Przy mikrofonie: kolorowo na kortach

/ Antoni Cichy , źródło: usopen.org/wtatennis.com/atpworldtour.com/własne, foto: AFP

Jednym zwycięstwo odbiera głos, drugim aż rozwiązuje język. Perełek w wypowiedziach pomeczowych i na konferencjach prasowych US Open nie brakuje. Po zwycięstwie nad Danielle Rose Collins na żarty zebrało się Simonie Halep.

Kolorytu turniejom tenisowym dodaje nic innego jak barwny język. Żarty, wybuchy śmiechu, komiczne miny i żywiołowe reakcje – to wszystko sprawia, że rozgrywki US Open i nie tylko nie kończą się wraz z ostatnimi piłkami spotkań. Ba, czasem więcej dzieje się poza kortem niż na nim. A znaczenie ma nawet to, jakiego koloru są trybuny!

US Open dopiero się rozkręca, ale pierwsze „złote myśli” już trafiły do notatników dziennikarzy, kibiców i miłośników barwnych konferencji prasowych. Oczywiście, z tenisistami w roli głównej.

Zielony, niebieski?
Dla Simony Halep rywalizacja na Flushing Meadows rozpoczęła się od przegranego seta. W samą porę wróciła na właściwe tory i spotkanie wygrała. A zwycięstwo tak ją rozluźniło, że na konferencji prasowej tryskała rewelacyjnym humorem.

Zapytana, czy analizowała grę swojej rywalki Danielle Rose Collins, odpowiedziała z rozbrajającą szczerością, że widziała ją pierwszy raz w życiu., Rzecz jasna, przeciwniczkę. Zresztą, jej grę również. – Nie wiedziałam nawet, jak wygląda. Nigdy wcześniej jej nie widziałam – tłumaczyła Halep dziennikarzom.

Halep przeszła pomyślnie sprawdzian na samym korcie, ale po meczu czekała ją odpytka z kolorów. Musiała porównać Artur Ashe Stadium i Kort Philippe’a Chatriera w Paryżu. – Jest większy i bardziej niebieski. Tamten jest zielony. Tak mi się wydaje – rozbawiła dziennikarzy swoją odpowiedzią druga rakieta świata.

Jak się okazało, Rumunka raczej nie zapisałaby się do miłośników kortu centralnego Flushing Meadows. Dlaczego? – Nie gra się łatwo. Kort jest ogromny, a gdzie się nie spojrzy, wszędzie widać ludzi – mówiła już bardziej serio Halep.

Oh, my gosh!
Swoją kwestię z charakterem wypowiedziała też Taylor Townsend. Amerykanka spontanicznie zareagowała na wieść, że w pierwszej rundzie turnieju zmierzy się z Sereną Williams. – Kiedy dowiedziałam się, z kim zagram, pomyślałam: O mój Boże, co za losowanie! Czekałam na to tyle lat – nie posiadała się ze szczęścia 18-latka.

Szczęśliwa (i to jak!) była też „CiCi” Bellis. Tyle że nie z losowania, a zwycięstwa.- Wciąż nie wiem, co powiedzieć i wciąż jestem w szoku – radość aż odjęła głos młodej zawodniczce.

Zdecydowanie dalej w przyszłość wybiegał w swoich wypowiedziach Fernando Verdasco. Tuż po odniesieniu 400. zwycięstwa w karierze wybrał sobie kolejny cel. – Czekam już na 500. wygraną. Wiem, że przede mną długa droga, ale będę walczył.

„Turysta”
Jarem Donaldson ma za sobą debiut i w turnieju wielkoszlemowym, i na konferencji prasowej, na której znalazł się w ogniu pytań. Dziennikarze dokładnie przepytali młodego Amerykanina o sparingi z Rogerem Federerem oraz wrażenia z wizyty w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w których doszło do gierek ze Szwajcarem.

O ile o sparingach Donaldson miała sporo do powiedzenia, o tyle nie sprawdziłby się jako przewodnik po emirackich miastach.- Właściwie to niestety nie widziałem tam za wiele. Większość czasu spędziłem w pokoju hotelowym z Taylor i Collinem – przyznał nieco zawstydzony 17-latek.

Baseballista
Na kortach US Open pojawił się też jeden baseballista. Nazywa się Sam Querrey. Amerykaninowi dane było wykonać „first pitch”, czyli rzut otwierający mecz baseballa. Występ 26-latka przyniósł szczęście miejscowej drużynie New Jork Mets, która wygrała z Atlantą Braves. Querrey też źle na tym nie wyszedł, bo zagra w drugiej rundzie turnieju.

Zdaje się, że Amerykanin bardziej niż o najbliższym meczu z Guillermo Garcią-Lopezem myśli o kolejnym rzucie. – Zawsze chciałem to zrobić i świetnie się bawiłem. Następnym razem, jeśli będzie taka możliwość, chciałbym rzucić knuckleball – mówi Querrey, który nie zamierza kończyć przygody z …baseballem.