Sydney!
Ciepełko, idealne fale do surfingu, joggingujace Australijki, mrożona kawka i pobudka w hotelowym basenie…
Słońce palące karki i łydki zupełnie nie przeszkodziło nam rozpocząć dnia na trawiastych kortach Manly Tennis Club tuz oboa naszego hotelu. Po rozgrzewce zwiedziliśmy miasto – opera, ogrody botaniczne, Darling Harbour, wieża Sydney Tower..
W międzyczasie skorzystaliśmy z ogólnie dostępnego wifi w Hyde Parku by obejrzeć horror Janowicza.. na szczęście z happy endem! 🙂 Wieczorem cala ekipa odebrała lekcje tenisowe – nie ma to jak zachód australijskiego słońca w akompaniamencie rakietowych bębnów 🙂
Pora utożsamić się z antypodzkimi krajanami i ponarzekać na nieudolność Samanty przed własną publicznością i iść spać – jutro – po porannym treningu tenisa i łapania fal – lecimy do Melbourne by zobaczyć Mariusza z Marcinem, a w wieczornej sesji Federera, Del Potro, Monfilsa i innych… Pojutrze natomiast przeniesiemy sie do zupełnie innego świata. Świata będącego rajem tenisowych zapaleńców takich jak my!