Tennis Trophy. Gem, set, przyjaźń

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: Antoni Cichy/Tenisklub.pl

Nieważne, czy ktoś już grał czy zaraz zagra, wspiera koleżankę i kolegę. Nasza reprezentacja na finałach Tennis Trophy Kinder+Sport daje powody do dumy. Także na korcie – cztery finały i dwa brązowe medale to imponujący dorobek.

Dochodziła 20.30. Robiło się chłodno, mimo że przez cały dzień słońce paliło aż za bardzo. Korty opustoszały. Na oświetlonym, zadaszonym grała jeszcze Tosia Czajka. Wokół pustka, rozlegał się tylko gwar z boiska do piłki nożnej gdzie zawodnicy Akademii Patricka Mouratoglou, którym w grafik wpisano wolne weekendu, bawili się w Griezmanna, Mbappe, Pogbę i spółkę.

Przy korcie nr 28 z szarości wyłaniało się kilka sylwetek. Trenerów, rodziny Tosi, trenerów jej przeciwniczki. I Laury. Została, żeby kibicować koleżance. Czekała do samego końca. Po meczu, ostatnim tego dnia w turnieju Tennis Trophy Kinder+Sport, poszła razem z Tosią na kolację.

""
Laura Stypuła ogląda mecz Tosi Czajki (fot. Antoni Cichy)

Taka jest nasza reprezentacja na finały rozgrywane w kompleksie jak ze snu, leżącym niecałe 25 kilometrów od Nicei. Kto tylko może, bo akurat nie przebija piłki w innym spotkaniu albo nie poszedł na posiłek, wspiera drugiego.

W jednym z meczów Tomek grał z Marcinem. Wszyscy zgodnie przytakiwali – znakomite spotkanie. Po jednej piłce, ważnej, Tomek krzyknął „jeeeest!”. A za chwilę podpowiedział koledze, szukającemu piłki.

Marcin, piłka jest na wysokości linii serwisowej w skałach – nakierował kolegę. Skały, a bardziej wielkie kamienie ułożone w mur, wyposażyły korty w malownicze tło.

""
Tomek i Marcin po meczu (Fot. Antoni Cichy)

Wygrał Tomek. Po meczu od razu ruszyli do siatki. Przybili przysłowiową „piątkę”, podziękowali sobie. Za chwilę kolejna „piątka” już do zdjęcia. – To co, idziemy na basen? – zaproponował jeden z nich.

W międzyczasie wszedł Grześ, żeby obu pogratulować. Kiedy on grał z temperamentnym Bułgarem, cała drużyna stała za siatką i kibicowała. Nieistotne, że niektórzy pojedynek mieli za sobą i jeszcze ocierali pot, a niektórzy zaraz mieli go zacząć.

– Dawaj Grześ – zagrzewał wtedy Kacper.

Za ogrodzeniem cały czas czuwały Tosia z Laurą, co chwilę przychodziły Kamila z Zuzią, które przecież za kilka minut miały same stanąć na korcie obok.

O wynikach słów miało być jak najmniej. Ale grzechem byłoby nie wspomnieć, kiedy te są tak krzepiące. Jutro trzy finały z udziałem naszych reprezentantów. Jeden w pełni polski, bo koleżanki z pokoju Kamila Popławska i Zuzia Frankowska zagrają o złoto. O najcenniejszy medal postarają się też Tomek Berkieta i Kacper Szymkowiak, a Grześ Zemła i Marcin Andrzejczak brąz już mają.

Czy są najlepszą drużyną finałów w akademii u Patricka Mouratoglou? Być może. Na pewno najfajniejszą.

Z Akademii Patricka Mouratoglou, Antoni Cichy