Singapur: powtórzyć Dohę i kontynuować miłą tradycję

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

W poniedziałek Agnieszka Radwańska meczem ze Swietłaną Kuzniecową zaczyna występy w Singapurze. WTA Finals z Rosjanką grała raz i raz ją pokonała. Teraz nadarza się świetna sposobność, by znów to zrobić.

Zwycięstwa Radwańskiej nad Kuzniecową można policzyć na palcach jednej ręki. Bez żadnego przerysowania. To rywalka, która jej nie leży. Wygrywala z dwukrotną mistrzynią turniejów wielkoszlemowych tylko czterokrotnie. A grały za sobą często, bo aż szesnaście razy. Jak łatwo policzyć, Rosjanka wychodziła z tych starć zwycięsko 12-krotnie. Takiej konfrontacji, w takich okolicznościach obie we wspólnej kolekcji jednak nie mają.

Kiedy rozlosowano grupy, a do „białej” razem z Radwańską trafiła Konta lub Kuzniecowa, mógł pojawić się mały grymas na twarzy. Taka reakcja byłaby przynajmniej uzasadniona, gdyby patrzeć na suche statystyki. Kiedy zwrócić wzrok w stronę opisu rzeczywistości, może pojawić się nawet uśmiech. Cztery mecze w ciągu czterech dni, podróż z Moskwy do Singapuru, czyli 8 tysięcy kilometrów wręcz w przeddzień pierwszego pojedynku w WTA Finals. To nie jeden z opisów nad wyraz ambitnego planu pana Fogga w powieści „W 80 dni dookoła świata” pióra Juliusza Verne’a, a plan – już zrealizowany – Kuzniecowej.

Wszystko i tak okaże się w poniedziałek około 15 czasu polskiego, ale cały ten scenariusz Radwańskiej powinien pasować. To faza grupowa, więc Rosjanka na jeden słabszy mecz może sobie pozwolić. A jeśli któryś jej nie wyjdzie, rozsądek wskazywałby, że ten pierwszy poprzedzony raczej skrawkami wypoczynku, aniżeli regeneracją z prawdziwego zdarzenia. Kolejne pojedynki rozegra już bardziej wypoczęta, przed każdym otrzyma wolny dzień. Teoretycznie wyżej poprzeczkę powinna zawiesić Karolinie Pliszkovej i Garbine Muguruzie, a Polce w to graj.

Na wspomnienie nie każdej konfrontacji ze „Swietą” krakowianka może się uśmiechnąć. Ale na myśl o jedynej w WTA Finals na pewno tak. Debiutująca wówczas 19-latka poleciała do Kataru jako rezerwowa. Weszła na kort w ostatnim meczu fazy grupowej, właśnie przeciwko Kuzniecowej, i wygrała 6:2, 7:5. Debiut marzenie. Na kolejne zwycięstwo nad obecnie 31-letnią zawodniczką Radwańska czekała sześć lat, aż do drugiej rundy w Madrycie. Od tamtego Mutua Madrid Open minęły dwa lata, ale po drodze Rosjanka zdążyła wbić krakowiance wyjątkowo bolesną szpilę. U niej w domu, w Krakowie, w pierwszym pojedynku meczu Fed Cup z Rosją. Jest się więc za co rewanżować w Singapurze.

Zwycięskie otwarcie byłoby na wagę złota i nic w tym odkrywczego. Historia podpowiada, że poniedziałek 24 października powinien być naprawdę miłym poniedziałkiem. Pomijając turnieje WTA Finals, w których Radwańska rozegrała po jednym spotkaniu, jej inauguracje układają się w napawający optymizmem łańcuch – porażka w 2011 roku, wygrana w 2012, porażka w 2013, wygrana w 2014 i ostatnio porażka w 2015. Może to zbieg okoliczności, a może i kolejne podpowiedź. W 2012 i 2014 Polka trafiła do białej grupy. Tak jak teraz. Oby tradycji stało się zadość. Jest parzysty rok, jest biała grupa, jest… Czekamy na pierwsze zwycięstwo.

Mecz Radwańska – Kuzniecowa rozpocznie się o 13:30 czasu polskiego.