Janowicz: prowadzenie 5:4 to najważniejszy moment

/ Maciej Pietrasik , źródło: Korespondencja ze Szczecina, foto: Olimpia Dudek/Tenisklub

Jerzy Janowicz prowadził w meczu z Napolitano 6:3, 3:0. Na konferencji podkreślał, że od tamtego momentu przeciwnik zaczął grać zupełnie inaczej. – Tak naprawdę do 3:0 w drugim secie przeciwnik nie stawiał żadnego oporu. Bardzo słabo biegał, psuł dużo piłek i łatwo zdobywało się punkty. Później zobaczył, że tak naprawdę nie ma nic do stracenia. Zaczął grać zupełnie inny tenis. Super grał z dobiegu, czego wcześniej w ogóle nie robił.

Polak jako jedną z przyczyn zmiany wskazał też warunki pogodowe. – Ciężko się grało. Dzisiaj nie było moich warunków, bo wcześniej było troszeczkę cieplej. Wiadomo, że jeżeli jest ciepło, to te piłki dużo szybciej latają. Dzisiaj było zdecydowanie chłodniej niż w spotkaniu pierwszej rundy, gdzie serwisy regularnie przekraczały 220 km/h. Szkoda, że nie udało mi się wykorzystać prowadzenia 5:4, to był chyba najważniejszy moment. Przy 3:0 zawsze jest szansa, że przeciwnik odrobi straty, zwłaszcza na korcie ziemnym, gdzie returny częściej wracają.

Nie pomogło również zmęczenie, które po kilku cięzkich spotkaniach i długiej podróży dało o sobie znać – Na pewno zmęczenie miało znaczenie. Nie da się tak naprawdę grać dzień w dzień na najwyższym poziomie przez dwa tygodnie. Do tego 3:0 praktycznie nie miałem przeciwnika, który był sparaliżowany. Potem powstały ciężkie warunki i na pewno zmęczenie po pięciu bardzo trudnych meczach i podróży dziś nie pomagało. Nawet gdybym wygrał, to ciężko byłoby zregenerować mi się w pełni przed jutrzejszym ćwierćfinałem.

Dziś w Szczecinie były blisko cztery tysiące kibiców. Z niektórymi łodzianin miał spięcia, lecz nie chciał mówić na ten temat. – Wiadomo, że czym więcej widzów, tym lepiej. Ale jeżeli obrażają mnie z trybun, to nie jest to przyjemne.

Nasz najlepszy tenisista ujawnił też plany na najbliższe kilkanaście dni. – W najbliższych dniach będę się regenerował, bo tego teraz najbardziej potrzebuję, a potem prawdopodobnie pojadę do Sankt Petersburga. Co dalej, jeszcze zobaczymy.