Radwańska: i mazurek, i króliczek

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: Korespondencja z Barcelony, foto: Andrzej Szkocki

Z Agnieszką Radwańską w Barcelonie rozmawiał Mateusz Grabarczyk.



MG: Będzie kolejna torebka do kolekcji?

AR: To chyba zasada obowiązująca tylko w indywidualnych turniejach. No, chyba, że coś się trafi… (śmiech)

– Mamy święta. Śniadania wielkanocnego pewnie nie było, ale…

Było, było! Wiadomo, że nie takie, jakie ma się w domu, ale na stole był i mazurek, i króliczek, także jakiś ślad Świąt został.

– Uczcicie ten sukces jakąś zabawą?

Na takie rzeczy zazwyczaj nie ma czasu. Już jutro wyjeżdżamy i to w różnych kierunkach. Ja lecę do Stuttgartu, Ala też, Ula do Marrakeszu, Paula do Turcji, więc rozdzielamy się na wszystkie strony świata.

– Znasz losowanie turnieju w Stuttgarcie?

Tak.

– Co powiesz na to, że już w ćwierćfinale możesz trafić na Szarapową?

Szczerze mówiąc, to do ćwiartki jeszcze kawałek, ale jest to duży turniej. Zresztą widać to po drabince – ostatnią zawodniczką, która dostała się do turnieju głównego jest 28. Safarova, więc w tym przypadku można mieć losowanie złe albo bardzo złe. Taki to jest turniej i zawsze taki był – nie ma łatwych spotkań.

– Coraz bliżej Roland Garros, który jest spefyciczny, bo wiele czołowych tenisistek nie przepada za mączką i zawsze zdarza się, że ktoś z dalszym rankingiem miesza. Jak sądzisz, kto to może być w tym roku? Może Simona Halep?

Tak, też. To zawodniczka, która naprawdę gra dobrze na ziemi. Będzie szczególnie groźna teraz, kiedy znajduje się w tak świetnej formie. Awansowała w rankingu, co daje jej szanse na wysokie rozstawienie. Tym bardziej to istotne w Wielkim Szlemie.

– Dziękuję za rozmowę i jeszcze raz gratulacje.

– Dziękuję.