Roland Garros: Fiona nie taka straszna

/ Adam Romer , źródło: własne, foto: AFP

Same zalety miał pierwszy tegoroczny mecz na Roland Garros dla Agnieszki Radwańskiej. Polka po 67 minutach i 14 rozegranych gemach zameldowała się w drugiej rundzie turnieju. A mecz przypominał solidny sparing…

Rywalką, wracającej po miesięcznej przerwie Polki była Francuzka Fiona Ferro, która w drabince turniejowej znalazła się dzięki „dzikiej karcie” przyznanej przez organizatorów.  20-latka o groźnie brzmiącym imieniem księżniczki ze „Shreka” jest aktualnie 208 rakietą świata. Obok imienia miała straszyć Radwańską szybką i mocną grą z głębi kortu. Starała się bardzo, nie można jej chęci odmówić, ale niejedna tenisistka w tourze już próbowała w ten sposób Polkę postraszyć i nie wychodziło. Nic więc dziwnego, że Radwańska z pełnym spokojem podeszła do początkowego impetu Ferro.

Dziewczyny grały, zdobywały punkty, ale te najważniejsze na swoim koncie zapisywała Polka. Po kilkudziesięciu minutach było 5:0 i Fiona powoli straszyć przestawała. Trochę na osłodę wyszarpała szóstego gema, ale po 34 minutach było już 6:1.

Oglądając sposób gry młodej Francuzki trudno było się oprzeć wrażeniu, że od Radwańskiej dzielą ją lata świetlne. Wszystko w tym pojedynku przemawiało za Polką: wiek, doświadczenie, ranking… a do tego silne, płaskie uderzenia Francuzki raz trafiały, a raz nie. Wynik ani przez chwilę nie był w tym pojedynku sprawą otwartą.

Mecz był jednak z punktu widzenia Polki bardzo ważny. Ważny w kontekście kolejnych pojedynków na Roland Garros. Ogranie meczowe na korcie ziemnym, którego Polka w tym roku praktycznie nie ma – rozegrała tylko jedno spotkanie w Stuttgarcie – może okazać się bezcenne przed kolejnymi meczami.

Cieszę się, że przede wszystkim nie opuściłam turnieju Wielkiego Szlema. Od 10 lat grałam we wszystkich i ta statystyka była dla mnie ważna. Liczę na kolejne mecze w Paryżu – mówiła Polka na pomeczowej konferencji i długo opowiadała o ostatnim miesiącu, który spędziła na rekonwalescencji i leczeniu kontuzjowanej stopy. Z całej konferencji prasowej biło po oczach, że Polka jest niezwykle doświadczoną zawodniczką. Nic nie było w stanie wybić jej z uderzenia. Ani to, że kilka razy zaczynała rozgrzewkę, ani to, że ostatecznie zagrała na innym korcie niż planowano czy wreszcie, że musiała zdjąć daszek, na którym było logo, którego być nie powinno…

Zapomniałam, że przepisy ITF różnią się znacznie od WTA. Ale na szczęście słońce było już nisko i daszek nie był mi potrzebny – opowiadała. Opowiadała też o butach, na które sporo widzów zwróciło uwagę. Zostały przygotowane specjalnie do kreacji Radwańskiej.
Czekały na mnie w hotelu. Już sporo osób mnie o nie pytało, widać, że są trochę inne… – żartowała zawodniczka.

W czwartek, w drugiej rundzie rywalką Polki będzie Belgijka Alison van Uytvanck, która dość niespodziewanie pokonała „hawajską” Japonkę Naomi Osakę w dwóch setach. Polka grała z nią dwa razy. W ćwierćfinale turnieju WTA w Brukseli w 2012 roku straciła trzy gemy, rok później w meczu Fed Cup sześć.

W przeciwieństwie do mojej dzisiejszej rywalki, której nawet wcześniej nie widziałam, Belgijkę znam dość dobrze. Tu nie będzie niespodzianek – mówiła Radwańska.

Na horyzoncie szykuje się już powtórka z ubiegłorocznego starcia z Barborą Strycovą, znów w rundzie numer trzy. I ten pojedynek zapowiada się jako pierwszy poważny sprawdzian polskiej tenisistki na paryskich kortach. Choć nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość i poczekajmy co zdarzy się w czwartek…

Adam Romer, Korespondencja z Paryża


Wyniki

Pierwsza runda singla:
Agnieszka Radwańska (9) – Fiona Ferro (Francja, WC) 6:1, 6:1