WTA Finals: niezawodność kluczem do sukcesu

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto:

Licznik niewymuszonych błędów przy nazwisku Agnieszki Radwańskiej zatrzymał się na liczbie pięć. Polka pokonała Petre Kvitovą właśnie niezawodnością, solidnością i powtarzalnością. Oraz, oczywiście, wytrzymałością psychiczną.

Na kartę statystyk z finałowego pojedynku można patrzeć bez końca. Krakowianka przeważała w niemal wszystkich najważniejszych elementach niedzielnego spotkania, a jeśli przyjrzeć się dokładniej – we wszystkich. Nie zmienia tego nawet wrażenie, że to Czeszka miała inicjatywę w większości akcji. Tak było w istocie, ale Kvitova nie potrafiła tego przełożyć na swoją korzyść i zdobycz punktową.

Największe obawy przed spotkaniem wiązały się z serwisem. Raz, że ten element nie zawsze funkcjonuje u Radwańskiej należycie; dwa, to groźna broń mistrzyni WTA Finals z 2011 roku. Siłę potęguje jeszcze fakt, iż jest leworęczna. W niedzielę rzeczywiście czeska zawodniczka zdobyła nieco więcej punktów przy pierwszym podaniu, ale liczby nie oddają tego, co działo się na korcie. Gemy serwisowe dwukrotnej zwyciężczyni Wimbledonu były po prostu dużo bardziej zacięte – rozegrano w nich 95 piłek – o 24 więcej niż przy podaniu Polki. Gwoli ścisłości, Kvitova podawała 14-krotnie, „Isia” 13-krotnie, ale to dalej nie niweluje różnicy 24 punktów.

Obawy okazały się zbędne. Radwańska z podaniem rywalki radziła sobie znakomicie. 25-latce nie pomogło aż tak, jak można byłoby przypuszczać, przejmowanie inicjatywy ani mocnym serwisem, ani też returnem. Dość powiedzieć, że przy podaniu przeciwniczki Polka zdobyła aż 46 punktów, a Czeszka, kiedy w polu serwisowym stawała krakowianka – tylko 29. To także zasługa znakomitej postawy Agnieszki w defensywie. Mimo problemów z udem, nasza najlepsza tenisistka zagryzła zęby i harowała jak wół.

""

Kvitova często spychała krakowiankę do defensywy i próbowała kończyć akcje mocnymi uderzeniami po prostej. Ryzyko częściej skutkowało stratą punktu niż zdobyczą. Bilans jest bezlitosny dla 25-latki. Popełniła aż 53 niewymuszone błędy przy 41 piłkach wygrywających. Owszem, częściej miała inicjatywę, ale obracało się to przeciwko niej.

Radwańska posłała znacznie mniej winnerów, bo 15, ale prawie w ogóle się nie myliła. Po nieudanych zagraniach z własnej winy oddała przeciwniczce tylko 5 punktów! To niebywały wynik. Na każdy z trzech setów przypadają niespełna dwa niewymuszone błędy triumfatorki całej imprezy. Jeśli zestawić ze sobą bilanse obu zawodniczek, różnica punktowa wynosi aż 22 na korzyść Polki. W sumie krakowianka zdobyła 88 punktów, a Kvitova 78.

Statystyki poszczególnych gemów, zwłaszcza te uwzględniające serwis, oddają przebieg spotkania. Druga partia była tą, w której Czeszka zdobyła aż 77% punktów po pierwszym podaniu. Aczkolwiek liczbom nie należy przesadnie ufać. Radwańska w decydującym secie, wygranym do 3, miała bardzo niską skuteczność pierwszego serwisu, bo jedynie 44%, a wiadomo, że kiedy jej pierwsze podanie nie funkcjonuje właściwie, rywalki znajdują się w uprzywilejowanej sytuacji. W drugiej partii, tej przegranej, wskaźnik ten wynosił 62%.

Najważniejsza i tak zawsze była i będzie statystyka dotycząca setów. A w niej Radwańska podobnie jak w wielu innych też okazała się lepsza stosunkiem 2-1. I dlatego to ona w pełni zasłużenie wzniosła puchar Billie Jean King.