Charlottesville. Świątek u progu wielkiego grania, czeka ją poważne wyzwanie

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto:

Nasze dwie młode reprezentantki zostały rzucone w tym tygodniu na głęboką wodę. Magdalena Fręch dzielnie walczyła w Stuttgarcie, ale nie wytrzymała naporu Varvary Lepchenko i utonęła w 1. rundzie eliminacji. Poprawić ten wynik spróbuje Iga Świątek w Charlottesville. 16-letnia warszawianka po raz pierwszy w karierze wystąpi w turnieju z pulą nagród wynoszącą 80 tys. dolarów.

Przypadki Fręch i Świątek znacznie się od siebie różnią, ale dość łatwo wykazać między nimi kilka podobieństw. W obu zawodniczkach kibice upatrują szansy na lepsze jutro polskiego tenisa. Nie dzieje się to oczywiście przypadkowo. Obie stale się rozwijają i wyróżniają się już nie tylko na tle rówieśniczek z Polski, ale całego świata. Każda z nich chciałaby jednak jeszcze szybciej gonić czołówkę, niż miało to miejsce do tej pory. Tak chyba należy rozumieć wybory zawodniczek (i osób z ich najbliższego otoczenia) dotyczące startu turniejowego w ostatnim tygodniu kwietnia. Fręch i Świątek wybrały się na zawody z pulą nagród ponad 3-krotnie wyższą w porównaniu do tych, w których startowały do tej pory. 

Każda porażka boli – to oczywiste. Taki ból może być jednak łagodzony przez różnego rodzaju okoliczności. Czy porażka 2:6, 6:7(2) Magdaleny Fręch z Varvarą Lepchenko była bolesna? Polka odpadła w pierwszej rundzie eliminacji, nie wygrała nawet seta, ale mimo wszystko skłaniałbym się ku odpowiedzi ,,nie, to nie była bolesna porażka". Chociaż w stu procentach prawdziwej odpowiedzi na to pytanie mogłaby udzielić tylko Magdalena Fręch. I to raczej samej sobie, a nie dziennikarzom.

Nie od razu Rzym zbudowano. To, że za pierwszym razem się nie udało, nie znaczy, że Fręch przez najbliższe pół roku powinna dać sobie spokój z turniejami rangi WTA Premier. Wręcz cieszy fakt, że jej pozycja w rankingu WTA jest na tyle wysoka, iż daje możliwość wyboru. Jeśli chce zaryzykować – może spróbować sił w dobrze obsadzonych zawodach głównego cyklu, jeśli nie chce – czekają na nią starty w zawodach ITF, gdzie może liczyć na rozstawienie i teoretycznie słabsze przeciwniczki w pierwszych rundach.

W podobnej sytuacji znajduje się Świątek. Jeśli Charlottesville będzie musiała opuścić po rozegraniu jednego czy dwóch meczów w kwalifikacjach, świat się nie zawali. Następna okazja nadarzy się bardzo szybko. Artur Bochenek, prezes fundacji Warsaw Sports Group, zapowiedział, że jego podopieczna spróbuje swoich sił również w Charleston. To kolejna impreza z pulą nagród wynoszącą 80. tys dolarów. 

Dla Świątek to będzie zupełna nowość. Grała w juniorskich Wielkich Szlemach, zadebiutowała w Pucharze Federacji, ale nie w zawodach, gdzie pula nagród byłaby tak wysoka, a oprócz niej na liście zgłoszeń zajmowałyby miejsca zawodniczki z pierwszej setki. Tak będzie w Charlottesville, gdzie do startu szykują się Madison Brengle i Jennifer Brady.

Nasza najzdolniejsza juniorka wygrała już pięć imprez ITF i wciąż trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, gdzie obecnie znajduje się jej miejsce. W Pelham sięgnęła po trofeum, nie tracąc po drodze ani jednego seta. Krok w przód wydaje się więc naturalnym posunięciem. Tyle tylko, że jest to krok w nieznane, bo Iga wkracza w otoczenie, które do tej pory znała tylko z opowieści.  

W pierwszej rundzie eliminacji rywalką warszawianki będzie starsza od niej o 11 lat Paula Cristina Goncalves. Brazylijka zajmuje obecnie 686. miejsce w rankingu WTA, ale przed dwoma laty była notowana w drugiej setce. Spotkanie rozpocznie się w niedzielę około godziny 18 polskiego czasu.