Korespondencja z Lille: Szwajcaria najlepsza w Pucharze Davisa

/ Michał Jaśniewicz , źródło: Korespondencja z Lille, foto: AFP

Odrodzony Roger Federer dał Szwajcarom pierwszy w triumf w najważniejszych drużynowych rozgrywkach tenisowych na świecie. Nie mogło być inaczej, gdyż tenisista-legenda grał jak za najlepszych lat.

Adam Romer, korespondencja z Lille

Już po sobotnim deblu widać było, że Federer wraca do formy i po kontuzji pleców, której nabawił się podczas londyńskiego turnieju masters nie ma śladu.

Nic nie było w stanie wytrącić go z równowagi, był od pierwszej do (prawie) ostatniej piłki niezwykle skoncentrowany. Przez cały weekend pokazywał na każdym kroku, jak bardzo na zdobyciu Pucharu Davisa mu zależało.

""

Jestem już na 100 procent zdrowy. Nie mam już żadnego kłopotu z plecami – zapowiadał w sobotę wieczorem i co ważniejsze w niedzielę na korcie było to widać. Dyktował warunki, przyspieszał grę, zwalniał, serwował asy, których tak brakowało w piątkowym pojedynku z Gaelem Monfilsem. Męczył swojego rywala skrótami. Grał agresywnie stojąc praktycznie w korcie lub tuż za linią końcową, a gdy nadarzała się ku temu okazja pojawiał się przy siatce, by kończyć akcje wolejem.

Richard Gasquet, który w niedzielnym meczu, w ostatniej chwili zastąpił wg. oficjalnych komunikatów kontuzjowanego Jo-Wilfrieda Tsongę, grał poprawnie, ale wielkich kłopotów Szwajcarowi sprawić nie był w stanie. W całym meczu, przy serwisie Federera, wygrał zaledwie 14 piłek (w 13 gemach!!!), sam oddając swoje podanie aż pięć razy. Statystyki miał Francuz w niedzielnym meczu fatalne, ale głównie z powodu wyśmienitej dyspozycji przeciwnika.

""

Na trybunach piłkarskiego stadionu im. Pierre Mauroy’a znów pobito rekord frekwencji – niedzielny mecz obejrzało bowiem aż 27448 kibiców, ale to ci ubrani w czerwono-białe barwy byli zdecydowanie bardziej widoczni. Zapał francuskich fanów gasł wraz z kolejnymi przekłamaniami serwisu Gasqueta i choć próbowali gromkim „Allez les Blues” poderwać jeszcze swojego reprezentanta do walki, to w głębi serca większość z nich wiedziała, że Federera dziś pokonać się już nie da.

Po niespełna godzinie i 45 minutach Federer serwując jak w transie zakończył ostatniego gema pięknym wolejem. Upadł na kolana, zakrył twarz, a potem rozciągnął się na korcie jak długi – ze szczęścia czy wzruszenia – prawdopodobnie z obu powodów, bo osiągnął cel, który wydawał się przez większość jego kariery nieosiągalny: Szwajcaria została, które wygrało Puchar Davisa.

""

Udało się to w dużej mierze dzięki Stanowi Wawrince, który pod bokiem Federera stał się graczem światowej klasy i w chwilach, gdy wielkiemu mistrzowi nie szło, był w stanie pociągnąć drużynę. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w finałowy piątek.

Przed tenisistami teraz ponad miesiąc urlopu i przygotowań do nowego sezonu, który rusza z początkiem stycznia. Cała Szwajcaria zastanawia się czy w 2015 roku uda się namówić Federera na obronę zdobytego w tym roku tytułu. Kibice spod znaku białego krzyża i krowich dzwonków, którzy tak licznie przybyli do Lille już cieszą się na przyszły rok, ale w 2015 roku może być ciężko, bo według szwajcarskich dziennikarzy Roger już wcześniej dawał wielokrotnie do zrozumienia, że jeśli puchar zdobędzie, to już w reprezentacji nie zagra. Ale kto to może na 100 procent wiedzieć. Sam zainteresowany wątpliwości na ostatniej konferencji prasowej nie rozwiał.

Grałem w tej drużynie prawie 16 lat i cieszę się, że wreszcie udało nam się wygrać. To coś na co zasłużyli wszyscy, Stan, Severin (Luethi – kapitan drużyny Szwajcarii) i reszta ekipy. Cieszę się z tego, że udało się wygrać, także z ich powodu. Nie wiem co będzie z przyszłym rokiem… Zobaczymy… – powiedział Federer pozostawiając słuchających go dziennikarzy i przede wszystkim swoich fanów w niepewności. Czy wystąpi w marcu w barwach Szwajcarii w wyjazdowym meczu przeciw reprezentacji Belgii okaże się pewnie dopiero w przyszłym roku.

""


Wyniki

Francja – Szwajcaria 1:3.
Richard Gasquet – Roger Federer 4:6, 2:6, 2:6.
R. Gasquet, J. Bennetteau – R. Federer, S. Wawrinka 3:6, 5:7, 4:6.
Jo-Wilfried Tsonga – Stan Wawrinka 1:6, 6:3, 3:6, 2:6;
Gael Monfils – Roger Federer 6:1, 6:4, 6:3.