Australian Open: ekscytacja kontra nieziemska moc

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

– Radwańska jest ekscytująca – powiedziała po ćwierćfinałowym meczu Serena Williams. Dziś w nocy na korcie uprzejmości już nie będzie. Jak bardzo stylu Polki Amerykanka by nie podziwiała, zrobi wszystko, by pokonać ją po raz dziewiąty. A Radwańska nie ma nic do stracenia.

W wypowiedź liderki światowego rankingu trochę kurtuazji pewnie się wkradło, ale 21-krotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych musi sobie zdawać sprawę, że Polka to obecnie rywalka z najwyższej półki. Od końca października nie schodziła z kortu pokonana. Ostatni mecz przeciwko Williams też wygrała, choć nie w rozgrywkach WTA a Pucharze Hopmana. – Była wtedy lepsza – przyznała na przedwczorajszej konferencji Williams.

Patrzenie w przeszłość i bazowanie na historii może zawieść, bo oprócz meczu w Perth obie tenisistki nie zmierzyły się od prawie trzech lat. A pojedynek z w 4. rundzie Australian Open z Anną-Leną Friedsam dowiódł, że i kilkanaście dni potrafi zmienić obraz konfrontacji nie do poznania.

Wskazując na faworytkę, niewątpliwie trzeba się skłonić ku Williams. Sama na to zapracowała – nie tytułami, nie przeszłością czy statystykami – a ostatnim meczem. Osiemnaste z rzędu zwycięstwo nad Marią Szarapową i to odniesione w tak świetnym stylu, bez większych kłopotów, potwierdziło, że Amerykanka przyjechała do Melbourne wygrać piąty turniej wielkoszlemowy z ostatnich sześciu. Kłopoty w Perth? Ileż to już razy sprawiała wrażenie zawodniczki, która nie do kończy meczu, a potem zrywała się i nokautowała rywalkę? No właśnie.

""

Czym Polka może zaskoczyć swoją zmorę? Solidnością, powtarzalnością, wybieganiem. Ale czy zaskoczyć? Obie znają się doskonale. – Ona prezentuje zupełnie inny, niezwykle ekscytujący sposób gry. Myślę, że to będzie dobry i długi mecz, podczas którego będę miała okazję sprawdzić, w którym miejscu tak naprawdę się znajduję – mówiła Williams, która docenia krakowiankę i wcale się ty z tym nie kryje.- Jeśli wygra, będę cieszyć się jej szczęściem. Jestem pewna, że ona myśli w podobny sposób.

 ""

Radwańska po raz pierwszy od dłuższego czasu nie będzie faworytką. Presja na niej nie spoczywa, bo pokonanie Williams – niezależnie czy ma się na nazwisko Radwańska, Szarapowa czy Azarenka – nie jest żadnym obowiązkiem. Przyznawała to sama zainteresowana. – Nie mam nic do stracenia – powiedziała jeszcze na korcie, tuż po wyeliminowaniu Carli Suarez Navarro triumfatorka WTA Finals. Nie znała jeszcze półfinałowej rywalki, ale wybór zbyt wielki nie był: albo Williams (bilans 0-8) albo Szarapowa (2-13). Padło na Amerykankę.

Zawsze musi być ten pierwszy raz. Dzisiejsza noc stwarza do tego znakomitą okazję. Liderka światowego rankingu nie jest robotem i nigdy nim nie była. A wyeliminowanie jej otworzy drzwi do pierwszego wielkoszlemowego triumfu Radwańskiej. Do stracenia nie ma nic, do wygrania wiele, a i to za mało powiedziane.