Hurkacz: Trochę się pospieszyłem

/ Michał Jaśniewicz , źródło: Korespondencja z Berlina, foto: AFP

Hubert Hurkacz zagrał dobry mecz, ale to okazało się za mało na doświadczonego Floriana Mayera. Polak wypuścił kilka szans i w efekcie to Niemcy prowadzą po piątkowych grach 2-0. Są o jeden krok od pozostania w Grupie Światowej Pucharu Davisa. W sobotę od godzinie 13.00 debel, w którym Polacy są faworytami. Jeśli wygrają, przedłużą emocje do niedzieli.

Adam Romer, korespondencja z Berlina

Gdy po 21 minutach meczu Hurkacza z Mayerem na tablicy widniał wynik 6:1, widzowie przecierali oczy ze zdumienia. Polak dosłownie zmiótł z kortu starszego o 14 lat Niemca. 

Jeśli to pójdzie w takim tempie, to za godzinę z kwadransem możemy sią stąd zwijać – szeptali zaniepokojeni niemieccy kibice na trybunie północnej. – Nic nie mogłem zrobić. Grał bardzo dobrze, a ja zupełnie nic nie trafiałem – mówił o pierwszym secie Mayer. 

Kolejnym zaskoczeniem było, że nastolatek z Wrocławia nie zwalniał tempa. Wprawdzie przytrafiła mu się utrata własnego podania na początku drugiego seta, ale natychmiast ją odrobił i gdy przyszło do końcówki seta, sam Mayera przełamał. I tu zaczął się kłopot…

Hurkacz serwował przy 5:4, by przegrać swój serwis. Znów natychmiast zdobył breaka i znów ręka mu zadrżała przy kluczowych piłkach gema nr 12. Zamiast 7:5 zrobiło się 6:6 i o losie seta decydował tie break. A w nim każdy z ponad trzech tysięcy widzów mógł się naocznie przekonać jakie znaczenie ma w tenisie doświadczenie i rutyna. Kolejne piłki padały łupem returnującego – w całym tie breaku doliczono się aż siedmiu mini-breaków na 14 piłek. Hurkacz prowadził już 6-4, miał dwie piłki setowe i… przegrał kolejne cztery punkty.

Trochę się pospieszyłem przy jednej czy drugiej piłce, szczególnie gdy serwowałem, by zamknąć drugiego seta. A przy setbolu, gdy zaserwowałem serwis 217 km, on zagrał return z bloku, piłka trafiła w linię i nie miałem właściwie czasu na reakcję – analizował końcówkę drugiego seta sam Hurkacz.

Dziś Polacy rozdają Niemcom prezenty – kręcił z niedowierzaniem dziennikarz DPA, niemieckiego odpowiednika polskiego PAP, nawiązując do heroicznej walki Jana-Lennarda Struffa z Kamilem Majchrzakiem. 

Gdybym na początku przegrywał 0-2 w setach, to nie mógłbym się skarżyć na pecha. Hurkacz grał wszystko to czego nie lubię – przyznał Mayer. Inna sprawa, że Mayer, który mecz zaczął bardzo słabo, z każdym kolejnym kwadransem grał coraz pewniej i przede wszystkim solidniej. A mimo to, 19-letni Polak miał swoje szanse.

Trzecia partia zaczęła się bowiem po myśli Polaka, który trochę podrażniony głupią stratą seta, łatwo Niemca przełamał. Co z tego, skoro doświadczony Mayer był już dobrze rozgrzany i natychmiast odrobił straty. 

Mecz toczył się dalej, ale z każdym gemem Mayer przejmował nad nim większą kontrolę, a Hurkacz już tylko czasami popisywał się solidnymi uderzeniami. W efekcie po kolejnych przełamaniach Niemiec wygrał seta nr 3 i objął prowadzenie w czwartej partii. Cień szansy pojawił się, gdy Polak jeszcze raz odrobił straty i wyrównał na po 5, ale Niemiec zachował więcej sił i ostatnie dwa gemy wygrał.

Można powiedzieć, że dziś widzieliście tu na korcie dwóch Hubertów: jednego juniorskiego, który trochę był niecierpliwy, zbyt szybko chciał rozstrzygać piłki na swoją korzyść i długimi momentami drugiego, dojrzalszego, który wygrywał ważne piłki – chwalił podopiecznego kapitan reprezentacji Radosław Szymanik.

Zdaniem kapitana polscy, młodzi tenisiści pokazali się z dobrej strony. Nikt nie spodziewał się, że dziś w Berlinie trzeba będzie grać aż dziewięć setów i tylko mniejsze doświadczenie spowodowało, że gospodarze prowadzą 2-0, tak jak z góry wszyscy miejscowi przewidywali.

– Jutro też jest dzień, szykujemy się do debla i ciągle mamy szansę, by walczyć o zwycięstwo –  zakończył konferencję Szymanik.

W debla po stronie Polski zagrają na pewno Łukasz Kubot i Marcin Matkowski. Niemiecki kapitan nie chciał jeszcze odkryć kart, ale wszystko wskazuje na to, że w sobotę zagrają Daniel Brands i Daniel Masur. Początek meczu o godz. 13.00.