Tenisiści pod kontrolą

/ Antoni Cichy , źródło: standard.co.uk/własne, foto: AFP

Andy Murray’owi w ostatnich dniach działacze komisji antydopingowej składali wizytę aż trzykrotnie. Jak twierdzi sam Brytyjczyk, częste testy to jedyna szansa, by przywrócić ludziom wiarę w czysty sport.

Szkot dostrzega, że sprawa dopingu wreszcie znalazła odzew. – Byłem jednym ze zwolenników rozwinięcia i uporządkowania tych spraw. Wydaje mi się, że działacze wzięli się za to naprawdę poważnie.

Murray dokładnie opisuje procedury i zdradza, jak często sprawdzano go od czasu zwycięstwa na kortach Wimbledonu. – Robiono mi testy krwi w środę lub czwartek przed turniejem, jeden wykonałem w poniedziałek na samym początku zmagań, a wydaje mi się, że testy krwi przeprowadzane są również po meczach. Jeśli będzie trzeba przyzwyczaić się do czterech czy pięciu testów przez rok, zrobię to. Przeprowadzono mi badania także po Wimbledonie – w sumie trzy w ciągu kilku tygodni, więc zmienia się to – zaznacza Brytyjczyk.

W ostatnich latach pojawiały się liczne doniesienia o stosowaniu dopingu przez największe gwiazdy kolarstwa, lekkiej atletyki czy innych dyscyplin olimpijskich. – Generalnie cały sport przyjął cios, wielu ludzi straciło zaufanie. Wydaje mi się więc, że odbudowanie tego zaufania troch potrwa. Wierzę w tenis, a jedyna szansa, by ludzie przekonali się o jego czystości, to program testów antydopingowych. Nie wydaje mi się, byśmy mieli dobry program wcześniej. Był trochę bezużyteczny. Teraz staje się lepszy i zobaczcie wkrótce, czy będzie więcej nieudanych testów. Wielu zawodników, którzy nie przeszli testów, zawiniło raczej swoją głupotą, niż braniem sterydów anabolicznych i innych środków – przekonuje triumfator Wimbledonu.