Kubot: to był dzień Mateusza

/ Anna Niemiec , źródło: Korespondencja z Bratysławy, foto: AFP

Po deblowym zwycięstwie nad Słowakami na konferencji prasowej Mateusz Kowalczyk i Łukasz Kubot pojawili się w doskonały humorach. Szczególnie ten pierwszy, dla którego debiut w narodowej reprezentacji był wielkim przeżyciem.

Na początku dziennikarze zapytali Radosława Szymanika czy nie był zaskoczony tym jak jego podopieczny dobrze poradził sobie z presją w pierwszym w karierze występie w Pucharze Davisa. – Mateusz zagrał dzisiaj świetnie, tak samo jak Łukasz, który gra w tym roku doskonale, jest czołowym zawodnikiem na świecie i włożył bardzo dużo energii w ten mecz – odpowiedział kapitan drużyny. – Myślę, że nie było łatwo rozpocząć to spotkanie, bo przystępowaliśmy do gry przy wyniku 0:2. Przeciwnicy zdawali sobie sprawę, że mogą już dzisiaj zakończyć ten mecz. Wczoraj zagrali świetnie, więc dzisiaj również wszystko mogło się zdarzyć. Pierwszego seta zagrali bardzo, bardzo dobrze. Świetnie returnowali i wygrali ważne punkty. Kluczowy był początek drugiego seta. Z naszych zawodników nie uszła energia. Zaczęli więc punktów zdobywać serwisem, więcej było kombinacyjnej gry przy serwisie. Po Mateuszu nie było widać, że to był jego pierwszy raz, a jestem pewien, że nie ostatni.

Bohater dnia potwierdził słowa trenera. – Stresu nie było. Ja czekałem na to całe życie, to było moje marzenie, żeby reprezentować swój kraj z orzełkiem na piersi – 30-latek urodzony Chrzanowie. – Oddałbym wszystkie tytuły, wszystkie turnieje wielkoszlemowy, żeby móc zagrać ten mecz. Na szczęście nie muszę i za to dziękuje kapitanowi. Dziękuje również Łukaszowi za to, że ze mną zagrał. To naprawdę wiele dla mnie znaczy – powiedział wyraźnie wzruszony Kowalczyk. – To jak zagraliśmy, to w ogromnej mierze jest zasługa Łukasza, cała taktyka i sposób w jaki rozgrywaliśmy akcje. Łukasz cały czas mnie motywował i wspierał. Ja czułem na korcie, że gramy super, poza pierwszym setem, którego rozegraliśmy trochę źle taktycznie. Po rozmowie w szatni nastąpiła zamiana, która przyniosła pożądany efekt. Jestem niezmiernie szczęśliwy, aż mi łezka poleciała. Jestem patriotą i tego uczucia nie da się opisać.

O meczu ze swojej perspektywy bardzo wyczerpująco opowiedział również Kubot. – Pierwszy set poświęciliśmy na to, żeby się zgrać, bo graliśmy ze sobą po raz pierwszy – wyjaśnił mistrz Wimbledonu. – Nie było to łatwe. Uważam, że popełniliśmy kilka błędów taktycznych, ale nie traciliśmy pozytywnego nastawienia i z biegiem czasu ten mecz układał się dla nas coraz lepiej. Wyciągnęliśmy wnioski po pierwszym przegranym secie i od razu przełamaliśmy przeciwników na początku. Mieliśmy ten komfort, że mogliśmy prowadzić grę. Trzymaliśmy dyscyplinę taktyczną na serwisie i to było kluczem do zwycięstwa. Przy 4:3, gdy ja serwowałem przegrywaliśmy 0:30 i zaczęło intensywnie padać. Konieczna była przerwa, a gdy wróciliśmy na kort ponownie ich przełamaliśmy i mieliśmy ten komfort, że zaczynaliśmy trzeciego seta. Chciałem bardzo pogratulować Mateuszowi, bo to jest chłopak, który zawsze zostawia serce na korcie i przyjemnie się z nim grało. Niech się cieszy tą chwilą, bo czekał na nią całe życie. Było to niesamowite móc być po tej samej stronie siatki i przeżyć to razem z nim. Pamiętam swój pierwszy występ w Pucharze Davisa i również mocno to przeżyłem. Niech to będzie jego dzień. Zasłużenie wygraliśmy ten mecz i najważniejsze jest to, że Polska dalej gra. Jutro czekają nas kolejne emocje.

Na koniec Kowalczyk pochwalił również małą grupkę polskich kibiców, która robiła, co mogła, żeby przebić się przez doping słowackich kibiców i dodać otuchy swoim reprezentantom. – Ja na korcie słyszałem tylko „Polska, Polska”, więc spisali się na medal. Nie tylko oni zresztą, ale również nasz team, który cały czas nas wspierał i motywował. Bardzo za to dziękujemy, ta energia jest potrzebna i bardzo nam pomaga.