Pekin: pierwszy z trzech kroków

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

Agnieszka Radwańska, choć w rankingu Race zajmuje 12. miejsce, drogę do Singapuru ma bardzo prostą. Ta wiedzie przez Pekin. Ale od WTA Finals Polkę dzielą jeszcze trzy zwycięstwa. Pierwsze z nich może odnieść w piątek rano, kiedy zmierzy się z Angelique Kerber.

Decyzja Sereny Williams o odłożeniu rakiety do końca tego sezonu i rezygnacji z udziału we wszystkich pozostałych turniejach, w tym Mistrzostwach WTA, zbliżyły krakowiankę do wyjazdu do Singapuru, ale jej sytuacji znacząco nie zmieniła.

Różnice w punktach przyznawanych za udział w poszczególnych rundach są na tyle duże, że Radwańska (i każda inna z walczących o udział w WTA Finals) albo awansuje o kilka lokat, albo w ogóle. Bo zmieszczenie się pomiędzy dwoma tenisistkami przy tak wyrównanej walce graniczy z cudem, skoro Karolinę Pliszkovą i Flavię Pennettę dzieli zaledwie 6 punktów, a z kolei Włoszkę i Carlę Suarez Navarro 24. A każda z nich, używając nomenklatury lekkoatletycznej, czuje na plecach oddech rywalki.

Od rachub nie da się uciec. I wcale nie oznacza to, że Radwańska musi liczyć na potknięcia rywalek i patrzyć na ich zdobycze punktowe. Wręcz przeciwnie. Ma wszystko w swoich rękach. Jeśli zdobędzie tytuł w Pekinie, pojedzie do Singapuru. Łatwo się pisze, trudniej zrobić, ale w sporcie, jak w życiu, najlepiej wziąć sprawy w swoje ręce i nie oglądać się na innych. Polce przysługę zrobiły Belinda Bencic i Caroline Wozniacki, które odpadły już i stracą do niej trochę dystansu.

Kerber, z którą krakowianka zmierzy się w piątek, też walczy o prawo gry w WTA Finals. Na razie zajmuje w rankingu Race siódme miejsce, czyli ma dwie lokaty zapasu. Ale porażka z Agnieszką też skomplikuje jej sytuację, a przynajmniej nieco spowolni na drodze do wielkiego zwieńczenia sezonu.

Obie znają się znakomicie. Grały ze sobą już dziesięciokrotnie, a każda wygrała po pięć spotkań. Do ostatniej konfrontacji doszło stosunkowo nie tak dawno, bo przed US Open w Stanford. Tenisowy światek i ci, którzy oglądali ten pojedynek, przecierali oczy ze zdumienia. Agnieszka i Angelique stworzyły wspaniały spektakl, niewyreżyserowaną reklamę tenisa. Niestety, „Isia” miała prawo (i to jak najbardziej) cieszyć się tylko z gry – zwycięstwo świętowała Kerber.

Podobny scenariusz, z wyłączeniem końcowego rezultatu, jest bardzo prawdopodobny. I Polka, i Niemka polskiego pochodzenia prezentują wysoką dyspozycję, są blisko siebie w rankingach, obie walczą o przepustkę do Singapuru i, co najważniejsze, obie stać, by grać wielki tenis.

Piątkowe spotkanie nie będzie zresztą pierwszym Radwańskiej z Kerber na pekińskich kortach. W 2010 roku grały ze sobą w pierwszej rundzie i zwycięstwo odniosła Angelique, ale już przed dwoma laty – nomen omen w ćwierćfinale – lepsza była Polka. I może niech tak zostanie, że ćwierćfinały należą do krakowianki.

Mecz Radwańska – Kerber rozpocznie się nie wcześniej niż o 8:30 czasu polskiego. Tenisistki zmierzą się na National Tennis Stadium po spotkaniu Rafaela Nadala z Johnem Isnerem.