Radwańska: Kuzniecowa to naprawdę równa babka

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

– Mam za sobą świetny mecz – powiedziała Agnieszka Radwańska po zwycięskim spotkaniu z Timeą Bacsinszky. W czwartej rundzie potyczka ze Swietłaną Kuzniecową, na korcie odwieczną rywalką, poza kortem dobrą znajomą.

3:6, 6:4 i 6:1 to wynik meczu Radwańskiej z Bacsinszky, z którą wcześniej dwukrotnie przegrywała. Krakowianka z czystym sumieniem mogła pozytywnie ocenić spotkanie. Prezentowała się jak za najlepszych dni na kortach All England Clubu.

Oczywiście, mam za sobą świetny mecz, zwłaszcza, że to zdradliwa rywalka. Potrafi zrobić wszystko na korcie, można się spodziewać wszystkiego. Gra agresywnie, posyła slajsy, miesza, zmienia. Myślę, że to było znakomite spotkanie od samego początku do końca. Po drugim secie odnalazłam swoją grę i próbowałam być bardziej agresywna. Myślę też, że w trzecim secie lepiej serwowałam – oceniła finalistka z 2012 roku.

Mecz miał podobny, aczkolwiek dużo mniej dramatyczny scenariusz, jak spotkanie trzeciej rundy z Christiną McHale. W czwartek Polka także przegrała pierwszego seta. Krakowianka również dostrzegła analogie. – Tak samo jak w meczu z McHale pojawiały się przestoje. Parę piłek uciekło, a w takich meczach to sporo. Tak naprawdę dopiero pod koniec drugiego seta wszystko puściło, trochę się przebiegłam, przewentylowałam i było lepiej – powiedziała.

Radwańska po raz pierwszy w tym roku grała na korcie centralnym. W poprzednich latach oczywiście wielokrotnie spotykał ją ten zaszczyt, ale dalej przyjemnie wyjść na najważniejszą arenę All England Clubu. – Może nie budzi większych emocji, ale dalej robi takie wrażenie jak kiedyś. Bez względu na to, czy to pierwsza czy trzecia runda, czy który rok z rzędu się tu gra, to jednak kort centralny. Zwłaszcza w Londynie. Każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony. Kiedy wychodzi się na ten kort, na pewno jest to gdzieś w głowie – przyznała Polka.

O ćwierćfinał Radwańska zagra z Kuzniecową. Znają jak własną kieszeń. Zagrają ze sobą po raz osiemnasty. – Na pewno to jest tenisistka, która kojarzy mi się z wielką liczbą rozegranych meczów. Był taki rok, że spotykałyśmy się praktycznie co miesiąc. Przeważnie spędzałyśmy dwie, trzy godziny na korcie. Tak jak mówiłam wcześniej, nie ma nic za darmo, wszystkie piłki wracają na drugą stronę. Na pewno będzie trzeba się namęczyć, żeby wygrać z Kuzniecową. To bardzo wymagająca przeciwniczka na każdej nawierzchni. Czy to jest trawa, twardy kort czy mączka, dla niej to nie ma wielkiego znaczenia – charakteryzowała kolejną rywalkę turniejowa „dziewiątka”.

Krakowianka miała zawsze dobre relacje z Kuzniecową, choć na korcie litości nie było. Nie brakowało też dramatycznych pojedynków. Dobre relacje? – Pozostały do dzisiaj. Nic się nie zmieniło. Jest naprawdę fajną, równą babką. Mimo tego, że rozegrałyśmy tak wiele meczów i pewnie czasami po obu stronach pojawiały się nerwy, na pewno nie przełożyło się to na nasze relacje poza kortem – powiedziała Radwańska.

Za „Isią” dwa trzysetowe pojedynki, a na horyzoncie kolejny długi. Takie zawsze były bowiem konfrontacje z Kuzniecową. – Na pewno te mecze trochę mnie kosztowały, nawet ten pierwszy. Ale to już czwarta runda, zagram z zawodniczką, która prezentuje poziom Top 10 i nie mam nic do stracenia. Mam nadzieję, że będę grała chociaż tak jak dzisiaj albo nawet lepiej – zapowiedziała nasza najlepsza tenisistka.

W Londynie Radwańska miała okazję spotkać się z księżną Kate, a jej czwartkowy pojedynek z Christiną McHale śledził Marcin Wasilewski. Na pytanie, kto bardziej interesuje się tenisem, Polka odpowiadała ze śmiechem. – Szczerze mówiąc nie wiem, nie wiem. Marcina jednak bardziej poznałam. Wiem, że dużo śledzi tenisa, ogląda. Akurat poznałam go przez kolegę, który przyjechał tutaj z Krakowa. Tak wyszło, że mogli razem przyjechać i było mi bardzo miło gościć takie osoby – opisała spotkanie z mistrzem Anglii z sezonu 2015/2016.