Puchar Davisa: kluczem zmiana ustawienia

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Berlina, foto: AFP

Zadziwiający przebieg miał mecz deblowy w Berlinie. Najpierw polska para rozegrała fatalne dwa sety, by w kolejnych trzech zdominować rywali i łatwo wygrać. Możliwe, że Polakom pomogła zmiana ustawienia. Polska przegrywa z Niemcami już tylko 1:2. Rozstrzygnięcie w niedzielę.

Adam Romer, korespondencja z Berlina

W trakcie dwóch pierwszych setów w biurze prasowym panowało najpierw zdumienie zmieszane z niedowierzaniem, potem pojawiły się lekkie uśmieszki, a gdy Niemcy wygrali drugą partię miejscowi dziennikarze zaczęli otwarcie żartować z figury Marcina Matkowskiego. – Było ich trzech: Kubot, Matkowski i jego brzuch – żartowali złośliwie Niemcy.

Trudno jednak było się im dziwić, bo to Polacy byli zdecydowanymi faworytami pojedynku deblowego. Para złożona z doświadczonych polskich deblistów mierzyła się z zawodnikami, którzy prawdopodobnie spotkali się na korcie (po tej samej stronie) po raz pierwszy i niewykluczone, że ostatni w karierze.

Tymczasem to Brands z Masurem odrobili stratę szybkiego przełamania z początku pierwszego seta, dociągnęli do tiebreaka, w którym zachowali zimną krew i wygrali go do pięciu. – Trochę rzeczywiście ten set się Łukaszowi i Marcinowi wymknął – oceniał post factum kapitan Radosław Szymanik.

Drugiego seta zaczęli nie mniej efektownie, bo szybko odebrali serwis Matkowskiemu i mimo prób Polaków, tę przewagę dowieźli do końca tej partii. W jej trakcie bezlitośnie bombardowali stronę bekhendową, której miał bronić szczecinianin, a to go lobując, a to mijając. W efekcie Polacy przegrali drugą partię i znaleźli się pod ścianą.

Wtedy postanowiliśmy coś zmienić. Nie szło tak, to zmieniliśmy się stronami, by Niemców wybić z uderzenia i się udało – mówili zgodnie po meczu Kubot i Matkowski.

Rzeczywiście gdy na bekhendowej stronie stanął Łukasz, obraz gry zaczął stopniowo się zmieniać. – Jakby się dało, to obaj gralibyśmy na bekhendzie, ale się nie da. Najważniejsze, ze zaczął funkcjonować serwis i ustawienie pomogło – wyjaśniał Matkowski, który jakby czuł, że ma coś Niemcom do udowodnienia.

A na sugestie o mało sportową sylwetkę dodał: Rozegraliśmy dziś prawie czterogodzinny pojedynek, a im dłużej byłem na korcie, tym lepiej się prezentowałem. Zresztą nikt nie jest idealny… – skwitował sytuację Polak.

Rzeczywiście szczecinianin nie mógł w lepszy sposób zareagować na uszczypliwości. Każdy kolejny set polska para zaczynała od szybkiego przełamania rywali i czego nie było wcześniej, ani razu nie pozwoliła na przełamanie własnego.

Popatrzcie na statystyki. Niemcy mieli je bardzo dobre w pierwszych dwóch setach, ale nasze sukcesywnie szły do góry, a niemieckie w dół. Efekt było widać na końcu – wyjaśniał Szymanik. Polacy gdy już raz zaczęli grać lepiej tempa nie zwolnili i po kolejnych przełamaniach wygrywali partię trzy, cztery i pięć.

Niebagatelną rolę odegrał w tym deblista Mateusz Kowalczyk, którego doping słychać było na całym stadionie. Bardzo nam pomógł – komplementowali kolegę z ławki obaj grający. Nawet Niemcy zauważyli żywiołowy doping, a kapitan reprezentacji gospodarzy, Michael Kohlmann powiedział: „Może to jest przykład dla niemieckiej publiczności, którą trochę trudniej rozruszać, że doping z trybun pomaga”.
Jutro liczymy na więcej. Dziś przecież na trybunach dopingowało nas całe biuro PZT – żartował Szymanik.

Dzięki temu Polska ciągle jest w grze i ciągle ma szansę na utrzymanie w Grupie Światowej. Musi tylko wygrać dwa single i wtedy po raz pierwszy w historii startów Polski w Pucharze Davisa wygramy mimo dwóch pierwszych przegranych pojedynków singlowych.
Czy tak się stanie okaże się w niedzielę od godziny 11.00.

W pierwszym singlu zmierzą się Florian Mayer z Kamilem Majchrzakiem, a w drugim Jan-Lennard Struff z Hubertem Hurkaczem.


Wyniki

Niemcy – Polska 2:1
Sobota: Daniel Brands/Daniel Masur – Marcin Matkowski/Łukasz Kubot 7:6(5), 6:4, 3:6, 4:6, 2:6.
Piątek: Jan-Lennard Struff – Kamil Majchrzak (8)6:7, 6:3, 5:7, 6:2, 6:1; Florian Mayer – Hubert Hurkacz 1:6, 7:6(6), 6:4, 7:5.