Na co stać Agnieszkę Radwańską?

/ Michał Jaśniewicz , źródło: , foto: AFP

Ton jutrzejszych komentarzy po meczu Agnieszka Radwańska – Caroline Wozniacki zapewne będzie taki, iż Agnieszka grała dobrze – ofensywnie. I mogła i powinna wygrać co najmniej pierwszego seta. Popełniła jednak zbyt dużo niewymuszonych błędów (19 pierwszym secie i 31 w całym meczu), aby pokonać tak regularną zawodniczkę jak Caroline Wozniacki.

Tekst: Janusz Chorzępa

Wszystko to prawda, ale taki i tyko taki komentarz, to oczywisty banał niegodny ludzi zawodowo zajmujących się tenisem. Agnieszka Radwańska zagrała w pierwszym secie 19 winnerów i 25 w całym meczu – chyba najwięcej w karierze z przeciwniczką tej klasy. Dlaczego więc przegrała? Odpowiedź pozornie wydaje się oczywista – bo popełniła 31 niewymuszonych błędów i to w kluczowych momentach (setbol) meczu. Ktoś powie: To jest normalne. Grając na winnery, ryzyko błędu jest duże (patrz Szarapowa-Kvitova). Problem jest jednak w tym, że Agnieszka nie popełniała błędów grając winnery (najwyżej kilka) lecz „psuła” tzw. proste piłki, z którymi zazwyczaj nie ma kłopotu.

Przez ostatnie lata wielu ludzi związanych z tenisem (ja też) twierdziło, że Agnieszka Radwańska musi zmienić swój tenis na bardziej ofensywny i szukać piłek wygrywających, że gra tylko w obronie i czekanie na błąd przeciwniczki to już przeżytek i równia pochyła w jej karierze. Po tym meczu Agnieszka Radwańska może wszystkim powiedzieć: „Grałam, tak jak chcieliście, ale przegrałam – a dlaczego, to teraz wy mi odpowiedzcie”.

Kluczowym pytaniem w tych rozważaniach (i tylko dlatego pozwoliłem sobie skreślić tych parę słów) jest to, czy Agnieszkę Radwańską stać na to, aby POŁĄCZYĆ grę nastawioną na winnery z regularnością, z której przecież słynie. Wyraźnie bowiem widać było, iż takie połączenie zaburza rytm gry Agnieszki i bardzo trudno jej grać na przemian zdecydowanie ostro i obronnie – na przerzut, na błąd – bo przecież tak gra od zawsze.

Ten mecz pokazał, że na takie połączenie Agnieszki nie stać. Nie chciałem, żeby to „nie” zabrzmiało tak kategorycznie. Chciałbym napisać „chyba nie”, „wydaję mi się, że nie” – chciałbym.

Janusz Chorzępa
Zakopane