US Open: wielki mecz Konjuh, Radwańska odpada

/ Antoni Cichy , źródło: Korespondencja z Nowego Jorku, foto: AFP

Agnieszka Radwańska nie zagra po raz pierwszy w karierze w ćwierćfinale wielkoszlemowego US Open. Polkę na Arthur Ashe Stadium zatrzymała wspaniale grająca Ana Konjuh. Chorwatka wygrała 6:4, 6:4.

To miała być piękna noc i zwycięstwo, które wreszcie wprowadziłoby Radwańską do ćwierćfinału nowojorskich zmagań. Kort centralny, zasunięty dach, kilkanaście tysięcy na trybunach. Piękna sceneria, by przekroczyć granicę czwartej rundy. Inny plan związany z poniedziałkową konfrontacją miała jednak 18-letnia Konjuh. Zagrała mecz życia. Zrewanżowała się krakowiance za bolesną i poniesioną w dramatycznych okolicznościach porażkę na Wimbledonie, a rewelacyjnym występem zdobyła serca publiczności.

Najlepsza polska tenisistka nie grała rewelacyjnie, ale to imponująca postawa Chorwatki przeważyła. Świetnie serwowała, podejmowała odważne decyzje, agresywna, podchodząca do siatki i wykorzystująca szanse. Definicja spotkania, które pamięta się do końca życia. Dość powiedzieć, że po pierwszym serwisie punktowała z 86-procentową skutecznością. Druga sprawa to brak elementu, którym Radwańska mogłaby odpowiedzieć i zagrozić przeciwniczce.

Początek pojedynku był obiecujący. Przełamanie na początku i prowadzenie 2:0 dało Radwańskiej pewną zaliczkę. Niewiele z niej jednak zostało. 18-letnia przeciwniczka wkrótce odrobiła stratę, wyrównała na 2:2. Dołożyła do tego przełamanie w gemie lacostowskim, a znakomita dyspozycja serwisowa nie pozwoliła Polce na przełamanie powrotne. Potężnym podaniem Chorwatka od razu przejmowała inicjatywę, mogła zrobić, co chciała. Wiele razy zjawiała się kilkanaście sekund później przy siatce i kończyła akcję. Przy stanie 5:4, kiedy zmarnowała dwa setbole przypomniał się pojedynek z Wimbledonu, ale trzecie podejście zakończyło się powodzeniem.

Po pierwszym secie nie było już wątpliwości, że strata podania w którymś z gemów serwisowych w drugiej partii mogłaby zamknąć drogę do zwycięstwa. Do stanu 4:4 obie tenisistki utrzymywały podanie. Żadna nie wypracowała sobie nawet break pointa. Im bliżej było decydujących rozstrzygnięć, tym większe emocje przynosiły gemy serwisowe. W końcu słabszy przytrafił się Radwańskiej. Przegrana piłka, kolejna i trzceia. Trzy break pointy, drugi wykorzystany przez Konjuh. Tym razem nie powtórzył się Wimbledon. 18-latka takiej okazji z rąk nie wypuściła. Z każdym uderzeniem piłki po swoim podaniu zbliżała się do ćwierćfinału. Krakowianka nie była już w stanie jej zatrzymać i odwrócić losów meczu. I znów rok trzeba czekać na US Open…

Antoni Cichy, Nowy Jork