Wimbledon: Jerzy, szacun!

/ Artur St. Rolak , źródło: Korespondencja z Wimbledonu, foto: AFP

Za taki mecz – szacun! Jeśli tylko będzie okazja, pierwszy pogratuluję Jerzemu Janowiczowi awansu do trzeciej rundy Wimbledonu; awansu wywalczonego w naprawdę wielkim stylu.

„39:38 dla Pouille’a, 7:6 dla Janowicza. Tenis…” – pozwoliłem sobie tłitnąć po pierwszym secie. Na nadinterpretację tego wpisu nie musialem długo czekać. Z pytania wyciągnąłem wniosek, że ktoś ma wątpliwości, czy ucieszy mnie zwycięstwo Polaka. A może to tym razem moja nadinterpretacja?

Tu mam trochę więcej miejsca niż 140 znaków, więc wyjaśniam, że pokazałem tylko paradoks, z jakim od czasu do czasu mamy do czynienia oglądając tenis. Można przecież wygrać więcej punktów, a przegrać partię, a nawet mecz. Aż 58 z 77 punktów wspomnianego na Twitterze pierwszego seta zdobyli serwujący. Niby Puille returnował lepiej, bo z tych pozostałych 19 akcji wygrał 12, ale Janowicz robił to wtedy, gdy punkt zdobyty po serwisie rywala miał podwójną wartość. Na minibreaka w trzynastym gemie odpowiedział dwoma i tak objął prowadzenie.

Pierwsza partia, chociaż z tiebreakiem, trwala tylko 46 minut. Pierwsze szanse na przełanie pojawiły się dopiero w drugiej. Czterech, w tym piłki setowej, nie wykorzystał Janowicz i tak po kolejnych 56 minutach doszliśmy do drugiej dogrywki. Skończyła się tak samo jak poprzednia – Francuz zdobył jeden punkt po podaniu rywala, Polak dwa. A paradoksów ciąg dalszy: 87:87 w punktach, 2-0 w setach dla Janowicza.

Trzeba grać – a nie tylko serwować – naprawdę dobrze, aby przez dwie godziny z kwadransem nie dać przeciwnikowi ani jednej okazji do przełamania. W ósmym gemie trzeciego seta Janowicza dopadł jednak kryzys. Puille zmarnował dwie szanse, trzeciej już nie chciał, a po chwili postawił kropkę nad tym setem.

Przyśpieszenie meczu w połowie trzeciej partii okazało się trwałe. Po ośmiu minutach czwartej Janowicz prowadził 2:0. To oznaczało, że Pouille – aby pokonać Polaka – musiałby przełamać go co najmniej dwa razy. Miał tylko jedną taką okazję. Nie dość, że jej nie wykorzystał, to jeszcze dał się przełamać na 1:5.

To był bardzo dobry mecz, a na dodatek rozegrany w bardzo trudnych warunkach – upał wciąż taki, że trudno wytrzymać na trybunach, a co dopiero przez trzy godziny bez kwadransa biegać po korcie. Za rogiem na Polaka czeka kolejny Francuz – Pierre-Hugues Herbert lub Benoit Paire. Obaj wydają się mniej groźni od Puille’a, więc…

Na razie koniec z paradoksami – 133:129 i 7:6(4), 7:6(5), 3:6, 6:1 dla Janowicza.

Artur St. Rolak, Korespondencja z Wimbledonu


Wyniki

Druga runda singla:
Jerzy Janowicz (Polska) – Lucas Pouille (Francja, 14) 7:6(4), 7:6(5), 3:6, 6:1