Wimbledon oczkiem Rolaka: dwa tygodnie w bajce

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Londynu, foto: AFP

Roger Federer wygrał i przeszedł do historii. Andy Murray też wygrał, ale do historii nie przeszedł. I obaj są z tego powodu zadowoleni. Szwajcar – jako pierwszy w historii – wystąpi w finale Wimbledonu po raz ósmy. Szkot nie został drugim, który odpadł w czterech kolejnych półfinałach.

Na scenie muzycznej byłoby nie do pomyślenia, aby dwaj wielcy soliści wystąpili jako „support” przed dopiero wschodzącymi gwiazdami. Brytyjska publiczność nie ma wątpliwości, że Murray już dojrzał do wielkich rzeczy, więc nie wybaczyłaby organizatorom, gdyby wypchnęli go na kort w pierwszej parze, czyli w porze mniejszej oglądalności.

Po meczu obrońcy tytułu z sześciokrotnym mistrzem turnieju można było oczekiwać trochę więcej. Pokonanego, chyba zbyt łatwo, Novaka Dżokovicia tłumaczy to, czego nie chciał powiedzieć: – Przez ostatnich pięć, sześć dni czułem się nie najlepiej, a przez ostatnie dwa wręcz kiepsko. Ale nie zamierzam o tym mówić – oświadczył i na końcu zdania od razu postawił kropkę.

Słowa Serba same kojarzą się z chorobą Agnieszki Radwańskiej. Zapowiedziana jeszcze w czwartek piątkowa konferencja prasowa tenisistki została odwołana. Polka spotkała się tylko z przedstawicielem służb prasowych WTA i z trudem (jej nos i gardło nadal nie pozwalają swobodnie oddychać) powiedziała m.in.:

Miałam nadzieję, że przez noc mój stan się poprawi i będę mogła dokończyć tę przerwaną konferencję. Nie mogę jednak mówić zbyt długo, za co przepraszam. Zrobię jednak wszystko, aby w finale zagrać najlepiej jak potrafię. Z Sereną przegrałam dwa razy, ale to było już dawno temu. Mecz przeciwko niej zawsze jest wyzwaniem, szczególnie tutaj, na trawie. Ona gra niesamowicie, ale ja nie mam nic do stracenia. Zrobię wszystko, co w mojej mocy i zobaczymy…

Dodała jeszcze, że są to najlepsze dwa tygodnie w jej karierze i że cieszy się na samą myśl o meczu, który może jej dać pierwsze miejsce w rankingu. Niezależnie od wyniku już jest zadowolona.