Radwańska: nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz

/ Tomasz Krasoń , źródło: wtatennis.com/własne, foto: AFP

Nie milkną echa fantastycznego występu Agnieszki Radwańskiej w Singapurze. Wrażeniom Polki poświęcony został osobny materiał na stronie WTA.

Drogę Agnieszki Radwańskiej do najważniejszego triumfu w karierze wszyscy znają. Najpierw Polka przegrała dwa mecze z Marią Szarapową i Flavią Pennettą, by następnie w świetnym stylu pokonać Simonę Halep, Garbine Muguruzę i Petrę Kvitovą. – Tak jak mówiłam wcześniej, przegrałam dwa pierwsze mecze, ale nie grałam w nim źle – przyznała Radwańska. – Mimo wyniku to wciąż były dobre spotkania. Po prostu nie wykorzystałam w nich swoich szans. Nie byłam wystarczająco skoncentrowana, coś mi umknęło i trudno było wrócić. Na pewno jednak nie nazwałabym tych meczy złymi, szczególnie tego z Marią. Później czułam się lepiej, myślę, że przyzwyczaiłam się warunków i nawierzchni.

Warto podkreślić, że od 2003 roku gdy format turnieju mistrzyń zakłada fazę grupową, zwyciężczynią została tenisistka, która przegrała w imprezie dwa mecze. Zanim Radwańska wzniosła trofeum dla mistrzyni musiała ostro walczyć z Petrą Kvitovą. Początek meczu był udany, w pierwszym secie sprytny tenis Polki hamował ofensywne zapędy Czeszki. Jak wiemy, nie do końca było tak różowo.

Prowadziłam też w drugim secie i po prostu łatwo oddałam podanie – powiedziała Radwańska. – Da się odwrócić każdy wynik. Trzeba jednak przyznać, że od początku do końca był to wyrównany mecz. W trzecim secie różnica wynosiła tylko jedno przełamanie – relacjonowała Polka.

Miniony już sezon na pewno był dla Radwańskiej wyjątkowy. Słaby początek roku, wypadnięcie z pierwszej dziesiątki i spadek na najniższa pozycję od 2008 roku. A z drugiej strony świetna gra na kortach trawiastych, rewelacyjna końcówka sezonu i przede wszystkim życiowy sukces, jakim z całą pewnością jest mistrzostwo w turnieju mistrzyń.

Tak, to rzeczywiście niewiarygodne. Nie spodziewałam się tego wszystkiego, szczególnie że początek roku nie był dla mnie zbyt udany – przyznała Radwańska. – Tę sytuację idealnie opisuje zdanie "Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz". Tak, to pasuje najlepiej. Zdecydowanie żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co czułam na korcie – dodała krakowianka.