List otwarty do Borisa Beckera

/ Adam Romer , źródło: własne, foto: AFP

W środę Boris Becker skończył 50 lat. Jego były trener Richard Schoenborn napisał do niego z tej okazji list otwarty. – Oderwałeś się od rzeczywistości, zachorowałeś na wielkość – to fragment. Ostrych słów nie brakuje.

23 listopada 2017 roku Boris Becker miał prawo zdmuchnąć na urodzinowym torcie 50 świeczek. Skończył "pięćdziesiątkę". Czy dla niego samego był to moment przemyśleń, rachunku sumienia, wie on sam.

O takowy rachunek sumienia słynnego tenisisty pokusił się natomiast Richard Schoenborn. Były trener napisał list otwarty do swego podopiecznego sprzed lat. Wyliczył w nim wiele grzechów 6-krotnego mistrza wielkoszlemowego.

Lektura godna polecenia, bo to prezent, którego mało kto może się spodziewać.

List Schoenborna do Beckera:

Hallo Boris,
Gdy raz wejdziesz na szczyt, można tam zostać na chwilę, nieco dłużej lub na bardzo długo, w końcu jednak trzeba zejść niżej, bo wyżej już się nie da. Jeśli jest się rozsądnym, wtedy schodzi się krok po kroku na niższe stopnie, gdy jednak przecenia się swoje możliwości, wtedy grozi gwałtowny spadek.

Znalazłeś się w niekomfortowej sytuacji, gdy ze wszystkich stron jesteś atakowany. Najwyraźniej na przestrzeni ostatnich 20-30 lat sporo spraw załatwiłeś nie tak jak trzeba.

Kiedy to się zaczęło? Myślę, że decydujący błąd wydarzył się bardzo dawno temu, praktycznie tuż po Twoim pierwszym zwycięstwie na Wimbledonie. Zaraz po tym sukcesie zerwałeś wszystkie kontakty z tymi, którzy dali Ci szansę, byś w ogóle mógł zajść tak daleko. Nigdy już nie wróciłeś do swoich korzeni. Nie spadłeś przecież, mając 17 lat, z jasnego nieba i wylądowałeś na Wimbledonie. Coś musiało się dziać na przestrzeni tych ośmiu czy dziewięciu latach poprzedzających sukces. Gdzieś musiałeś posiąść i udoskonalić swoje rzemiosło. Ktoś musiał Ci w tym pomóc. Ktoś musiał Cię w tym czasie mocno wspierać.

Tymczasem Ty, wielokrotnie, w różnych wywiadach twierdziłeś, że nikt się Tobą nie zajmował. Twierdziłeś, że Niemiecki Związek Tenisowy (DTB) nigdy Cię nie wspierał. A ja wykluczyłem Cię ze wspieranej grupy kadrowiczów, określiłem Cię mianem beztalencia i wiele innych taki bzdur.

Jak było w rzeczywistości wiemy dzięki wielu zachowanym dokumentom. Byłem w okresie całej Twojej kariery juniorskiej, obok Twojego doskonałego, osobistego trenera Borisa Breskvara, któremu wiele zawdzięczasz, Twoim najbliższym towarzyszem. Dzięki temu byłem obecny, jako szef wyszkolenia DTB i Twój trener, przy wielu przykładach poświęconej Ci opieki przy treningach w związkowych centrach. Widziałem Twoje postępy przez cały okres juniorski, jak systematycznie Ci pomagano i w sposób naukowy wspierano.

W tamtych latach nigdzie na świecie nie było takiego systemu wsparcia jaki zbudowaliśmy w DTB i jaki funkcjonował w Niemczech. Żaden zagraniczny junior na świecie nie miał takiego profesjonalnego wsparcia jak Ty i Twoi rówieśnicy. Na to jest dość świadków i dokumentów. Wszystko co wtedy robiliśmy, było wsparte badaniami naukowymi, systematycznie uzupełniane i poprawiane, a także dokumentowane w najdrobniejszych szczegółach. Do dziś znajdują się one w archiwach. Brałeś udział, pełne pięć lat, w naszych badaniach i testach naukowych u profesorów Riedera, Krahla i Sommera na Uniwersytecie w Heidelbergu i centrum wyczynu w Leimen. Na marginesie, z doskonałymi wynikami, które potwierdzały tylko słuszność wybranej przez nas wtedy drogi.

To ja, gdy miałeś niespełna 10 lat, po kompleksowych testach kadr juniorskich DTB, wydałem na Twój temat opinię. Te dokumenty istnieją do dziś. Tak na marginesie jako przykład: dzięki moim nominacjom wziąłeś udział w 13 tygodniowych, szkoleniowych obozach zimowych (łącznie 455 godzin treningowych w centrum szkoleniowym DTB), dalej w unikalnych na skalę światową pięciu zajęciach naukowo-szkoleniowych DTB w Heidelbergu (120 godzin zajęć), czterech obozach treningowych, w tym trzech kondycyjnych w St. Anton, zawsze jesienią (200 godzin treningowych) i wielu innych zajęciach regeneracyjnych.

Zagrałeś dla DTB w następujących rozgrywkach europejskich: Tulip Cup 1981, Copa del Sol 1981, Coupe Jean Borotra 1982, Karl Hülbert Cup 1982, Coupe Jean Borotra 1983, Karl Hülbert Cup 1983, Sunshine Cup 1983. Startowałeś trzykrotnie w juniorskich mistrzostwach Europy: 1981 w Blois, 1982 w Budapeszcie i 1983 w Genewie. Brałeś udział w światowych turniejach: Orange Bowl i Rolex 1982, Orange Bowl 1983, Flushing Meadows, Thomas Ditton, Wimbledon, Israel i wielu innych. Przy wszystkich tych startach miałeś zapewnioną opiekę moją lub jednego z moich kolegów trenerów. Brałeś udział w sześciu juniorskich mistrzostwach kraju, gdzie opiekowali się Tobą trenerzy związkowi, w tym także ja.

W Badeńskim Centrum Szkoleniowym w Leimen przez sześć lat trenowałeś pod okiem doskonałego trenera związkowego Borisa Breskvara. Po, co najmniej cztery godziny dziennie. Czy to jest nic? Czyżbyś był zaniedbywany, jak twierdzisz?

Może Cię zainteresuje ile łącznie kosztowało wsparcie Twojej kariery w okresie juniorskim? Gdybyś w tamtym czasie mieszkał w USA, a Twoi rodzice, jak to było w zwyczaju zagranicą płacili z własnej kieszeni, musieliby zapłacić ponad 1,3 miliona marek. Na tamten czas gigantyczna suma. Mam to wszystko dokładnie zanotowane i co do ostatniego feniga wyliczone. Gdyby to zainteresowało Ciebie lub opinię publiczną, mogę przedstawić dokładne wyliczenia, bo do dziś wszystkie niezbędne dokumenty są w moim posiadaniu.

I Ty teraz pozwalasz sobie publicznie twierdzić, że w okresie juniorskim nie miałeś żadnego wsparcia? Żadnego treningu? To jak to się stało, że w wieku 17 lat zostałeś zwycięzcą Wimbledonu? Czyżby z dnia na dzień natchnął Cię Duch Święty?

Wszystko co wydarzyło się potem: Twoje życie rodzinne, Twoje miłości, życie prywatne, nieudane próby biznesowe, bankructwo czy wielkie długi niech oceniają inni. Nic mi do tego. Abraham Lincoln powiedział kiedyś: „ Nie ominiesz kłopotów, gdy będziesz więcej wydawał niż zarabiał. Nie zbudujesz solidnego bezpieczeństwa, gdy będziesz budował na pożyczonych pieniądzach” Czasami warto poczytać wielkich i mądrych ludzi.

Byłeś nastolatkiem o silnej woli, bardzo wojowniczym, ambitnym i miłym, choć czasami wyjątkowo upartym. Myślę tu o przykładach z St. Anton czy Genewy.

Wkrótce po Twoim pierwszym sukcesie na Wimbledonie, na zamówienie międzynarodowej prasy z Kanady, Wielkiej Brytanii i USA przygotowałem opracowanie na temat Twojej błyskawicznej kariery, talentu i otrzymanego wsparcia „The champion is born and made“. Zakończyłem je następującymi słowy:
Boris Becker w wieku 17 lat został najmłodszym zwycięzcą Wimbledonu w historii. Ma to coś, co może pozwolić mu pozostać na szczycie przez lata, może nawet zostać numerem 1 na świecie. Jego czysto sportowe ambicje są nie do podważenia. Jednak to co wydarzyło się, publicznie, a przede wszystkim w mediach, po Wimbledonie, skłania do zastanowienia. Czy gwałtowne oderwanie od dotychczasowego życia i monetyzacja wizerunku młodego człowieka – jakiegokolwiek człowieka – w takiej formie jest właściwe, jakie pozostawi ślady i jakie będzie miało konsekwencje, dowiemy się dopiero za pewien czas. Byłoby błędem, gdyby wybitnie zdolny sportowiec postrzegany był głównie jako obiekt służący do zarabiania pieniędzy, dla siebie i innych. O jednym nie wolno zapomnieć: sportowiec zawsze może zostać zastąpiony innym. Czy w tym wypadku chodzi konkretnie o osobę Borisa Beckera czy też o jakiegokolwiek sportowca, który jest dostawcą sławy i pieniędzy i przypadkowo nazywa się Boris Becker. Jeśli miałoby tak być, choć liczę, że nie, to określenie „made” nabiera w tym kontekście niebezpiecznego wymiaru i należy postawić pytanie czy wykonana wcześniej praca miała w ogóle sens.”

Niestety moje obawy sprzed lat się sprawdziły. Odleciałeś. Miliony, ciągły kontakt z wielkimi tego świata, życie w świetle reflektorów, hołdy i wszechobecne przecenianie Twojej osoby doprowadziły Cię do tego, kim dziś jesteś. Sam nigdy nie umiałeś się właściwie ocenić. Oderwałeś się od rzeczywistości, zachorowałeś na wielkość, straciłeś kontrolę nad sobą i właściwą ocenę sytuacji. Uznałeś, że jesteś „too big to fail”. Tylko nieliczni umieją zagrać rolę, którą sami dla siebie napiszą.

Przede wszystkim oderwałeś się od swoich korzeni, wszystko co było wcześniej wypaliłeś w sobie i zapomniałeś. Zapomniałeś o słowie „dziękuję”. Ludzi, którzy pomogli Ci dotrzeć tak wysoko, przestałeś poznawać. Nie pozdrawiasz ich przy spotkaniu. Nie szanujesz ich. Czy choć raz odwiedziłeś swojego byłego trenera i wybitnego człowieka Borisa Breskvara w czasie jego ciężkiej choroby? Pomogłeś mu finansowo, gdy wpadł w kłopoty zarówno zdrowotne, jak i finansowe? Byłeś na jego pogrzebie? Gdy zbierasz owoce, pomyśl o tych, którzy je sadzili! Odpowiedzialnym jest się nie tylko za to co się robi, ale także za to czego się nie zrobiło.

Nawet wielkie drzewo może tylko wtedy egzystować, gdy ma silne korzenie. Gdy tych nie ma lub słabną, upada i umiera. Może powinieneś się nad tym zastanowić, wrócić do korzeni i zacząć od nowa. Back to the roots! Musi to jednak być szczere.

Twoje obecne wypowiedzi, w połączeniu z Twoją nową pracą dla DTB, Twoja niespodziewana miłość do Niemiec, do Twojej ojczyzny, szczególnie podkreślana „nieodpłatna” praca i wiele innych wypowiedzi, w połączeniu z tym co robiłeś i zrobiłeś przez ponad 20 lat są niewiarygodne, wręcz śmieszne. Twoje odwieczne starania, by być obecnym w życiu publicznym, Twoje bombastyczne wystąpienia i samouwielbienie pokazują jak jesteś słaby. To nie jest godne byłego mistrza. Weź przykład z Lavera, Rosewalla, Smitha, Panatty, Kodesa, Connorsa, Vilasa, Samprasa, Edberga, Sticha i wielu innych wielkich, którzy żyją skromnie w cieniu. Są przez fachowców znacznie wyżej cenieni niż Ty.

Boris, nie jestem ani zazdrosny o Twoją karierę pełną sukcesów, ani nie wypominam Ci niczego. Sam miałem niezwykle ciężką młodość, która ukształtowała mnie takim jestem do dziś. Żałuję jednak w jaką stronę się rozwinąłeś i jak dziś się prezentujesz. Długo miałem z Tobą do czynienia, długo pracowaliśmy razem. Wtedy byłeś sympatycznym, uczciwym i pełnym pasji młodym chłopakiem i takim chciałbym zachować Cię w pamięci. To co dziś robisz, nie jest moją sprawą, To Twoje życie. Żałuję tylko, że rozmieniłeś na drobne cały swój nimb wiecznego idola i przykładu dla młodych ludzi.

Gdy zdarzy Ci się kiedyś zejść miedzy szarych ludzi, wtedy możesz do mnie zadzwonić, a ja zaproszę Cię na doskonałą kolację. Może jeszcze pamiętasz, że moja żona świetnie gotuje. Będziemy mieli wtedy dużo do omówienia.

Pozdrawiam Cię,
Richard Schönborn

Tłum. Adam Romer

List w oryginale (po niemiecku)