprzedza Rafaela Nadala. Dżoković może się jak dotąd pochwalić ośmioma zwycięstwami. – Wydaje mi się, że Rafa ma szanse, by mnie dogonić, wystarczy przecież, że wygra jeszcze kilka razy w Paryżu. Jeżeli ja nie dołożę już żadnego tytułu, to może bez problemu mnie złapać. Z Novakiem jest trochę inaczej, dziewięć Wielkich Szlemów, które nas dzieli, to jednak dość sporo. Także i w jego przypadku to jednak możliwe, ale wszystko zależy od tego, jak bardzo będzie w stanie zdominować męski tenis. Nie zapominajmy, że ani Rafa, ani ja nie kończymy kariery. Jesteśmy tu, gramy, więc nie będzie Novakowi łatwo – zapowiedział Federer.

Skupiam się bardziej na sobie, mniej myślę o tym, kto i ile wygrał oraz czy prześcignie mnie w liczbie trofeów. Będę się starał z całych sił, by im przeszkodzić, ale pamiętajmy, że koniec końców rekordy są po to, by ktoś je któregoś dnia pobił. Tak samo było przecież ze mną. Moje marzenie się spełniło w 2009 roku, kiedy poprawiłem osiągnięcie Samprasa. Przez wiele lat jego wynik był dla mnie ogromną motywacją – podsumował Szwajcar.

Federer po świetnym występie w Dubaju przygotowuje się już do rozpoczęcia pierwszego tegorocznego turnieju z cyklu Masters 1000. W Indian Wells wicelidera rankingu czeka ważne do spełnienia zadanie, bowiem musi bronić wielu punków, zdobytych w Kalifornii przed rokiem. 12 miesięcy temu Federer grał w BNP Paribas Open w finale, w którym uległ Dżokoviciowi. Jeszcze przed startem zmagań w Indian Wells Federera czeka pokazowe spotkanie z Grigorem Dimitrowem w nowojorskiej hali Madison Square Garden.