US Open: polska śmietanka

/ Antoni Cichy , źródło: własne, foto: AFP

Po jednej stronie siatki Agnieszka Radwańska, po drugiej Magda Linette. Dwie obecnie najlepsze polskie tenisistki naprzeciwko siebie. Nie da się ukryć, że faworytką jest „Isia”, ale poznanianka gra o coś więcej niż największy sukces w karierze.

Spotkanie dwóch naszych zawodniczek w drugiej rundzie zapowiadano już po losowaniu. Tym razem, w przeciwieństwie do Rolanda Garrosa, na którym mogło dojść do starcia Radwańska – Kania, potrzebne było tylko jedno zwycięstwo Polki. Oczywiście, finalistka Wimbledonu spełniła warunek i pokonała pewnie Katerinę Siniakovą. Druga wygrana przysługiwała z urzędu, skoro w pierwszej rundzie trafiły na siebie Urszula Radwańska i Magda Linette.

Dlaczego konfrontacja dwóch najlepszych polskich tenisistek? Agnieszka Radwańska – wyjaśniać nie trzeba. Określenie poznanianki numerem dwa w kraju też stało się dość oczywiste – pokonała wszak główną konkurentkę do tego miana, a po US Open znajdzie się przed nią w rankingu WTA. Choć ten pierwszy powód jest rzecz jasna ważniejszy.

Obie Polki znajdują się na dwóch innych biegunach tenisowego światka. Muszą to przyznać nawet najwierniejsi i najzagorzalsi fani Linette. Dla niej trzecia runda turnieju wielkoszlemowego będzie życiowym rezultatem. Ba, już osiągnęła największy sukces w karierze, bo przed US Open nie wygrała ani jednego meczu w zawodach tej kategorii. W kontekście losowania, każde kolejne zwycięstwo poznanianki będzie i niespodzianką, o ile nie sensacją, i wielkim wyczynem.

Ewentualna wygrana Linette lub jej rewelacyjny występ przeciwko Radwańskiej miałby jeszcze jeden wymiar. Byłaby to niechybnie katapulta dla jej kariery – nie tylko pod względem sportowym, ale i marketingowym. Obóz poznanianki na pewno wiedziałby, jak to wykorzystać.

Po drugiej stronie siatki sytuacja całkiem inna. Jeśli Radwańska odpadnie w drugiej rundzie, do tego pokonana przez notowaną 76 lokat niżej rodaczkę, nie spełni planu minimum na nowojorskie zmagania. A to zapewne przynajmniej czwarta runda, w której na kursie kolizyjnym z krakowianką znajdzie się Serena Williams. Aczkolwiek wcale tak nie musi być. Przecież na Wimbledonie też obawiano się starcia z broniącą tytułu Petrą Kvitovą, a ostatecznie do niego nie doszło i to nie za sprawą porażki Polki.

Piękne obrazki z bratobójczych polskich pojedynków wszyscy mamy w pamięci. Szczególnie utkwił ten, kiedy Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot wymienili się koszulkami po ćwierćfinale Wimbledonu. Dziś około 19 serce na pewno zabije mocniej – u części kibiców dla Agnieszki, u części dla Magdy. Najważniejsze jednak, żeby wszyscy po spotkaniu mogli być dumni z naszych tenisistek. A która zwycięży niech rozstrzygnie kort i wspaniały tenis.

Mecz Radwańska – Linette będzie drugim od 17 czasu na polskiego na korcie 17. Spotkanie poprzedzi konfrontacja Davida Ferrera i Filipa Krajinovicia.