Puchar Davisa: w marcu z Finlandią

/ Maciej Weber , źródło: Korespondencja Maciej Weber, foto: AFP

W Sopocie od 5 do 7 marca polscy tenisiści rozegrają mecz Pucharu Davisa z Finlandią, który ma być początkiem drogi do Grupy Światowej. – Jesteśmy faworytami. Mamy najsilniejszą drużynę w naszej historii – deklaruje kapitan zespołu Radosław Szymanik

Do składu Polaków w porównaniu do wygranego spotkania z Wielką Brytanią dołączył sklasyfikowany obecnie na 48. miejscu rankingu ATP Łukasz Kubot. W singlu zagrają też 140. Michał Przysiężny i Jerzy Janowicz. W deblu reprezentować nas będzie jeden z najsilniejszych duetów na świecie Michał Matkowski i Mariusz Fyrstenberg. W barwach Finlandii zagrają Henri Kontinen (obecnie 295. ATP) i przede wszystkim Jarkko Nieminen, niegdyś 13. singlista świata, mający na koncie ćwierćfinały aż trzech wielkoszlemowych turniejów – Australian Open (2008), Wimbledonu (2006) i US Open (2005).

– Nieminen może być bardzo groźny, wygrywał przecież z całą światową czołówką. W tym m.in. z Andre Agassim. Ma szybką rękę, gra dobrze na twardych nawierzchniach. Musimy na niego uważać. Ostatni sezon miał jednak słabszy, dopadła go świńska grypa. I to my jesteśmy faworytami. Naszą przewagą jest wyrównany skład. Dwójka Finów jest zdecydowanie lepsza od pozostałych. Wszystko wskazuje więc, że ci sami zawodnicy zagrają zarówno singla, jak i debla – mówi Szymanik. – Od czasów Wojtka Fibaka czy Tadzia Nowickiego nie mieliśmy tak dobrej reprezentacji. Musimy wygrać dwa mecze w grupie i potem walczyć w barażach o udział w Grupie Światowej. Zależy na kogo trafimy – na Hiszpanów, czy Szwajcarów. W zeszłym roku Izrael dotarł aż do półfinału, mimo że nie miał wysoko notowanych graczy. W Pucharze Davisa liczy się przede wszystkim drużyna, a tę mamy naprawdę mocną – dodaje niegrający kapitan naszej daviscupowej drużyny.

– Finlandia jest do pokonania, choć mają Nieminena. Jego młodszy kolega to ktoś taki jak nasz Jerzy Janowicz, obdarzony bardzo mocnym serwisem.

Mamy najlepszą drużynę w historii. Jak był Wojtek Fibak to za nim jednak była przepaść – potwierdza Mariusz Fyrstenberg. – Łukasz Kubot awansował do czołowej pięćdziesiątki, Michał Przysiężny jest na 140. miejscu. My u siebie w Pucharze Davisa nie przegraliśmy w deblu ani razu. Już nieraz unieśliśmy odpowiedzialność, tak powinno być także tym razem. Na kortach w Sopocie wygraliśmy już trzy turnieje. Bardzo dobrze czujemy się na twardych nawierzchniach. Na takiej samej wygraliśmy mecz z Anglią, byliśmy w finale turnieju w Szanghaju – podtrzymuje optymistyczny nastrój jego partner deblowy Marcin Matkowski.

Tegoroczny mecz Polaków z Finami odbędzie się niemal dokładnie 31 lat po pierwszym spotkaniu tych drużyn. W środku marca 1979 roku wygraliśmy 4:1, ale rok później na wyjeździe przegraliśmy i to do zera. Sześć lat później na kortach Legii w Warszawie było 3:2 dla biało-czerwonych. Ale w 1997 r. w Helsinkach mimo prowadzenia 2:0 oddaliśmy mecz, którego stawką był awans do Grupy I Strefy Euro-Afrykańskiej. Finowie w ten sposób wygrali zaledwie dwa razy w 82-letniej historii startów w Pucharze Davisa. Nam taka sztuka nie udała się nigdy.
Polacy nigdy natomiast nie odnotowali niepowodzenia w Sopocie. Wybór miejsca spotkania nie jest więc przypadkowy. – Uwielbiamy grać w Sopocie. Nawierzchnię mamy taką, jaką sami wybraliśmy. Na identycznej wygraliśmy z Brytyjczykami w Liverpoolu, w deblu doszliśmy do finału turnieju w Szanghaju. Jesteśmy faworytami – deklaruje Fyrstenberg.

Sopot bardzo mocno szykuje się na przyjęcie uczestników spotkania. Na warszawską konferencję do hotelu Sheraton przybył nawet prezydent miasta Jacek Karnowski.
– Mecz odbędzie się w Hali Stulecia Sopotu, w której grają koszykarze Trefla. Kibice na pewno nie zawiodą. Chcemy, by Sopot kojarzył się z takimi dyscyplinami jak właśnie tenis, windsurfing, hippika. Sam grałem przez trzy lata w tenisa. Grać uczył mnie Jan Korneluk, a kiedyś podawałem piłki Wojtkowi Fibakowi. Mamy w Sopocie dwa kluby tenisowe, dwie hale. Do niedawna mieliśmy wysoko notowany turniej Prokom Open. Sopot to najlepsze miejsce do rozegrania tego spotkania. Wierzę, że przyniesie naszej reprezentacji szczęście – mówi prezydent nadmorskiego kurortu.

Obecni reprezentanci Finlandii, od kiedy ich kapitanem został Kim Tilikainen, czyli od dwóch lat, rozegrała pięć spotkań. Najpierw przegrali 1:4 z RPA, a potem cztery razy wygrywali po 3:2. Mecz z Luksemburgiem pozwolił im utrzymać się w Grupie II Strefy Euro-Afrykańskiej. Kolejne wygrane z Danią, Monako i Cyprem zaprowadziły ich szczebel wyżej. Ale tylko Duńczyków ograli na wyjeździe. Przypominamy też jeszcze raz, że w historii meczów polsko-fińskich górą był zawsze ten zespół, który występował u siebie.

Zwycięzca z Sopotu w połowie maja zmierzy się z rozstawioną, mającą w pierwszej rundzie wolny los ekipą RPA (jeśli będzie to Polska, to zagramy u siebie). Zwycięzca w tej rundzie awansuje do baraży o Grupę Światową i spotka się z jedną z ośmiu broniących się przed spadkiem drużyn. Nawet jeżeli przegramy z Finlandią i tak mamy o co dalej grać. To jednak już znacznie bardziej skomplikowane.