Korespondencja z Paryża: Tak nie miało być

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Paryża, foto: AFP

Kamień z serca spadł niejednemu polskiemu kibicowi tenisa po dzisiejszym dniu na Roland Garros. O Agnieszkę Radwańską raczej nikt się nie martwił, ale cieszyć może postawa Jerzego Janowicza. Zmartwieni za to mogą być fani sióstr Williams. Obu już w Paryżu nie ma…

Tegoroczny Roland Garros od pierwszego dnia zaskakuje niespodziewanymi wynikami. W środę wymieranie faworytów miało swój ciąg dalszy. Odpadniecie Venus Williams ze Słowaczką Anną Schmiedlovą było niespodzianką, ale biorąc pod uwagę, że starsza z sióstr nieustannie narzeka na zdrowie, nie aż taką wielką. Dopiero półtorej godziny po siostrze swój występ w Paryżu zakończyła młodsza Serena i to była prawdziwa sensacja dnia.

Amerykanka zagrała bardzo słaby mecz, a jej rywalka, 21-letnia Hiszpanka Garbine Muguruza nie przestraszyła się znanego nazwiska i dołożyła swoje. Williams źle się ruszała, nie trafiała w kort i do tego szwankował jej serwis. Nie było elementu gry, którym mogłaby się wyratować z opresji. Muguruza tymczasem „rosła” z każdą wygraną piłką. Pewności miała tyle, że pod koniec meczu była w stanie wygrać gema przy własnym serwisie ze stanu 0-40.

Dziś to nie był mój dzień – zgodnie stwierdziły obie siostry Williams, a Serena dodała zaraz: „Zawsze jest przyszły rok…” uśmiechając się przy tym tajemniczo. Czy jednak Amerykance starczy motywacji wydaje się wątpliwe, bo już w tym roku widać wyraźnie, że jest słabiej przygotowana do sezonu niż rok temu.

Dla polskich kibiców czwarty dzień Roland Garros był pełen wrażeń, nie tylko ze względu na mecze Agnieszki i Jerzego (piszemy o nich w oddzielnych relacjach). Polacy wygrali pewnie i równie pewnie zmierzają w kierunku najlepszych „16-stek” turniejowych. Agnieszka ma drogę znacznie łatwiejszą, bo musi pokonać Ajlę Tomljanović z Chorwacji. Jerzy zmierzy się w piątek z faworytem gospodarzy Jo-Wilfriedem Tsongą.

Debliści zagrali ze zmiennym szczęściem, bo Marcin Matkowski w parze z Mariuszem Fyrstenbergiem, Tomasz Bednarek i Klaudia Jans-Ignacik odpadli, a Kasia Piter i Łukasz Kubot awansowali dalej.

Największe konsekwencje miała porażka polskiego debla daviscupowego, bo panowie F. i M. zdecydowali rozstać się na sezon gry na trawie, by od siebie nieco odpocząć. Na kortach twardych znów jednak mają grać razem…

W ostatnim „polskim” meczu mikstowym Jans-Ignacik okazała się lepsza od Ali Rosolskiej.

Ale jutro też jest dzień, też grają Polacy i też może padać deszcz…