Australian Open: znakomity Janowicz, sensacja była blisko!

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

To mógł być jeden z tych meczów, który pamięta się przez lata. Świetny Jerzy Janowicz prowadził już 2-0 z Marinem Cziliciem, ale to Chorwat awansował do drugiej rundy. Zwyciężył 4:6, 4:6, 6:2, 6:2 i 6:3.

Łodzianin był skazywany na porażkę i nawet jeśli ostatecznie i tak przegrał, to wreszcie zagrał jak stary, dobry Janowicz, który w rankingu ATP zajmował miejsce w drugiej "10". Wygrał pierwsze dwa sety z turniejową "siódemką". Na więcej rywal nie pozwolił, ale półfinalista Wimbledonu na pewno zamazał złe wspomnienia po ostatnim pojedynku z Cziliciem w Pucharze Davisa w Warszawie. Wprawdzie tak jak wtedy prowadził 2-0 i przegrał 2-3, ale tamta porażka była całkiem inna. Teraz 26-latek zajmuje 273. miejsce w rankingu ATP i próbuje odbudować swoją pozycję.

Zaczęło się znakomicie. Chorwat postraszył Polka w czwartym gemie, ten jednak obronił dwa break pointy i przełamał mistrza US Open 2014 na 3:2. Kolejne dwa gemy serwisowe wygrane pewnie i końcu Janowicz stanął przed szansą na zamknięcie seta. Czilić nie dawał za wygraną, prowadził 30-15, "Jerzyk" odskoczył na 40-30, ale pierwszego setbola nie wykorzystał. Drugiego już i tak!

Przypominał się mecz sprzed kilku miesięcy z US Open, kiedy łodzianin też zaczynał świetnie rywalizację z Novakiem Dżokoviciem. Wtedy nie wygrał pierwszej partii, lecz drugą. Ale w Melbourne zgarnął i pierwszą, i drugą.

Na samym początku musiał stawić czoła dwóm break pointom, kiedy w drugim gemie rozstawiony przeciwnik objął prowadzenie 40-15. Janowicz sobie poradził. Obronił tego i kolejnego break pointa, by utrzymać podanie. Później w takich tarapatach już się nie znalazł. Czilić także, szli łeb w łeb. Polak swojego czwartego gema serwisowego wygrał na sucho, a to go podbudowało. Przy stanie 4:4 znalazł sposób na serwis rywala i przełamał chorwackiego tenisistę. Po raz drugi w meczu serwował na seta i nie zawiódł. Tak jak kilkadziesiąt minut wcześniej potrzebował dwóch piłek setowych. Efekt końcowy był jednak ten sam. Sensacyjnie prowadził 2-0 w meczu z turniejową "siódemką"!

Niestety, po koncertowych partiach Janowicz zwolnił. To samo działo się w US Open w pojedynku z Dżokoviciem. Popełniał coraz więcej błędów, serwis stawał się nie bronią, a problemem.Czilić szybko przejął kontrolę, przełamując na 3:1. Trzymał łodzianina na dystans utrzymanymi podaniami. Przy prowadzeniu 5:2 dołożył jeszcze jednego breaka. "Jerzyk" wciąż jednak potrzebował wgranego seta – rywal dwóch. Początek czwartej partii była zgoła inny niż trzeciej. Półfinalista Wimbledonu nie dał uciec przeciwnikowi. Tak był tylko do czwartego gema. Od stanu 2:2 wszystko zgarnął Chorwat i wygrał 6:2.

Piąty set decydował, czy to faworyt będzie rywalizował dalej w Australian Open, czy polski tenis zapamięta tę noc na długie lata. Pierwsza opcja błyskawicznie stała się bardziej prawdopodobna. Już na starcie łodzianin został w blokach. Stracił serwis w drugim gemie i mimo że dalej już utrzymywał podanie, nie pojawiła się nawet szansa w postaci break pointa, żeby dopaść Czilicia i odrobić stratę. Ale Janowicz i tak opuszczał kort jako zwycięzca. Wygrał świadomość, że powrót do formy, którą zachwycał, to już nie marzenia, a plany.


Wyniki

Pierwsza runda singla:
Marin Czilić (Chorwacja, 7) – Jerzy Janowicz (Polska) 4:6, 4:6, 6:2, 6:2, 6:3