WTA Finals: do trzech razy sztuka

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

To będzie trzecie podejście Agnieszki Radwańskiej do finału WTA Finals. I trzecie z rzędu spotkanie z Garbine Muguruzą w półfinale. Faworytką jest Hiszpanka, ale krakowianka ma jeden bardzo cenny atut – wyjdzie na kort wypoczęta.

Krakowianka tak jak przed rokiem zajęła w grupie drugie miejsce mimo dwóch porażek. Znów nie obeszło się bez nerwowej końcówki i trzymania kciuków za prowadzącą w stawce – wtedy Caroline Wozniacki, teraz Marię Szarapową. Ale okoliczności tych dwóch awansów nie da się porównać. W tamtym roku Radwańska zaczęła z wysokiego „c”, od pokonania Petry Kvitovej, a potem przegrała trzy kolejne spotkania.

Tym razem Polka dostała się do najlepszej „4” rzutem na taśmę, znów dając nadzieję; sprawiając, że wszystkim rosły serca. Kiedy po porażce z Flavią Pennettą mówiła o zmęczeniu, braku koncentracji, niewykorzystanych szansach, przypominała zawodniczkę, która nie do końca wierzy w zwrot akcji. Ale uwierzyła – w momencie, w którym było o to najtrudniej; przegrywając w tie breaku 1:5 z Simoną Halep.

Radwańska po raz trzeci znalazła się w półfinale WTA Finals. Poprzednie dwa podejścia kończyły się porażkami – w 2012 roku z Sereną Williams, przed rokiem z Simoną Halep. Rumunka pełniła wtedy do złudzenia podobną rolę, co teraz Muguruza. Też debiutowała w turnieju mistrzyń po najlepszym sezonie w karierze.

Wprawić przeciwniczkę w zakłopotanie
Agnieszka z grupy mogła w ogóle nie wyjść, ale dokonując niemal niemożliwego, wywalczyła sobie jedno: nikt przed półfinałową konfrontacją z nadzieją hiszpańskiego tenisa nie skazuje jej na porażkę. Bo jak nie dawać szans zawodniczce, która pokonuje wiceliderkę światowego rankingu i to w stylu, nad którym z zachwytem rozpływają się dosłownie wszyscy?

Hurraoptymizm wskazany jednak nie jest. Hiszpanka w Singapurze gra świetnie, na Polkę też ma sposób. Nie przegrała ani jednego z ich czterech pojedynków w tym sezonie. Stawką dwóch ostatnich był finał – najpierw Wimbledonu, następnie w Pekinie. Za każdym razem dopiero trzecia partia rozstrzygała, która z nich zawalczy o tytuł. I za każdym razem z tarczą schodziła z kortu następczyni Conchity Martinez, a kto wie, któregoś dnia może i Arantxy Sanchez Vicario.

Podobnie zaciętej, nawet trzysetowej walki, należy się spodziewać i w sobotni poranek. Zakładając oczywiście, że Radwańska i Muguruza nagle nie spuszczą tonu. Rewelacyjna 22-latka ma prawo do pewnych obaw związanych przede wszystkim z rewelacyjnym występem krakowianki przeciwko Halep. Równie genialny mecz w wykonaniu naszej najlepszej tenisistki byłby dla młodej Hiszpanki koszmarem. Żadna zawodniczka nie chciałaby wpaść na grającą z takim rozmachem i lekkością „Isię”.

Pokłosie sukcesu
Muguruza w Singapurze się nie oszczędza. Walczy na każdym możliwym froncie – i w singlu, i w deblu. Z identycznym skutkiem, czyli szansami na finały obu tych turniejów. Ale to niesie za sobą także negatywne konsekwencje. 22-letnia zawodniczka ma już w nogach sześć meczów. Tenisistki są do tego przyzwyczajone, ale nie sposób przeoczyć dysproporcję. Radwańska zagrała trzy spotkania. Ostatnie w czwartek.

Hiszpanka w piątek, na 24 godziny przed półfinałową konfrontacją, rywalizowała przez trzy sety z Petrą Kvitovą. Na konferencji prasowej bez ceregieli mówiła o tej gorszej stronie dwóch grupowych sukcesów. – Na pewno czuję się dziś zmęczona. To będzie dla mnie wyzwanie, ponieważ zobaczę, jak wiele jest w stanie znieść moje ciało. Nie mam już bowiem ani jednego wolnego dnia – przyznała.

Historia pokazuje, że szybka regeneracja podczas WTA Finals to zadanie z gatunku tych najtrudniejszych. Od trzech lat żadna zawodniczka nie zwyciężyła w półfinale, rozgrywając dzień wcześniej trzysetowy mecz. Ostatni raz dokonała tego w 2011 roku Wiktoria Azarenka. Dwanaście miesięcy temu zrobiła to też Halep, ale do finału awansowała kosztem Agnieszki, a przecież i Polka poprzedniej doby zaliczyła wtedy trzy sety.

Recepta na sukces
Radwańską do zwycięstwa nad Rumunką poniosła też świeżość. Dzień przed pojedynkiem nie trenowała. Spędziła tylko trochę czasu w siłowni i poddała się zabiegom regeneracyjnym. Te 20-kilka godzin więcej wypoczynku na korzyść krakowianki mogą w sobotę odegrać może nie pierwszoplanową rolę, ale jakąś pomniejszą, pomocniczą.

„Isia” powinna też zagrać rozluźniona. Sama mówiła, że kiedy Halep prowadziła w tie breaku 5-1, odprężyła się, co było zbawienne. Nawet fantastyczny czwartkowy występ nie uczynił Polki murowaną faworytką do zwycięstwa nad Muguruzą. To wciąż ona, obok Szarapowej, ma najsilniejsza kartę przetargową. To na niej ciąży presja i to z jej osobą Hiszpanie wiążą nadzieje na pierwszy triumf ich reprezentantki w WTA Finals.

Polacy też wierzą w sukces Radwańskiej. Ona sama pozwoliła uwierzyć, nie tracąc wiary w chwili, w której graniczyło to z cudem. Ale im bardziej faworytką będzie się czuć rywalka, tym lepiej dla krakowianki. Niech gra, jakby nie miała nic do stracenia. Tak jak od stanu 1-5 w pamiętnym już tie breaku.

Początek półfinałowego spotkania pomiędzy Agnieszką Radwańską a Garbine Muguruzą o 8 rano. Już teraz zapraszamy na łamy naszej strony na relację live z tego meczu!